[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ratując tonącego chłopca, że sama w to uwierzyła.
Jordan popatrzył na swoją butelkę, następnie wypił do końca piwo i
również rzucił ją do koła. Wylądowała obok butelki Treya i rozbiła się na
dwie części.
- A moja mama spała z prawnikiem ojca, a ojciec spał z najlepszą
przyjaciółką mojej matki.
64
RS
Przez dłuższy czas Trey się nie odzywał, a pózniej zaczął się śmiać.
Najpierw spokojnie, a pózniej coraz głośniej. Po chwili Jordan przyłączył
się do niego i wreszcie spadli z maski na ziemię i razem skręcali się ze
śmiechu w kurzu gruntowej drogi.
Pózniej każdy z nich rozpoczął swoje własne życie. Jordan wyjechał
do college'u, a Trey zaczął prowadzić rodzinne ranczo, ale o Williamie
Blackhawku już nigdy więcej nie rozmawiali.
Dopiero kilka tygodni temu Trey zadzwonił do niego, żeby
powiedzieć, że on i jego siostry odziedziczyli mnóstwo pieniędzy po
dziadku, którego nigdy nie znali. Była to ogromna suma. Dla każdego z
nich szacunkowo wynosiła około dwunastu milionów dolarów.
Zmieszne, jak szybko może się zmienić życie, pomyślał Jordan.
Wypuścił z ust kółko dymu z papierosa i patrzył, jak powoli rozprasza się
w powietrzu. W mgnieniu oka.
Tak jak jego związek z Alexis.
Usłyszał skrzypnięcie drzwi za sobą i nie odwracając się, wiedział,
że to była ona. Czekał na nią, delektował się świadomością, że tym razem
to ona musi przyjść do niego.
Z kieliszkiem czerwonego wina w ręku stanęła obok niego, oparła
ramiona na balustradzie i popatrzyła na wybieg, gdzie jeden z
pracowników rancza pracował z dereszowatą klaczą.
- Miły wieczór - rzuciła tak od niechcenia, jakby zdejmowała jakiś
kłaczek ze swego ładnego, niebieskiego swetra, który miała na sobie.
- Co powiedziałaś?
- Kiera chłodzi teraz deser. - Powoli sączyła wino. -Tak ładnie
pachnie, że chyba mu się nie oprę, mimo że grozi mi to przytyciem.
65
RS
Odwrócił głowę w jej stronę i patrzył na nią poprzez obłok dymu z
papierosa dryfującego wolno do góry. Jej figura jego zdaniem była bez
zarzutu.
- Aadnie wyglądasz, Allie.
Prześlizgnęła się po nim wzrokiem, ale się nie odezwała. Zaczęła się
przyglądać jastrzębiowi, który wzbijał się ku górze, a potem znikał za
wierzchołkami drzew.
- Uważam, że obiad się udał - odezwała się w końcu, żeby przerwać
ciążące milczenie.
- Kiera zawsze była kucharką robiącą wrażenie. -Jordan skinął głową
potwierdzająco. - A fakt, że Cookie pozwolił jej przygotować
własnoręcznie obiad w swojej kuchni, jest jeszcze bardziej zadziwiający.
- Ale nie bez nadzoru - zauważyła Alexis. - I oczywiście nie bez
zrzędzenia, że te wszystkie szkoły uczące gotowania zmieniły ją w
przemądrzałą, popisującą się kucharkę. Ale ja nie mówiłam o posiłku,
Jordanie, i ty dobrze o tym wiesz.
- Pewnie miałaś na myśli to, że twój przyjaciel i twój mąż nie skakali
sobie do gardła podczas obiadu?
- Nie jesteś moim mężem - sprostowała. Jej oczy zabłysły, a usta się
zacisnęły. - Ale rzeczywiście, doceniam to, że przez cały czas posiłku
zachowywałeś się uprzejmie.
- Czy otrzymam nagrodę za dobre sprawowanie? Przechyliła głowę
w znany mu sposób świadczący o irytacji.
- Postaram się, żebyś dostał dodatkową porcję deseru.
- Druga najlepsza rzecz po moim pierwszym wyborze.
- Jordanie...
66
RS
- Opowiedz mi o Wolf River - poprosił, zanim zdążyła zacząć na
niego krzyczeć. - O tych wszystkich twoich kuzynach z rodu Blackhawk, o
których do tej pory nic nie wiedziałaś.
- Nie ma wiele do opowiadania. - Wzruszyła ramionami i wypiła łyk
wina. - Jeszcze nikogo z nich nie spotkałam. Trey nie mówi zbyt wiele, ale
Kiera i Alaina uważają, że oni wszyscy są wspaniali. Wprost trudno
uwierzyć, że są tacy serdeczni, szczególnie jeśli się wezmie pod uwagę,
kim był nasz ojciec i jak wiele złego im wyrządził.
Jordan wiedział, że William Blackhawk był łajdakiem pierwszej
klasy, bez sumienia i skrupułów. Oszukiwał i kłamał. Ukradł pieniądze
swoich braci i pozbył się z domu własnych bratanic i bratanków, kiedy
zginęli ich rodzice. Prowadził podwójne życie, jedno w Wolf River, a
drugie w Stone Ridge, i obydwa były nikczemne. Kiedy zginął trzy lata
temu w katastrofie lotniczej, Jordan pomyślał, że dzięki temu świat stanie
się lepszy.
- W każdym razie - stwierdziła Alexis, biorąc głęboki oddech -
niedługo się z nimi spotkam. Nawet Dillon zamierza przyjechać na ślub
Kiery.
- Dillon?
- Wyobraz sobie, że kiedy uważaliśmy, że znamy już wszystkich i
wszystko - kontynuowała, potrząsając głową - wtedy dowiedzieliśmy się,
że syn Williama, który mieszka w Wolf River, Dillon, został spłodzony
przez brata Williama. Tak więc nie jest naszym przyrodnim bratem, jak
myśleliśmy, tylko kuzynem.
67
RS
Trey wyjaśniał mu już zagmatwanie drzewo genealogiczne swojej
rodziny, ale Jordan ciągle próbował przetrawić wszystko sam. Zapatrzył
się na dym z papierosa unoszący się do góry.
- Powiedziałaś o tym wszystkim Matthew? Zesztywniała i spojrzała
na niego.
- Dlaczego powinnam mu o tym powiedzieć?
- Myślałem, że twoje uczucia do niego są poważne - powiedział
swobodnie.
- A co, jeśli są? - Przechyliła głowę. - Jordanie, minęło już osiem lat.
To bardzo długo.
- A może właśnie ten czas był nam potrzebny.
- Byliśmy wtedy dziećmi - powiedziała spokojnie. -Czy rzeczywiście
tak ci się trudno przyznać, że popełniliśmy wtedy błąd?
- Nie wierzę w błędy, Allie. - Chciał, żeby na niego spojrzała, chciał
wiedzieć, co naprawdę myśli. - Każdy krok, który zrobiliśmy, każde
potknięcie, każdy upadek. Jeśli nawet było to złe, to ciągle jest prawdziwe.
Spojrzała na niego. Na jej twarzy malowało się pomieszanie niewiary
z nieufnością.
- Od jak dawna stałeś się takim filozofem?
- A ty od kiedy stałaś się taka cyniczna?
- Jestem realistką - odparowała. - Szczęśliwą realistką. Po raz
pierwszy w swoim życiu mam wszystko, czego zawsze pragnęłam.
Wymarzony, wprost niewiarygodnie piękny własny dom, fantastyczną
pracę i pieniądze. I stosunki.
Jordana cieszył fakt, że od momentu, kiedy Matthew poszedł z
Treyem oglądać stajnie, Alexis nawet o nim nie wspomniała. A co
68
RS
najważniejsze, w jej głosie brak było przekonania. Nie był pewny, czy
próbowała przekonać o swoim szczęściu jego czy siebie.
Dzwięk telefonu komórkowego przerwał tę spokojną, wiejską sjestę i
Jordan zobaczył Matthew sięgającego do kieszeni po telefon. W czasie,
gdy Matthew rozmawiał przez telefon, Trey ustalał coś z robotnikiem
rancza prowadzającego dereszowatą klacz.
- Podpisz papiery, Jordanie - poprosiła Alexis, kiedy Matthew
wsunął z powrotem telefon do kieszeni i razem z Treyem zaczął iść w
kierunku domu.
- A co będzie, jeśli nie zechcę tego zrobić? Z trudem złapała oddech.
- Nie mam pojęcia, w jaką grę ze mną grasz, ale chcę, żebyś jej
zaprzestał.
Potrząsnął wolno głową.
- To nie jest gra.
- Gra? - Buty Treya zastukały na pierwszym stopniu schodów
prowadzących na ganek. - O jakiej grze mówicie?
- Alexis pytała mnie właśnie, czy dziś wieczorem grają Rangersi -
poinformował go Jordan, wydmuchując kłąb dymu papierosowego.
Matthew zmarszczył brwi.
- Nie wiedziałem, że interesujesz się baseballem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •