[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ka. Lizzi była zadowolona, że nie muszą rozmawiać.
Między nimi rodziła się jakaś więz i nie mogła nic
zrobić, żeby temu zapobiec.
PatrzyÅ‚a na pewne, spokojne ruchy jego rÄ…k i po­
dziwiała precyzję, z jaką prowadził. Pomyślała, że
chętnie asystowałaby mu przy operacji. Musiał być
równie dobrym chirurgiem, jak kierowcą.
Kiedy wyjechali poza miasto i za oknami widać
byÅ‚o tylko ciemność, poczuÅ‚a siÄ™, jakby byli jedy­
nymi ludzmi na ziemi.
W samochodzie było bardzo przytulnie. Zapach
skórzanych obić mieszał się z delikatnym aromatem
wody kolońskiej Rossa i długo musiała ze sobą
walczyć, żeby nie przysunąć się bliżej.
Dalsza jazda stała się męczarnią. Zapach Rossa,
widok silnych rąk i umięśnionych ud, sprawiły, że
czuła się jak mucha w pajęczej sieci. Mogła tylko
czekać, patrzeć i modlić się w duchu, żeby nie
zauważył, co dzieje się w jej duszy.
Wreszcie dojechali. Wysiadł i przeszedł dookoła,
żeby otworzyć Lizzi drzwi, ale ona zrobiła to
pierwsza.
- Pozwól mi być rycerskim - poprosił cicho.
40 POKONA CZAS
Podał jej rękę i pomógł wysiąść. Kiedy podniosła
gÅ‚owÄ™, ujrzaÅ‚a najwspanialszy dom, jaki kiedykol­
wiek zdarzyło jej się widzieć. Miał niewiele okien
i pomyślała, że w środku musi być dość ciemny.
- Druga strona to jedno wielkie okno. Wychodzi
na dolinę. Teraz oczywiście nic nie zobaczysz, ale
uwierz mi, widok jest cudowny. Sam dom jest dość
nietypowy, ale mnie siÄ™ podoba.
- Brzmi bardzo zachęcająco - powiedziała wolno
Lizzi, a jej twarz rozjaśnił uśmiech. - To chyba
niezwykłe miejsce, prawda?
- Zobaczysz sama.
RozejrzaÅ‚a siÄ™ dookoÅ‚a. Pomalowany na kremo­
wo dom wyglądał, jakby miał tylko jedno piętro,
choć w rzeczywistoÅ›ci byÅ‚o inaczej. KsztaÅ‚tem przy­
pominał literę L, której krótsze ramię lekko się
wznosiÅ‚o, górujÄ…c nad głównÄ… częściÄ… budynku. Po­
deszli do drzwi wejściowych, które znajdowały się
w miejscu połączenia obu skrzydeł. Obszerny hol
ciągnął się w dwie strony. Po lewej znajdowały się
schody, które, jak sądziła, prowadziły do sypialni.
W prawej części ujrzaÅ‚a kilka drzwi, które praw­
dopodobnie zamykały pokoje gościnne.
To, co najbardziej rzucaÅ‚o siÄ™ w oczy, byÅ‚o do­
kÅ‚adnie na wprost niej. BÅ‚Ä™kitne, poÅ‚yskujÄ…ce, od­
bijające światło ogrodowych lamp...
- Czy to basen? - zapytała z niedowierzaniem.
- Tak. To jeden z powodów, dla których kupiłem
ten dom. Chłopcy uwielbiają pływać, a ja spędzam
tyle czasu na bloku operacyjnym, że muszę mieć coś,
co pozwoli mi utrzymać kondycję. W przeciwnym
razie dorobię się żylaków i wyrośnie mi garb!
- Po co od razu popadać w skrajnoÅ›ci! - roze­
śmiała się. - Czy jest podgrzewany?
- Jasne! Za nic w świecie nie wszedłbym do
lodowatej wody. Chcesz popływać?
POKONA CZAS 41
- Teraz?
Przytaknął, ale odmówiła. Nie chciała, żeby zle
zrozumiał jej intencje. Noc była taka ciepła...
Przeszli do części mieszkalnej, która zajmowała
parter i piętro. Drewniany sufit opadał łagodnie
w dół, stykając się na końcu z ogromną szklaną
ścianą.
- Ross, to jest niewiarygodne!
Uśmiechnął się z dumą.
- Dziękuję. Zakochałem się w tym widoku od
pierwszego wejrzenia. Mam kilka pomysłów, jak
urządzić to wnętrze. Kiedy przywiozą meble, tu
zrobię jadalnię, a niżej będzie salon - pokazał ręką.
Zeszli kilka stopni w dół i znalezli siÄ™ w ogrom­
nym, prawie pustym pokoju. Stał tam tylko bujany
fotel obity kremową skórą i mały telewizor. Pod
ścianą dostrzegła stos pudeł, a przed kominkiem
miękki, biały dywan.
- Usiądz, proszę. Rozpalę ogień i zrobię kawę.
Zrzuciła buty i usiadła w fotelu podkurczając
nogi. Westchnęła z zadowoleniem.
- Lubisz kremową skórę, prawda?
- Tak. Dodatki bÄ™dÄ… ciemnozielone jak w samo­
chodzie.
%7łachnęła się na wspomnienie wypadku.
- Nie martw się, skarbie, już ci przebaczyłem.
Ogień zaczął się palić i Ross poszedł do kuchni.
Po chwili doszły ją stamtąd jakieś dziwne dzwięki,
więc postanowiła sprawdzić, co się stało.
- Jeszcze nie rozpakowałem ekspresu do kawy
i pomyślałem, że jeśli trochę pohałasuję, to...
Wybuchnęła głośnym śmiechem, lecz po chwili
zamilkła, jakby sama przeraziła się własnej radości.
- Lizzi? Co się stało?
-Mój Boże! Nie śmiałam się tak od czasu...
Och, Ross...
42 POKONA CZAS
Objął ją i mocno przytulił do siebie. Poczuła się
tak dobrze, tak bezpiecznie! Silne ramiona chroniły
ją przed całym złem tego świata. Już tak dawno
żaden mężczyzna nie obejmował jej i nie pocieszał
w ten sposób, że zapomniała, jakie to wspaniałe
uczucie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •