[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pamiętam jej czerwone paznokcie na zewnętrznej stronie mojej dłoni, gdy prosiła, żebym
zrozumiał jej sytuację, i pytała, co mi powiedzieli. Pamiętam też, że to ostatnie pytanie
zostawiłem bez odpowiedzi.
Kasyno oficerskie, przestronny budynek z prefabrykatów, stało w sąsiedztwie
zabudowań administracji. Front kasyna ozdabiały karłowate kwiatki, układające się w numer
jednostki, która to wszystko budowała. - Dzięki wojskowej służbie zaopatrzenia dostaniecie
niestrawności. - Gdy wszedłem do środka, uderzył mnie podmuch gorącego powietrza
pachnącego kurczakiem z rożna.
We wnętrzu było chłodno i cicho. Długie białe stoły, na nich dzbanki z lodowatą
wodą, wydające wysoki dzwięk ksylofonu. Nierdzewna stal, niskie pomruki poważnej,
męskiej rozmowy, szum wentylatorów. To było rzeczywistością, to było realnym światem, a
nie bajeczna scena za oknem.
W chłodnej i niezbyt gęstej zupie cebulowej było sporo świeżej śmietany, przez którą
przebijał łagodny zapach porów. Rumiany, kruchy stek podano ze szparagami i pommes
allumettes. Do kawy zjadłem kruche ciasto z truskawkami. Kiedy to wszystko pochłonąłem i
popiłem lurowatą kawą, wygodnie się rozsiadając sięgnąłem po gauloise bleu. Jednak otrucie
nie było skuteczną metodą rozwiązania problemu mojej dezercji.
20
(Wodnik (20 stycznia - 19 lutego). Działania przyjaciół mogą wydawać ci się dziwne,
ale pamiętaj, że prawdopodobnie wpływa na nich twój zły humor).
Kasyno oficerskie mieściło się w jednopiętrowym budynku z prefabrykatów.
Wychodziłem z restauracji, przeciskając się wśród wykrochmalonych koszul i jednakowo
ostrzyżonych na jeża głów. Urywki niemieckiego i małe odpryski węgierskiego rozpływały
się jak pasma tkaniny w angielszczyznie z Harvardu i przedłużanych samogłoskach facetów,
którzy tak długo przebywali w Oak Ridge, że tamtejszy Instytut Badań Nuklearnych stał się
ich domem. Szedłem wolno, wsłuchując się w to wszystko z zapartym tchem. Nikt nie
zauważył, gdy wślizgnąłem się do holu, gdzie z myślą o niewygodzie przytwierdzano do
cylindrycznych konstrukcji plastikowe obicia w kwiaty. Na stojącą przy oknie Jean
nalatywała w zwartej formacji grupa pilotów, których wczoraj wieczorem widziałem przy
barze. Wiedziałem, że byli z najlepszej ekipy Dowództwa Lotnictwa Strategicznego. Osiągali
najlepsze wyniki w celności bombardowania i nawigacji. Ci chłopcy szybko awansowali,
więc byli już majorami i podpułkownikami. Dwa razy w roku zdawali egzaminy, które
polegały na dokładnym zapamiętywaniu kompletnych obiektów nieprzyjaciela. Jeśli któryś
nie zdał egzaminu, wracał do swego poprzedniego stopnia. Naprawdę trudne sesje
egzaminacyjne były w roku 1944, ale teraz latanie na ośmiosilnikowych B52 z szybkością
sześciuset mil na godzinę, po półgodzinnych rozmowach kontrolnych przez interkom przed
startem, było kosmiczną frajdą! Wezmy obsługę samolotu-tankowca, o której ktoś może
pomyśleć, że jest wyszkolona w nawigacji tak samo, jak oni. Ale tu, przy nabieraniu paliwa w
powietrzu, trzeba utrzymać stałą szybkość, by lecieć za tankowcem w odległości trzech stóp,
a potem udać się nad miasto, które się zna jedynie z fotografii. Zrzucenie bomby atomowej
jest testem na matematyczną zręczność, pamięć oraz na zaufanie do ocen dowódców, co jest
nieporównywalne z niczym do momentu, kiedy edykt Konstantyna dostrzegł ostatniego
chrześcijanina wyrównującego rosnące rachunki z lwami. Często patrolowano przestrzeń
powietrzną nad Związkiem Sowieckim, gdy Rosjanie planowali eksplozje i odpalenia rakiet.
Amerykańskie Lotnictwo Strategiczne miało je obserwować z powietrza, by zdobyć dane
porównawcze. Zapamiętywanie przez trzyosobowe załogi danych o sowieckich celach
naziemnych było niezwykle cenną sekwencją wywiadowczą .
Niewielkie były szanse, że Jean zignoruje wszystkie zasługi tych chłopaków, ale
przysiadłem kilka foteli dalej i zająłem się nie zapłaconymi rachunkami za służbowe wydatki
z nadzieją, że do mojej sprawy włączy się w ostatniej chwili Alice. Jean zachowywała się w
sposób, którego męscy agenci muszą się uczyć, ale dla większości kobiet jest on całkiem
naturalny. Stała odwrócona plecami i pozwalała toczyć rozmowę innym, przysłuchując się i,
kiedy potrzeba, kierując nią. Miałem nadzieję, że w momentach skupienia nie wytrzeszczała
oczu, bo te typki tego by nie przegapiły. Przepychali się jeden przez drugiego, żeby
porozmawiać, patrząc jej w oczy.
- Tak, proszę pana - powiedział łysiejący facet pod czterdziestkę, z maleńkimi
oczkami i wydatną opaloną szczęką.
- Dla mnie Nowy Jork to dopiero miasto. Lubię podróżować, naprawdę, ale z Nowym
Jorkiem, chłopie, nic się nie równa!
- Owszem, Nowy Jork nawet mi się podoba, ale jest trochę jak Chicago. Co innego
Nowy Orlean!
- To znaczy, że w życiu nie byłeś w Paryżu, we Francji.
- Parley fransays. W Paryżu mieszkałem sześć miesięcy. To ostatnie miejsce na ziemi,
gdzie kobiety są podporządkowane mężczyznom.
- To doszło aż do Indii. Masz pojęcie, że w Afganistanie wielbłąd kosztuje więcej niż
żona? Jeden stary facet jezdził na wielbłądzie. Widywałem go tu i tam, mówił trochę po
angielsku. Kiedyś mnie dogonił. Miałem wtedy czerwone MGA, pruł jak burza. - Dlaczego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]