[ Pobierz całość w formacie PDF ]
biżuterią:
- Tiens! Mam sobie sama otworzyć drzwi? Chyba wiesz,
że to twój obowiązek!
- Pardon, mademoiselle - zawołała Jolanta. - Proszę
wybaczyć, zapatrzyłam się na panią.
Co było zresztą zgodne z prawdą. Nie wyobrażała sobie,
by kobieta mogła mieć na sobie tyle kosztowności, a zarazem
tak mało ubrania. Gdy bowiem aktorka podniosła się z
miejsca, Jolanta aż się zarumieniła, widząc, że aktorka, w
peniuarze zarzuconym na koszulę nocną, była praktycznie
naga. Nawet dziwactwa zawodu aktorki nie tłumaczyły tak
skandalicznego ubioru. Była zadowolona, że Piotr nie widzi
jej w tym stroju.
Podbiegła do drzwi salonu i otworzyła je z rozmachem.
Teraz dopiero zrozumiała, dlaczego aktorka uważała za
konieczne tak teatralne wejście na obiad.
Oto pośrodku salonu, jeszcze wspanialej wyglądający niż
przedtem - stał książę.
Jeśli budził lęk odziany w płaszcz podróżny, to teraz, w
stroju wieczorowym, był bardziej dostojny i władczy niż
niejeden król. Ale nie sprawiła tego ani nieskazitelna biel
krawata, ani czarne jedwabne spodnie, podwiązane w
kolanach diamentowymi spinkami, ani nawet postawa sułtana,
oczekującego na hołd poddanych. To ten lekceważący wyraz
twarzy - pomyślała Jolanta - czynił go tak przerażająco
wspaniałym. Mimo leniwie półprzymkniętych powiek, ust
układających się w szyderczy uśmiech, jego postać sprawiała
na niej wrażenie nieodparcie tętniącej życiem, choć starał się
to ukryć.
Gabriela Dupre stanęła dokładnie w takiej pozie, jak
uczyniłaby to na scenie, aby książę mógł ją ujrzeć w tym
mieniącym się drogimi kamieniami negliżu. Lecz w jego
oczach Jolanta dostrzegła zaledwie błysk jakby zdziwienia.
Z cichym okrzykiem, któremu starała się nadać szczere
brzmienie,(choć Jolanta była pewna, że udaje), aktorka
pospieszyła ku księciu.
- Mon cher, przebacz, jeśli kazałam ci czekać. Drżałam
wprost z niecierpliwości, by być z tobą i nie zmarnować ani
chwili z tego cennego czasu, gdy jesteśmy razem. Lecz muszę
przyznać, że jestem odrobinę zmęczona po tak okropnej
podróży.
- Wyglądasz zachwycająco - zauważył książę, ujmując jej
dłoń i podnosząc ją do ust. - To właśnie chciałaś usłyszeć -
dodał z przekąsem.
Mówił świetną francuszczyzną z paryskim akcentem.
- Tylko wtedy, jeśli naprawdę tak uważasz - odparła
Gabriela Dupre. - A jeśli nie chcesz, bym była całkowicie i
bez reszty zrozpaczona, to musisz tak uważać!
W takim razie oczywiście tak uważam - odparł książę.
Pocałował ją powtórnie w rękę, a gdy to czynił, Jolanta
zauważyła, jak jego wzrok na ułamek sekundy spoczął na niej.
To jej przypomniało, że znów się zagapiła, pochłonięta
fascynującym widokiem tych dwojga tak interesujących i
niezwykłych ludzi. Z cokolwiek spóznionym dygnięciem
wycofała się z salonu przez otwarte drzwi, zamykając je za
sobą.
Szczerze ubawiona, chichocząc, zabrała się do sprzątania
sypialni. Włożyła na miejsce wyjętą biżuterię i zatrzasnęła
puzdro, zamykając je na klucz. Potem zadzwoniła po służbę
pokojową, by uprzątnięto wodę po kąpieli. Dopiero wtedy
odważyła się pójść na poszukiwanie Piotra.
Była wolna przynajmniej na trochę. Obiad u księcia na
pewno potrwa przez czas jakiś, a w każdym razie wątpiła, czy
aktorka będzie miała trudności z rozebraniem się do snu. Tyle
jednak wiedziała z obserwacji Anety, pokojówki jej matki, że
musi czekać na swą panią, niezależnie od tego, o której uda się
ona na spoczynek.
Gdy pokój aktorki został uporządkowany, Jolanta pobiegła
na drugie piętro. Wprawdzie spodziewała się, że będzie na nią
czekał, lecz mimo to poczuła ulgę, widząc go leżącego na
łóżku.
- A, jesteś! - powitał ją w progu. - Już myślałem, że nigdy
nie przyjdziesz.
- Nie miałam odwagi odejść wcześniej - usprawiedliwiała
się Jolanta. - Ach, Piotrze, mam ci tyle do opowiedzenia! Nie
mogłam się doczekać, kiedy ci opowiem, co to za dziwna
para, mademoiselle Dupre i książę.
- Spijasz pewnie samą śmietankę, jak nasi pracodawcy -
zauważył Piotr. - Opowiesz mi o tym przy jedzeniu. Jestem
głodny jak wilk.
- Obawiałam się, że tak będzie - uśmiechnęła się Jolanta.
- Musiałem załatać wszystkie dziury, które zostawiłaś -
powiedział Piotr, jakby nie chciał jej oddać palmy
pierwszeństwa.
- Co masz na myśli? - spytała.
- Wydobyłem od pana Hartleya, że mamy jadać w sali dla
kelnerów, i oczywiście za wszystko płaci książę.
- To świetnie! - zawołała.
- Oczywiście wiesz kim on jest?
- Kto, książę?
- A o kim mógłbym mówić?
- Nie słyszałam jego nazwiska.
- To książę Ilkestonu. Mówi ci to coś?
- Chyba czytałam o nim w gazetach.
- No pewnie, że czytałaś. To na pewno najważniejszy
pośród książąt Wielkiej Brytanii. Ustępują mu godnością tylko
członkowie rodziny królewskiej. Jest marszałkiem dworu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]