[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ona pochodziła z bogatej rodziny z ambicjami, a ja
nie miałem pieniędzy, powiązań rodzinnych ani
perspektyw; nie mógłbym zapewnić jej takiego ży-
104
cia, do jakiego byÅ‚a przyzwyczajona. Nie potrafi­
łem nawet znalezć pracy.
I wtedy spotkałem Dracco. Dał mi pracę i trochę
wolnego, żebym mógÅ‚ jednoczeÅ›nie skoÅ„czyć stu­
dia biznesowe i zrobić dyplom. WynajÄ…Å‚ nam mie­
szkanie w budynku firmy, za które nie musieliśmy
płacić. Złożył nawet wizytę rodzicom Nataszy
i Bóg raczy wiedzieć, co im naopowiadał, ale...
Przerwał i spojrzał na Imogenę z zakłopotaniem.
- Nie wiem, po co to pani opowiadam, pani
sama wie, jakim człowiekiem jest Dracco, przecież
to pani mąż...
Po chwili dodał z wahaniem:
- Kiedyś spytałem go, dlaczego mi pomógł, a on
powiedział, że przypominam mu jego samego i to
wszystko, co zrobiÅ‚ dla niego pani ojciec. Powie­
dział, że spłaca w ten sposób dług wobec pani ojca,
który byÅ‚ jego dobroczyÅ„cÄ…, opiekunem i przyjacie­
lem. To on okazał mu prawdziwą wielkoduszność
i dodał wiary w siebie.
Imogena sÅ‚uchaÅ‚a tego ze wzrastajÄ…cym wzrusze­
niem. Powstrzymała jednak łzy napływające jej do
oczu i próbowała zaprosić gościa na herbatę. On
podziękował grzecznie, lecz śpieszył się do domu,
pozostawiÅ‚ wiÄ™c tylko papiery, proszÄ…c o przekaza­
nie ich Dracco.
Kiedy odjechał, wciąż miała w głowie to, co jej
powiedział.
105
Dziś rano była już bliska znienawidzenia Dracco
i oto opowieść tego nieznajomego człowieka
ukazała jej własnego męża w zupełnie nowym
świetle, tak że sama nie wiedziała, co ma o nim
sądzić.
PrzypomniaÅ‚a sobie, że ojciec bardzo ceniÅ‚ Drac­
co, a wszyscy wiedzieli, że znał się na ludziach.
%7łałowała, że nie może teraz zwrócić się do niego
o pomoc i radÄ™.
Prawdopodobnie czekaÅ‚y jÄ… jeszcze trudne chwi­
le. Co będzie, jeśli się okaże, że nie jest w ciąży?
Wolała o tym nie myśleć.
Musiała być silna.
Westchnęła, sÅ‚yszÄ…c, że ktoÅ› niecierpliwie, kilka­
krotnie naciska dzwonek przy drzwiach fronto­
wych. Wyglądało na to, że dzisiaj jest dzień wizyt.
Zbiegła po schodach i szeroko otworzyła drzwi,
chcąc zobaczyć, kim jest nieproszony gość.
Widok wstrząsnął nią do głębi, gdyż w progu jej
domu stała Liza. Imogena nie była w stanie ukryć
swej reakcji.
Macocha miała na sobie białe letnie spodnie. Jej
jasny strój doskonale podkreÅ›laÅ‚ wspaniaÅ‚Ä… opale­
niznÄ™ przywiezionÄ… z wakacji na Karaibach. Nie
czekajÄ…c na zaproszenie, weszÅ‚a do holu i bez zbÄ™d­
nych ceregieli zapytała o Dracco.
- Muszę z nim porozmawiać - oświadczyła. -
Czy jest u siebie w gabinecie? - Chociaż nie otrzy-
106
mała odpowiedzi, ruszyła w stronę zamkniętych
drzwi, zanim Imogena zdążyła ją zatrzymać.
- Nie, nie ma go - powiedziała najspokojniej
jak mogła.
Sam widok macochy zupeÅ‚nie wytrÄ…ciÅ‚ jÄ… z rów­
nowagi, lecz fakt, iż wiedziaÅ‚a o niej to, co wiedzia­
ła, jeszcze pogłębiał jej frustrację.
- A wiÄ™c gdzie jest? - zapytaÅ‚a Liza z gnie­
wem.
- PojechaÅ‚ coÅ› zaÅ‚atwić - odpowiedziaÅ‚a nie­
chętnie, marząc o tym, aby tamta jak najszybciej
wyszła.
- Chcesz powiedzieć, że sypia teraz w swym
mieszkaniu w Londynie, żeby tylko uniknąć sypia­
nia z tobą? - drwiła Liza. - Szkoda, Imogeno, że
zawsze odnosiłaś się do mnie tak wrogo. Gdyby nie
to, mogÅ‚abyÅ› siÄ™ ode mnie nauczyć paru pożytecz­
nych rzeczy; chociażby tego, że mężczyzni nie zno­
szą kobiet, które im się narzucają, kiedy oni ich nie
chcÄ…. A Dracco ciÄ™ nie chce, Imogeno. Nigdy ciÄ™
nie chciał. Z drugiej strony, oczywiście zależało mu
na firmie i zapragnął ją zdobyć. Trudno go za to
winić, ja w każdym razie go nie winię. Miranda
ostrzegła mnie, że pojawiłaś się tu znowu i nawet
mnie to tak całkiem nie zaskoczyło. Tylko że nic ci
z tego nie przyjdzie.
Imogena miała tego dość. Nie była już nieśmiałą,
cichą nastolatką, przyzwyczajoną słuchać star-
107
szych, niezależnie od tego jak bardzo by byli wobec
niej agresywni czy niegrzeczni. Najwyższy czas,
aby dać Lizie nauczkÄ™. WÅ‚aÅ›ciwie co miaÅ‚a do stra­
cenia? Dracco powiedział, że jej nie kocha i że
łączył ich tylko seks!
Jeśli karząc Lizę, ukarze również Dracco, tym
lepiej. Oboje na to zasługiwali! Imogena dawno nie
byÅ‚a tak rozzÅ‚oszczona jak w tej chwili! ByÅ‚a ko­
bietą zdradzoną i poniżoną i zamierzała teraz im za
to zapłacić.
- Prawdę mówiąc, to Dracco upierał się, żeby
dać naszemu małżeństwu jeszcze jedną szansę -
powiedziała z fałszywą słodyczą, a w oczach Lizy
dostrzegła błysk wściekłości. - I nie chodzi mu
wcale o moje udziały w firmie, Lizo.
- No, nie powiesz mi chyba, że chodzi mu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •