[ Pobierz całość w formacie PDF ]
półgłosem mały Belg.
A miała, miała! Był syn Rufusa Biglanda, bardzo porządny chłopiec,
Ted. Ale skąd znowu! Nasza wielka dama spojrzeć na niego nie chciała.
Zawsze irytowały mnie jej fochy i górne tony.
Czy młody Bigland nie miał do niej urazy za takie traktowanie?
zapytał Belg.
Naturalnie, że miał! Twierdził, że ta młoda osoba robi słodkie oczy do
pana Rodericka. To wiem z pewnością i nie dziwią mnie wcale pretensje
młodego Biglanda.
Ani mnie wtrącił Poirot. Bardzo mnie zainteresowały wypowiedzi
szanownej pani. Należy pani do osób, które posiadają dar charakteryzowania
ludzi w kilku zwięzłych zdaniach. Nareszcie mam dokładne pojęcie o Mary
Gerrard.
Proszę pamiętać, że nie powiedziałam ani słowa przeciwko niej. Nie
pozwoliłabym sobie nigdy na nic podobnego. Ta młoda osoba leży w grobie.
Atoli muszę przyznać, że narobiła nie lada zamieszania.
Nie wiadomo, jak się to wszystko skończy podszepnął zręcznie mały
Belg.
Z ust mi pan wyjął te słowa! ożywiła się pani Bishop. Ach, gdyby
moja ukochana, biedna pani nie umarła wtedy... Mój Boże! Teraz rozumiem,
że to był doprawdy akt miłosierdzia. Nie mam pojęcia, jak skończyłoby się to
wszystko!
Nie bardzo rozumiem wtrącił Poirot.
Zdarzały się i zdarzają różne rzeczy podjęła z namaszczeniem była
gospodyni z Hunterbury. Coś podobnego zaszło w rodzinie, gdzie służyła
moja siostra. Kiedy zmarł stary pułkownik Randolph, okazało się, że ograbił
własną żonę i cały majątek do ostatniego pensa zostawił jakiejś dziewczynie
lekkich obyczajów, która mieszkała w Eastbourne. A stara pani Dacres,
chociaż była zamężna i miała dzieci, zapisała wszystko organiście, takiemu
młodemu człowiekowi z długimi włosami.
Zmierza pani do tego, że pani Welman mogła zostawić grube pieniądze
Mary Gerrard?
Nie zdziwiłabym się wcale! zawołała starsza dama. Nie wątpię, że do
tego dążyła ta młoda osoba. Powiem więcej, proszę pana. Gdybym ośmieliła
się pisnąć słowo, to pani Welman wpadłaby w złość, chociaż byłam u niej
przez blisko dwadzieścia lat. Nie ma wdzięczności na tym świecie! Człowiek
robi, co może i nie znajduje uznania.
Niestety! westchnął Poirot. To głęboka prawda.
Ale zło, proszę pana, nie zawsze triumfuje.
Słusznie! Mary Gerrard nie żyje.
Odeszła na wieki powiedziała starsza dama. Nie naszą sprawą sąd
nad nią.
Okoliczności jej śmierci wydają się niezrozumiałe zabrał znów głos
Herkules Poirot.
Ach, ta policja i jej nowomodne metody! westchnęła pani Bishop.
Czy to do pomyślenia, żeby panna Elinor, dobrze wychowana panienka z
towarzystwa, mogła być trucicielką? Nawet mnie próbują w to wciągnąć.
Podobno miałam mówić, że panna Elinor zachowywała się osobliwie.
Chyba tak było? wtrącił Poirot.
Cóż dziwnego? obruszyła się starsza dama. Przecież to delikatna,
wrażliwa młoda istota. Szła porządkować rzeczy po zmarłej ciotce. To przykra
sprawa.
Poirot jeszcze raz pokiwał głową ze zrozumieniem.
Lżej by jej było w towarzystwie pani powiedział.
Zaproponowałam, że z nią pójdę, ale podziękowała, nawet szorstko.
Rzecz zrozumiała. Panna Elinor zawsze była dumna i powściągliwa. Mój
Boże! Szkoda, że się nie zgodziła!
Nie przyszło pani na myśl, żeby pójść za nią?
Drogi panie odparła godnie była gospodyni z Hunterbury. Ja nie
chodzę tam, gdzie nie jestem mile widziana!
Poirot zrobił pokorną minę i podjął układnie:
Ponadto miała pani niewątpliwie własne ważne sprawy do załatwienia.
Pani Bishop westchnęła.
Jak dziś pamiętam, dzień był szczególnie parny, gorący. Poszłam na
cmentarz, żeby w dowód szacunku położyć kilka kwiatków na grobie
nieboszczki, pani Welman. Długo tam odpoczywałam, bo upał zmógł mnie
zupełnie. Kiedy wróciłam do domu na obiad, moja siostra przeraziła się, że
taka jestem zgrzana. Powiedziała, że nigdy nie powinnam wychodzić w takie
gorące dnie.
Zazdroszczę szanownej pani powiedział mały Belg spoglądając z
uznaniem na starszą damę. To miło nie mieć sobie nic do wyrzucenia po
zgonie bliskiej osoby. Pan Roderick Welman żałuje niewątpliwie, że ostatniej
nocy nie odwiedził ciotki, chociaż nie wiedział przecież, że końca należy
oczekiwać tak rychło.
Pan się myli, proszę pana! rzuciła żywo pani Bishop. Pan Roderick
był tamtej nocy w pokoju ciotki. Wiem z pewnością, bo znajdowałam się
wtedy na korytarzu. Usłyszałam, że pielęgniarka zbiega po schodach, więc
chciałam zajrzeć do mojej biednej pani, sprawdzić, czy jej czego nie potrzeba.
Wie pan, jakie są pielęgniarki... Lubią przebywać w kuchni, plotkować ze
służbą albo ją zanudzać, bo im się zachciewa Bóg wie czego. Chociaż trzeba
przyznać, że siostra Hopkins zachowywała się lepiej od rudej Irlandki. Nie
gadała tyle i mniej się naprzykrzała. Otóż, jak już powiedziałam, chciałam
zajrzeć do sypialni pani Welman i przekonać się osobiście, czy wszystko w
porządku. Właśnie wtenczas pan Roderick wszedł do pokoju ciotki. Nie wiem,
czy go poznała, ale w każdym razie pan Roderick nie ma sobie nic do
wyrzucenia.
Dobrze się stało bąknął Poirot bo to zdaje się trochę nerwowy młody
człowiek.
Powiedziałabym, przewrażliwiony. Taki był zawsze.
Proszę pani! podjął z respektem detektyw. Dzięki naszej rozmowie
nabrałem wysokiego mniemania o trafności sądów szanownej pani. Tak
między nami... Co pani myśli o śmierci Mary Gerrard?
Prosta sprawa! Dziewczyna jadła obrzydliwą pastę rybną od Abbotta.
Przecież tam miesiącami trzymają słoiki na półkach. Mój cioteczno-cioteczny
brat tak się raz rozchorował po krabach z puszki, że o mało co nie umarł.
Ale w zwłokach wykryto morfinę! zaprotestował mały Belg.
Nic mi nie wiadomo o żadnej morfinie! Nie zna pan lekarzy? Powiedzieć
im tylko, że mają czegoś szukać, a z pewnością znajdą. Zepsuta pasta rybna
im nie wystarczy!
Nie podejrzewa pani, że Mary Gerrard odebrała sobie życie? zapytał
Herkules Poirot.
Ona? rzuciła wzgardliwie pani Bishop. Także pomysł! Przecież
postanowiła wydać się za pana Rodericka. Z pewnością nie odebrałaby sobie
życia!
Rozdział dwunasty
Była niedziela, więc Poirot zastał Teda Biglanda na farmie jego ojca.
Aatwo nakłonił do rozmowy młodego człowieka, który skorzystał ze
sposobności, jak gdyby to stanowiło dlań ulgę.
Więc próbuje pan odkryć, kto zabił Mary? powiedział Ted z
zastanowieniem. Cóż, to nieprzenikniona zagadka.
Nie sądzi pan, że zrobiła to panna Carlisle?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]