[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i tak, o czym również informowała mnie babka, że trzeba mądrym dyplomem podetrzeć sobie
tyłek, jak nie ma pod ręką innego papieru, albo pieniędzmi napalić w piecu, żeby nie zamarznąć
na śmierć.
Bohaterstwo i pozy
Gdyby w tamtym czasie ktoś śmiał mi powiedzieć, że w przyszłości nie będę panią Tadziową, to
tak jakby zadał śmiertelny cios naszej cicho i grupowo przygotowywanej wojnie prowadzonej
pod czujnym okiem Lecha Wałęsy i kilku pomniejszych orędowników nowej Polski wiszących
na ścianach pokoju. Pomniejszych zresztą co chwila przybywało. Armia sprzymierzeńców
wycinanych z gazetek, a nawet fotografowanych en facena zebraniach ruchu, zwierała tynkowe
szeregi. Coraz liczniej przykrywała odchodzącą ze ścian farbę i zaprzeczała, zgodnie z nazwą
Solidarność , naszej politycznej samotności. Chętnie zerkałam na tę ścianę i każdego dnia
byłam bardziej pewna nadchodzącego zwycięstwa.
Gdyby więc znalazł się śmiałek twierdzący, że wojnę to może wygramy, ale Tadziową żoną
nie będę, roześmiałabym mu się prosto w nos. Tę pewność siebie zdobyłam nie tylko na ciasnej
kanapie Tadzia. Ona dojrzewała we mnie każdego dnia, który pracowicie poświęcałam
sprawie . Sprawa wymagała przede wszystkim czasu. Nic więc dziwnego, że wykładowcy
zaczynali przyglądać mi się z pewnym niepokojem.
Myślę o wytypowaniu pani na stypendialny wyjazd. Do Londynu kusił mnie doktor
Cezary %7łyrak. Proszę mi w tym pomóc i wziąć się do roboty.
Jak miałam wytłumaczyć doktorowi %7łyrakowi, że roboty to ja mam pełne ręce? Pełne
naręcze bibuł. Popołudnia wypełnione bywaniem w pewnych miejscach, czas podzielony na
spotkania z pewnymi ludzmi& Gdybym mogła przed doktorem uwolnić się od choćby grama
narodowej tajemnicy, zasugerować delikatnie, jak ważną rolę odgrywam dla zbliżającego się
jutra naszego smutnego kraju, myślę, że doktor %7łyrak spojrzałby na mnie inaczej. Ze
zrozumieniem.
%7łyrak był bardzo smutnym doktorem. Aż korci, by go nazwać programowo smutnym
doktorem. Wyjątkowo dobrze ze swoją powagą wpisywał się w duszną atmosferę otaczającej nas
zewsząd tajemnicy. Nie zdziwiłabym się, gdyby dobierał szare garnitury inspirowany widokami
z okna hotelu asystenckiego. Niewątpliwie istniały powody pozwalające uznać doktora za
jednego z nas, ale delikatność w doborze personalnym, jak mówił Tadzio, zakładała najdalej
posuniętą ostrożność.
Zamiast więc zasugerować doktorowi naszą światopoglądową jedność, oświadczyłam tylko,
że zrobię wszystko, aby zasłużyć na Londyn. Mam wprawdzie problemy rodzinne, jednak zrobię
wszystko.
Prawdą były kłopoty rodzinne. Zawsze je miałam, nawet gdy uczestnicy wojny domowej
powiewali w swoją stronę białymi chusteczkami do nosa. Natomiast nie było prawdą, że zrobię
wszystko dla nauki. W tym bowiem czasie robiłam wszystko dla Tadzia, niezależnie od tego, jaką
powiewałby flagą i w czyją stronę. I po tym poznawałam, że jestem szczęśliwie zakochana.
Tadzio miłość do mnie też jakby trzymał w ścisłej konspirze. Cenzurował każdy pocałunek,
a nasze zbliżenia planował tak starannie, jakbyśmy mieli zamiast uprawiania seksu wysadzać
w powietrze budynek KC.
Bądz cierpliwa przypominał, zaledwie dotykając mojej dłoni. Miłość i polityka
wymagają czasu.
Z ówczesnej cierpliwości, w jaką się uzbroiłam, dałoby się zbudować wyższy płot aniżeli
ten, który patriotycznie i symbolicznie przesadził nasz ideowy przywódca. Moja cierpliwość
początkowo zasługiwała na order, ale z czasem wygasła jak ostatnia raca wystrzelona przez
ZOMO i poza gryzącym dymem nic z niej nie zostało.
Na wyjazd do Londynu załapała się głupia Joanna. Jedynym pocieszeniem było to, że głupia.
Politycznie. Jej głowa-skaner, potrafiąca wczytać największą liczbę podręczników, zawodziła,
gdy chodziło o myślenie społeczne. Jednak Joannie ta mózgowa usterka wcale nie przeszkadzała
cieszyć się z nagrody. Wzięła moje papiery, wsiadła na mój prom i pojechała do mojego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]