[ Pobierz całość w formacie PDF ]
130
RS
Spotkali się wzrokiem. Fran zobaczyła w jego o-czach
niewypowiedzianą wiadomość i uśmiechnęła się. Tak bardzo się
zaangażował, wziął sobie do serca tę nową dietę, potraktował ją z całą
powagą, choć wiedziała, że się bał ze względu na nią, gdyby znowu coś
nie wyszło. Stanęła na czubkach palców i musnęła jego wargi, a potem
wyjęła z lodówki szufladę z owocami.
- Dwa koktajle - powiedziała radośnie.
Krojąc owoce, zastanawiała się, kiedy rodzina Mikę^ zostawi ich w
spokoju, żeby mogli wrócić do łóżka i kontynuować to, co zaczęli...
To były wspaniałe dni.
Fran urwała się z farmy i zawiozła Mike'a na zmianę gipsu i zdjęcie
szwów. Noga goiła się dobrze, opuchlizna już prawie zeszła, więc założyli
mu lekki gips, z którym mógł chodzić, i kazali zacząć przybierać na
wadze.
Co oznacza, że Mike może być bardziej aktywny. Postanowili to
wykorzystać. Pojechali do Penhally i zjedli lunch w pubie U
Przemytników. Siedzieli w słońcu na murku na nabrzeżu i obserwowali
dzieci bawiące się na molo, a potem wrócili do domu i poszli do łóżka.
Kochali się, dopóki harmider w kuchni nie powiedział im, że dojenie
dobiegło końca i Joe wrócił z Brodie.
Fran ubrała się i zeszła na dół. Mike dołączył do niej kilka chwil
pózniej, gdyż ubierał się wolniej. Jeśli rodzina umyślnie udawała
obojętność, Fran wcale się tym nie przejmowała. Odzyskała męża, którego
kochała od lat. A już bała się, że go straciła. Nie zamierzała płonąć ze
wstydu, że spędza z nim czas w ich własnym domu.
Nawet jeśli to było popołudnie!
131
RS
- Dacie sobie bez nas radę dzień czy dwa? - spytał Mike, podchodząc
do Fran i obejmując ją ramionami.
To była tak oczywista deklaracja uczuć, że nie mogli jej nie
zrozumieć.
Odpowiedzieli zgodnym chórem:
- Jasne.
- Wybieracie się gdzieś? - zapytała Sarah.
Joe zaczął coś mówić, ale Sarah dała mu kuksańca w bok. Joy i
Russel wymienili spojrzenia i uśmiechy.
- Wyskoczylibyśmy do Falmouth, jeśli pogoda się nie zepsuje -
odparł Mike. - Jeszcze niczego nie zaplanowaliśmy, ale skoro i tak jestem
bezużyteczny, a Fran od wieków nie miała wakacji, pomyśleliśmy, żeby
się gdzieś wyrwać. Zajmiecie się Brodie do niedzieli?
- Oczywiście - zapewnił Joe. - Wybraliście już hotel czy pensjonat?
Mike wzruszył ramionami.
- Nie, zobaczymy, dokąd droga nas zaprowadzi.
Ostatecznie znalezli miły hotelik na szczycie klifu z pięknym
widokiem na skaliste kornwalijskie wybrzeże. Zarezerwowali pokój na
dwie noce, korzystając z tego, że ktoś właśnie odwołał rezerwację, i spę-
dzili większość czasu w łóżku, kochając się leniwie, poznając się na nowo
i rozmawiając.
Rozmawiali jak nigdy przedtem, o wszystkim i o niczym. O
wszystkim poza dzieckiem. To był temat tabu, którego unikali przy
obopólnej milczącej zgodzie. Liczyło się tylko to, że się kochają.
Wszystko inne było wyłącznie ozdobnikiem, jak lukier na torcie.
132
RS
A potem, wypoczęci i zadowoleni, bliżsi sobie niż kiedykolwiek
wcześniej, wrócili do domu, ponieważ oczekiwali wizyty Sophie. Wtedy
dopiero Mike poruszył zakazany temat.
- Zniesiesz to jakoś? - spytał, a Fran się uśmiechnęła, ze zdumieniem
stwierdzając, że da sobie radę.
- Tak - zapewniła go. - Nie mogę się już doczekać Sophie.
Sophie przepełniał radosny entuzjazm. Kirsten i Andrew
poinformowali ją już o dziecku. Była tym całkowicie zaabsorbowana.
Mówiła o tym bez przerwy, ledwie wspomniała o wakacjach. Fran cieszyła
się, że już sobie poradziła z tym tematem, bo gdyby to działo się
wcześniej, zanim spędzili z Mikiem dwa dni cudownej idylli, z trudem by
to tolerowała.
Wieczorem Sophie przytuliła się do niej, po raz pierwszy od chwili
przyjazdu usiadła spokojnie i powiedziała:
- Chciałabym, żebyś ty też miała dziecko, bo wtedy miałabym
dzidziusia w obu domach.
Fakt, że Sophie wciąż uważała ten dom za swój, mimo że
wyprowadziła się stąd z matką parę lat temu i miała teraz nowy dom,
poruszył Fran do łez. Przytuliła dziewczynkę, podniosła głowę i spotkała
się wzrokiem z Mikiem. Posłała mu wspierający uśmiech, bo zauważyła,
że zacisnął wargi, a jego oczy błyszczą podejrzanie.
- Byłoby miło, prawda, Mike? - odezwała się. - Musimy o tym
pomyśleć.
- Może kiedyś, kochanie - odparł łagodnie, patrząc na Sophie, ale
Fran czuła, że jego słowa są przeznaczone dla niej. - Aha, a poza tym, jak
133
RS
maluch będzie płakał nocami i nie da ci spać, u nas znajdziesz trochę
spokoju - dodał, tym razem zdecydowanie zwracając się do córki.
Sophie zmarszczyła nos.
- Niemowlaki ciągle płaczą, prawda? I tak dziwnie pachną. Mama
Suzie ma dzidziusia. Zmieniała mu pieluszkę, jak u nich byłam. Okropny
zapach.
Fran zaśmiała się i znów ją przytuliła, a potem wstała.
- Młoda damo, pora spać.
- Już? Nie widziałam was całe wieki.
- Tylko dwa dni dłużej niż zwykle, nie przesadzaj - rzekł Mike
rozbawiony i podniósł córkę z sofy.
Kiedy przerzucił ją przez ramię, skrzywił się, czując ból żeber. Fran
szybko podała mu kulę, której używał teraz jako laski. Sophie chichotała
na jego ramieniu.
- Położysz ją sam, czy mam ci pomóc? - spytała Fran, widząc, jak
Mike kuśtyka.
- Poradzę sobie - zapewnił ją.
U stóp schodów zsunął Sophie na podłogę, klasnął w dłonie i pogonił
ją na górę. Sophie wygrała ten wyścig bez trudu, gdyż jemu wchodzenie
po schodach nadal sprawiało kłopot. Po chwili Fran słyszała jego ciężkie
kroki na podeście, wybuch śmiechu i pisk, który odbijał się echem od
ścian. Miała nadzieję, że Mike nie przeciąży sobie kolana.
A zresztą, pomyślała, jest dorosły, a ona nie jest jego matką, żeby go
wciąż pilnować. Ma już jedną matkę, która troszczy się o niego ponad
miarę, więc druga mu niepotrzebna.
134
RS
Poszła do kuchni i zaparzyła herbatę z kopru włoskiego. Kiedy
załadowała zmywarkę, Mike wrócił na dół.
- Już śpi?
- Uhm. - Podszedł do niej, objął ją i wciągnął powietrze nosem. -
Aadny zapach.
- Herbata z kopru włoskiego - oznajmiła, odwracając do niego
głowę.
- Naprawdę? - Zmrużył podejrzliwie oczy.
- Tak. Spróbuj, bardzo odświeżająca.
Popatrzył na nią z powątpiewaniem, ale potem jego oczy zabłysły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]