[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nakładem Editions Spotkania". W 1988 r. przedrukowało ją w Warszawie Wydawnictwo
CDN.
Noc z 12 na 13 grudnia 1981 r. Wróciliśmy właśnie z kolejnej sesji Kongresu Kultury
ożywieni poczuciem wspólnoty z niezależnie myślącymi intelektualistami, których tak
świetna reprezentacja wystąpiła w Sali Kongresowej. W środku nocy dzwonek do furtki,
wielokrotny, ostry i przenikliwy. W środku nocy! O tej porze? Wyglądam przez man-
19
sardowe okienko i widzę przed domem trzy, może cztery cienie. Co to jest? Co to może
znaczyć? Cienie odzywają się do mnie, jak przyjaciele, po imieniu: Panie Władku, panie
Władku, niech pan otworzy, prosimy, niech pan otworzy".
Kim panowie są?" pytam. Milicja". Milicja nie przychodzi nocą odpowiadam
milicja przychodzi wczesnym rankiem. A więc, panowie, przyjdzcie rano..."
Ale cienie nie znikają. Niech pan nam nie utrudnia" mówią już trochę zniecierpliwieni.
Schodzę na dół. Drzwi są już na wpół wyłamane. Panowie mówię zostawcie to. j
Zadzwonię na Komendę Milicji i zapytam, czy rzeczywiście macie od nich polecenie.
Wtedy otworzę. Telefon mam przy drzwiach i możecie mnie słyszeć z zewnątrz. Teraz
dzwonię." Podnoszę słuchawkę połączenia nie ma aparat jest głuchy. Ale cienie
mówią: Niech pan nie robi głupstw. Niech pan wyjrzy na ulicę od frontu, tam stoją
radiowozy". Faktycznie, w małej uliczce przed moim warszawskim domkiem stoją auta
milicyjne i ludzie w mundurach. Spoglądamy na drugą stronę dom obstawiony. No,
dobrze" mówię.
Dwaj cywile i jeden mundurowy wchodzą do mieszkania. Władysław Bartoszewski?"
Tak, to ja". Pokazują druczek: ma być internowany w Białołęce. Moja żona, zde-
zorientowana, pyta Co to jest, co to ma znaczyć?" Nie rozumiesz?"
odpowiadam obóz koncentracyjny, nie pamiętasz o Oświęcimiu?"
W szufladzie mojego biurka leżą dwa bilety lotnicze. Byliśmy oboje z żoną zaproszeni do
Stanów. Mój paszport znajdował się jeszcze w konsulacie amerykańskim.
O czym myśli w takiej chwili doświadczony więzień? Sweter, ciepła bielizna, kożuszek
to jest niezbędne. Koce? Nie, koce są w więzieniu. Pieniędzy zabierać nie trzeba,
jeszcze grzebień, szczoteczka do zębów. Gotowe. To trwało minutę.
W przedpokoju żegnam się z żoną: Pamiętaj, abyś nikogo o nic nie prosiła". Bądz
spokojny". Jeszcze krótka rozmowa z milicjantami: Panowie, dlaczego wyłamaliście
drzwi? Przecież wiecie, że nasze przepisy nie zezwalają na nocne aresztowania". Ale oni
mówią: Już nie teraz. Teraz Jest stan wojenny..."
To był stan wojenny. Wprowadził go w całej Polsce od północy generał w ciemnych
okularach. W równoczesnej, precyzyjnie zaplanowanej akcji ujęto tysiące ludzi według
wcześniej przygotowanych list. Do dzielnicowej komendy na Mokotowie zwieziono setki
osób. Wielu z napotkanych na schodach znałem osobiście. Naukowcy, pisarze, artyści
niektórych z nich kilka godzin temu widziałem na obradach Kongresu. Nauczycielki,
studentki. Doborowe - trzeba przyznać towarzystwo.
We wszystkich pomieszczeniach urzędowali już funkcjonariusze SB i milicji oraz personel
pomocniczy ściągnięty do prac kancelaryjnych. Akcja przemyślana. Ustawieni W
ogonkach do różnych pokoi musieliśmy zdać nasze rzeczy, również zegarki i obrączki.
Wszystko zniknęło w papierowych torbach.
Potem w korytarzu i w sieni czekaliśmy, aż na podwórze komendy wjechały suki". Tu
znów spotkałem znajomych, nawet i, jeden z kolegów zażartował: moglibyśmy naprędce
i u I być zebranie TKN-u. Jako najstarszemu zrobiono mi siedzące miejsce. I wkrótce
przyjechaliśmy już do więzienia w Białołęce, położonego na obrzeżu miasta. Niektórzy z
nas, bardziej doświadczeni, już je znali. Zbudowane w latach sześćdziesiątych,
niesympatyczne bloki, wewnątrz niehigieniczne, brudne.
20
Godzinę czekaliśmy przed bramą. Noc była bardzo mrozna i Personel więzienia miał
ostry dyżur", ale o niczym nie Wiedział. Wszystko było tajne. Być może sądzili, iż
przywiozą czterech ludzi, a tu przybyło czterystu. Noc jest zazwyczaj w więzieniach tabu.
Po apelu zaczyna się błogosławiona pora, gdy więzniowie zostają sam na sam ze swoimi
snami. Tej nocy było inaczej. Z wielu cel w pośpiechu usuwano i normalnych więzniów.
Zostaliśmy zarejestrowani. O trzeciej nad ranem znalezliśmy się w dziewięciu w brudnej
celi, bez pościeli, tylko sienniki i koce. Magazyn z bielizną pościelową był zamknięty.
Strażnik powiedział: Za parę godzin dostaniecie wszystko".
Jako stary i doświadczony więzień zakomenderowałem: Młodzi na górne prycze, starsi
na dolne". Nie wiadomo, co przyniesie ranek. Zatem koc na siebie, łokieć pod głowę i
spać.
Młody współwięzień, który po południu miał lecieć do Paryża, brutalnie wyrwany ze
swoich marzeń, spytał mnie trwożnie, co z nami będzie. Powiedziałem: Albo wywiozą do
Rosji, albo będziemy siedzieli tu w kraju, albo nas wykończą. Najlepsze byłoby to
drugie".
Od 4 rano z wbudowanego w ścianę i okratowanego głośnika płynęło na okrągło"
przemówienie generała Jaruzelskiego, obwieszczenia dotyczące stanu wojennego oraz
hymn narodowy (!) i pieśni patriotyczne. Trzeba było to znosić. Przyniesiono jedzenie:
zimne, tłuste, wstrętne. Niektórzy wzbraniali się. Zachęcałem: Panowie, trzeba wżerać,
także dokładkę, wszystko, żeby nie tracić sił".
[ Pobierz całość w formacie PDF ]