[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przy kuchni. Cukiernica od miesięcy jest pusta.
Pieprz? Czy gdzieś tu jest pieprz?
Przechodząc koło tej dwójki młodych, którzy
przez cały czas trzymają się blisko siebie, Franciszek
Górczyński przystanął na chwilę. Młodość. Miłość.
Gdzie on wtedy był?
Wciągnął w nozdrza zapach grzanek i smażonej
cebuli. Poczuł głód.
ROZDZIAA VII
Prądu w domu nie było.
Za to w biurku dziadka Aukasz znalazł plany i
rysunki techniczne elektrowni wodnej na Węgorapie.
I zapis w dzienniku:  Gdyby spiętrzyć mocniej
wodę, można by podwoić produkcję. To duża
operacja, wymaga zmian w zakresie rozkładu masy
wodnej i zgromadzenia sporych środków
finansowych na dodatkowe generatory. Jednak
pójście z postępem w nowych czasach może się
okazać nie tylko wskazane, ale w obliczu konkurencji
wręcz konieczne".
Postanowił wybrać się do gminy i do Banku
Ochrony Zrodowiska w Olsztynie, żeby sprawdzić,
jakie ma szanse na dotację lub kredyt.
Sołtys nie podzielał jego entuzjazmu.
 Nawet jeśli uda się panu kupić tę ruderę, a
potem zdobyć generatory i pozwolenie na remont, to
i tak nie może pan mocniej spiętrzyć rzeki, bo łąki
zaleje. Ryby się potopią  Jan Hawelt zanurzył rękę
w wiadrze z żywą przynętą i przegarnął ruchliwą
zawartość. Potem wytarł ręce w spodnie i zabrał się
do robienia muszek z piórek ufarbowanych na
jaskrawe kolory.
Aukasz zajrzał do wiadra.
 Jak to: potopią?  spytał niepewnie.  Przecież
ryba w wodzie...
 Ryba też człowiek, przyzwyczaja się. A te
nasze miejscowe wiedzą od zawsze, jak tu jest.
Płytko i leniwie, wąsko.
Aukasz podszedł do okna.
 No...  podjął jeszcze jedną próbę.
 Właśnie, sam pan widzi. Jak dla mnie może
pan i dwie elektrownie uruchomić, jeśli panu czasu,
sił i pieniędzy wystarczy. Ale prawdę mówiąc, po co
komu nowy prąd, skoro stary jest dobry i mocny?
 Ale mój byłby ekologiczny, tani.
Wystarczyłoby go na własne potrzeby i jeszcze
innym można by odsprzedać nadwyżkę.
 Aha, to pan nie wiesz!  Sołtys również
podszedł do okna, żeby poprawić wędkę, którą
moczył w rzece, przepływającej pod jego domem. 
Będzie jak z naszym mlekiem i jabłkami. Do rowu
wylać i świniom do koryta wrzucić lepszy zysk, niż
na hurcie za marny grosz sprzedać. A woda,
wiadomo, jeszcze lepszy interes, ani nawozić, ani
doić nie trzeba, sama płynie. Ale spieniężyć i tak jej
panu nie pozwolą.
Przyjrzał się Aukaszowi z miną ojca
doświadczonego życiem.
 Oni za ten pański prąd zapłacą panu
czterdzieści groszy za kilowatogodzinę. A żeby we
własnej kuchni żarówkę zapalić, i tak będziesz pan
musiał państwowy sztrum kupić, po osiem złotych za
kilo.
Aukasz nie potrafił powiedzieć, dlaczego
zaprzątnął sobie głowę tym pomysłem. Bo Maya
przecież słusznie rozumowała: jako muzyk nie miał
pojęcia o elektrowniach, wodnych czy wiatrowych, w
ogóle żadnych.
 Co chcesz kupić? Starą elektrownię wodną,
która w dodatku nie działa? Zwariowałeś!  Nie kryła
wątpliwości, gdy jeszcze przed rozmową z sołtysem
opowiadał jej o swoim pomyśle.
Próbował napomknąć coś o dziadku inżynierze,
który przed laty brał udział w budowie, o starych
rysunkach w jego biurku, o dzienniku i przeszłości,
że szkoda ją zaprzepaścić. Po latach spędzonych w
nierealnym świecie muzyki, chciał spróbować
czegoś, co nie zależało od niego, a jedynie od nurtu
rzeki.
Maya zaśmiała się krótko.
 Przeszłości nie ma, przynajmniej nie dla nas.
 Skąd ta pewność?  odciął się trochę za ostro.
W jej głosie wyczuł nutę lekceważenia.
 Z artykułu, który ukaże się w najbliższym
numerze. Pokolenie po Fukuyamie. Kup sobie w
kiosku i przeczytaj.  Maya pracowała w
 Newsweeku", była sekretarzem redakcji.
 Tu w pobliżu nie ma kiosku  mruknął
urażony.  Ale możesz mi z grubsza opowiedzieć.
Uwierzę ci na słowo, jakby to była prawda.
 Z grubsza?  Wyraznie rozbawiła ją wizja
 grubej prawdy".  Przeszłość to zbędny gadżet, na
który dziś nie możemy sobie pozwolić, ponieważ
terazniejszość wymaga maksymalnego wysiłku i
uwagi. Dlatego czas stał się subiektywnie krótszy.
 Myślałem, że dla wszystkich płynie tak samo.
 Błąd. Dla nas płynie szybciej, bo coraz
szybciej biegniemy i docieramy do celu.
 Czyli do czego?
 Do pierwszego miliona!  Znowu ten śmiech.
Lekki, tak jakby i wspomniany milion pozbawiony
był ciężaru. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •