[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się, dlaczego rodzice są sobie obcy.
Gabriel stał zaskoczony. Dzieliła ich przepaść.
Wyciągnął rękę.
- Lauro.
- Zostaw mnie!
- Nie mam czasu na fanaberie.
R
L
T
- To odejdz.
Przyszło mu do głowy, że mógłby siłą zaciągnąć ją do biblioteki. Potem pomyślał
o zgromadzonych na dole krzepkich ranczerach, dla których był jedynie przybyszem za-
mierzającym zabrać rodaczkę na drugi koniec świata.
Zwalczył narastające gwałtowne emocje. Nie mogły nim zawładnąć. Nie teraz.
Złapał ją za nadgarstek i szarpnął w kierunku wyjścia. Wyrwała się.
- Nigdzie nie idę.
- Nie zachowuj się jak dziecko. Oliveira wycofuje się z umowy. Jeżeli go od tego
nie odwiodę, stracę wszystko...
- Rozumiem - powiedziała łagodnie. - Musisz się spieszyć.
- Nie wyjadę bez ciebie.
- Ale ja cię nie poślubię. Nie po tym wszystkim.
- Myślisz tylko o sobie.
Policzki Laury poczerwieniały. Chociaż bardzo zraniło ją to oskarżenie, nie za-
mierzała poddać się manipulacji.
- Możesz widywać Robby'ego tak często, jak zechcesz. Prawnicy dopilnują for-
malności. Jednak nie opuszczę dla ciebie ludzi, którzy mnie kochają.
- Stawiasz mi ultimatum? - spytał z niedowierzaniem.
- Chyba tak - uśmiechnęła się niepewnie.
Stracił przewagę. Wiedział, że nie zdoła jej uwieść ani zastraszyć. Skąd w niej tyle
spokoju i determinacji?
- %7łądasz ode mnie niemożliwego - mówił wolno. - Nie jestem zdolny do miłości.
Ogarnął ją niewyobrażalny smutek. Mimo to wyprostowała plecy i wygładziła su-
kienkę. Z głowy ściągnęła stary koronkowy welon, odsłaniając elegancki kok. Odzyskała
spokój.
- Przykro mi - wyszeptała.
R
L
T
ROZDZIAA PITNASTY
Gabriel nie miał czasu do stracenia. Każda sekunda spędzona z Laurą przypomnia-
ła ziarno piasku w klepsydrze odmierzającej czas do zagłady. Musiał natychmiast wyje-
chać, a nie czuł się dobrze, zostawiając ją w ten sposób.
- Wrócimy do tego - zapewnił. - Przylecę, jak tylko zawrę transakcję.
- Dobrze - odparła nieco usztywniona. - Mam nadzieję, że znajdziesz czas dla syna.
On cię teraz potrzebuje.
Usłyszał muzykę dobiegającą z parteru. Goście niecierpliwili się, czekając na roz-
poczęcie uroczystości wśród białych róż i świec. Brakowało mu powietrza, zupełnie
jakby ktoś położył na jego piersi ogromny głaz.
- Pamiętaj, że to twój wybór - podkreślił.
- Jak mogłabym zapomnieć.
Nagle zrozumiał, że to się nie może tak skończyć.
Porwał Laurę w ramiona i przycisnął wargi do jej ust, władając w pocałunek całą
namiętność i siłę perswazji, jaką w sobie nosił. Nie pozwoli jej odejść.
Zaprotestowała, odpychając go lekko.
- Do widzenia - oznajmiła zapłakana.
W tej chwili nic nie mógł na to poradzić.
- Wrócę za kilka dni - powiedział z naciskiem.
Opuścił pokój. W drodze do drzwi wejściowych minął Ruth kręcącą się przy scho-
dach. Na zewnątrz, w zimowym chłodzie czekała limuzyna. Ktoś, pewnie jakiś przyjaciel
Laury, napisał na szybie nowożeńcy" pianką do golenia. Do tylnego zderzaka docze-
piono kiść aluminiowych puszek, by obwieściły światu radosną nowinę, gdy tylko sa-
mochód ruszy.
Bez zastanowienia usiadł na kanapie. Zajęty wysyłaniem esemesów Carlos pod-
skoczył na siedzeniu kierowcy.
- A gdzie pani Laura?
- Zostaje - odparł zdawkowo szef.
- Stało się coś?
R
L
T
Gabriel dojrzał przez okno skuty lodem pejzaż.
- Po prostu jedz.
Laura nasłuchiwała pod drzwiami, dopóki kroki pana młodego zupełnie nie uci-
chły. Dopiero wtedy opadła na krzesło i ukryła twarz w dłoniach. Miała wielką nadzieję,
że nadszedł właśnie dzień, w którym przestanie być wytykaną palcami panną z dziec-
kiem. Pomyślała o synku bawiącym się z kuzynostwem i chlipnęła pod nosem.
Nie zaakceptuje małżeństwa, które przypomina wymianę handlową. Nie potrafiła
sprzedać duszy. Co powiedziałaby dziecku? Skoro jednak postąpiła właściwie, to dla-
czego czuła się podle?
Skrzypnięcie drzwi sprawiło, że podniosła głowę.
Stały przed nią trzy siostry ubrane w eleganckie sukienki druhen, a obok nich -
matka.
- Dlaczego Gabriel wypadł z domu w takim pośpiechu? - spytała Ruth, a zoba-
czywszy rozmazany makijaż córki, powiedziała tylko: - Och, kochanie!
Siostry pocieszały ją, jak umiały. Hattie zaproponowała, że rozkwasi panu młode-
mu twarz. Laura wybuchła śmiechem, który natychmiast przeszedł w łkanie.
- I co teraz? - Spojrzała błagalnie.
- Rozumiem, że ślubu nie będzie - upewniła się Ruth.
- Powiedział, że nie kocha ani mnie, ani Robby'ego.
Kobietom odjęło mowę. Mama pierwsza odzyskała rezon.
- Poinformuję gości.
%7łołądek Laury ścisnął się boleśnie. Właśnie wywołała kolejny skandal. Zrezygno-
wana wpatrywała się bezmyślnie we wzór na dywanie.
- Zluby się czasem odwołuje - stwierdziła stanowczo Becky. - Nie ma w tym nic
nadzwyczajnego.
- Oczywiście, że nie - dołączyła Hattie, poprawiając na nosie okulary.
- %7ładna nowina. Nie to, co krowa pana Higginsa przewracająca ciężarówkę Burger
Kinga - dodała Margaret.
- Wszystko się ułoży. - Ruth usiadła obok córki i pogłaskała ją. - Zostań tutaj, a ja
się zajmę gośćmi.
R
L
T
[ Pobierz całość w formacie PDF ]