[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spragniony. Ty mój biedny chłopcze, zaraz pójdę do kuchni i polecę, aby podawano do stołu.
Chciała wyjść do kuchni, lecz Lothar powstrzymał ją:
Zaczekaj chwileczkę mamo, nie śpieszy mi się aż tak z tym jedzeniem. O wiele bar-
dziej marzę o tym, aby się trochę umyć. Na razie nie mogę się przebrać, bo moje walizy stoją
na dworcu i musicie po nie posłać. W Berlinie zaopatrzyłem się w nowe ubrania, bo tam w
Afryce niczego odpowiedniego nie mogłem dostać i nosiłem do końca pobytu moje stare rze-
czy. Przyjechałem do Europy właściwie bez żadnej garderoby. Ale teraz znowu mam wszystko,
czego potrzebuję.
Zaraz poślemy po twoje bagaże, mój kochany chłopcze. A teraz chodz, zaprowadzę
cię do twojego pokoju odpowiedziała pani von Steinach.
Lothar delikatnie przytrzymał ją w fotelu.
Proszę cię mamo, siedz spokojnie, przecież znam drogę. Chyba mogę zamieszkać w
moim starym pokoju?
Ależ tak, jest przygotowany już od ośmiu dni.
Dziękuję mamo! Kiedy się trochę odświeżę, z chęcią zabiorę się do smakołyków ku-
charki.
Mówiąc to Lothar wszedł do domu.
Pójdę do kuchni i dopilnuję, aby Lotharowi przygotowano coś pysznego powie-
działa pani von Steinach.
Wujek Herman wziął ją za rękę i rzekł poważnie:
Chwileczkę, Brygido, chciałbym ci na coś zwrócić szczególną uwagę.
Popatrzyła na niego nieomal z matczyną czułością i pogładziła go po głowie:
O co chodzi, mój staruszku?
Powoli, zastanawiając się, ucałował jej rękę i odezwał się ściszonym głosem:
R
L
T
Musisz mi przyrzec Brygido, że ani jednym słowem nie poruszysz sprawy stosunku
pomiędzy Lotharem i Dianą. Bardzo cię proszę, nie pytaj o to ani jego, ani jej i w ogóle się do
tego nie wtrącaj. Czy mogę polegać na tobie?
Pani Brygida zdziwionym wzrokiem spojrzała na niego:
A to dlaczego, Hermanie? Czyżbyśmy nie mogli niczego zrobić, aby się do siebie
zbliżyli? Jakie to by było piękne, gdyby na zawsze zostali razem.
Pan von Steinach kiwnął głową, a oczy mu zabłysły.
Byłoby cudownie, moja kochana Brygido. Lecz nie wolno tej sprawy ruszać, mówi-
łem ci już raz o tym. To nie może być narzucone, to musi przyjść samo czy mnie rozumiesz?
Każde słowo mogłoby wyrządzić niepowetowaną stratę. Oboje młodzi ludzie mają wrażliwe
dusze, które nie zniosłyby żadnej szorstkości. Są bardzo delikatni. A więc uważaj i pilnuj się,
Brygido.
Pani von Steinach wzięła głęboki oddech.
Niech ci będzie, mój stary. Prawdę mówiąc, nie bardzo to rozumiem, ale skoro ty so-
bie tego życzysz, z pewnością tak będzie dobrze. Ty zawsze byłeś mądrzejszy i roztropniejszy
ode mnie i dlatego i tym razem zdaję się na ciebie. Przyrzekam ci, że będę trzymała język za
zębami. Oby dobry Bóg pomógł, żeby byli szczęśliwi. Zasłużyli na to. A ładniejszej pary, lepiej
dobranej, w ogóle nie ma. Oboje są dobrymi, wspaniałymi istotami, chociaż nie powinno się
tak mówić o swoich własnych dzieciach. Ale przecież naprawdę tak jest, czyż nie, Hermanie?
Tak, moja Brygido po stokroć tak! Jestem pełen nadziei, że wszystko się dobrze
ułoży. Bądzmy cierpliwi. Nie wolno niczego przyspieszać. Szlachetny owoc potrzebuje czasu,
aby dojrzeć. A teraz możesz już iść i przypilnować, aby naszemu synowi podano kolację.
Diana siedziała w swoim pokoju wtulona w fotel, a twarz zakrywała dłońmi. Była nie-
zmiernie wzburzona, gdy zobaczyła przed sobą Lothara. A kiedy poczuła, że patrzy na nią,
wiedziała, że go kocha gorącą, głęboką miłością.
To, co dotychczas drzemało w jej duszy i z czego nie zdawała sobie w pełni sprawy, wy-
buchło teraz z całą niepohamowaną siłą. Z bólem, ale i z radością uświadomiła sobie, że kocha
swojego męża i że drży ze strachu na myśl, że w pewnej chwili on powie jej: zwróć mi wol-
ność, zdejmij ze mnie te więzy, które mi narzuciłaś, a które mnie krępują.
Jednak musiała sobie powiedzieć, że byłoby lepiej, gdyby wypowiedział te słowa, niż
gdyby milcząc męczył się i żył obok niej tęskniąc za wolnością, a mimo to nie żądając rozwo-
du.
R
L
T
Muszę mu ułatwić sytuację, aby się mógł wypowiedzieć, i mam jego słowo, że mi szcze-
rze powie, kiedy zapragnie wolności myślała Diana z goryczą.
Mimo wszystko w najbardziej skrytym kąciku jej serca tlił się płomyk nadziei, że dozna
może kiedyś szczęścia, za którym tak tęskniła.
Na razie nie wiedziała, co się stanie i jak ma postąpić. Była jeszcze wzburzona nieocze-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]