[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Cieszymy się, że mogła pani do nas przyjechać i opowiedzieć nam trochę o
działalności Towarzystwa Przyjaciół Rasowa - powiedział z entuzjazmem w głosie. -
Dobrze wiedzieć, że w jakiś sposób możemy wam pomóc.
- Obawiam się, że nasza siostra, księżniczka Isabella i najmłodszy brat, książę
Stefano, nie mogli tu dziś być, choć zostali zaproszeni - wyjaśnił Antony. - Isabella ma
wygłosić przemówienie na otwarciu muzeum sztuki w Nowym Jorku, a Stefano...
- Stefano jest Bóg wie gdzie - przerwał mu Federico. - Na szczęście ojciec nic
nie podejrzewa, w przeciwnym razie dałby mu reprymendę za dzisiejszą nieobecność.
Antony uśmiechnął się.
- 40 -
S
R
- Ojciec i tak się dowie, jak zwykle zresztą. My natomiast będziemy go kryć,
tak jak robimy to zazwyczaj.
Federico zaczął wspominać psoty, jakie Stefano wyczyniał jako młody chłopak.
Z jego opowieści wynikało, że rodzeństwo niejednokrotnie ratowało mu skórę.
Jennifer roześmiała się, zaskoczona nieco bliską więzią, jaka najwyrazniej
łączyła książęce rodzeństwo.
Opowieści diTalorów nie różniły się od tych, jakie mogłaby przytoczyć
niejedna rodzina. Rozpuszczony najmłodszy brat, ukochana siostra jedynaczka,
despotyczny ojciec i chroniący wszystkich najstarszy brat. Oczywiście, jeśli można
mówić o normalności w odniesieniu do rodziny mieszkającej w pałacu pełnym
gotowych na każde skinienie służących.
Przez krótką chwilę zastanowiła się, czy mogłaby stać się częścią tej rodziny.
Na księżniczce Lucrezii najwyrazniej ten fakt nie robił specjalnego wrażenia, ale ona
pomyślała, że byłoby wspaniale stać się częścią tak kochającej się i zgranej rodziny
jak jej własna. Gdyby została członkiem rodziny królewskiej, miałaby znacznie
szersze możliwości niesienia pomocy ludziom w potrzebie.
Najbardziej jednak podobałoby jej się bycie żoną księcia Antony'ego. Jakie to
uczucie budzić się obok niego każdego ranka? Przejechać ręką przez jego gęste,
ciemne włosy i przytulić się do jego nagiego boku? Zatracić się w przepastnej głębi
błękitnych oczu? Mieć go przy boku każdego dnia, gdy będzie realizować własne
cele? A nade wszystko słuchać, jak czyta własnym dzieciom z takim oddaniem, jak
czytał Josefowi.
Księżniczka Lucrezia, najwyrazniej pozostająca poza głównym nurtem
konwersacji, zwróciła się do Jennifer.
- Proszę mi powiedzieć, panno Allen, podoba się pani w San Rimini?
Jennifer niechętnie oderwała się od własnych myśli.
- Naturalnie. Byłam kilka razy w San Rimini, ale nigdy nie zwiedzałam
królewskiego pałacu. Jest doprawdy imponujący.
- Domyślam się, że to znaczna różnica w porównaniu z obozem uchodzców. -
W tonie księżniczki pojawiła się ironiczna nuta.
- 41 -
S
R
- Rzeczywiście, ogromna. My cieszymy się, jak mamy latarki, nie mówiąc o
kandelabrach - zażartowała, mając nadzieję, że księżniczka nieco się ożywi.
Jednak na ustach Lucrezii nie pojawił się cień uśmiechu.
- Rozumiem. Długo pani u nas zabawi? Zapewne jest pani potrzebna w obozie.
- Na pewno zostanę na noc - odparła, nie dając po sobie poznać, że poczuła się
urażona uwagą księżniczki, która najwyrazniej sugerowała, iż nie powinna spędzać
zbyt wiele czasu w pałacu. - Mam zamiar wrócić jutro rano. W obozie potrzebne są
każde ręce do pracy.
Księżniczka Lucrezia uniosła brwi.
- Nie mogę sobie wyobrazić, że są ludzie, którzy chcą pracować w takich
ciężkich warunkach. Wymaganie od stypendystów spędzenia wakacji w obozie to
prawie jak karanie ich.
Na twarzy Jennifer musiało się odbić zgorszenie, jakie odczuła, słysząc słowa
księżniczki, gdyż ta spiesznie dodała:
- Mimo to uważam, że to dobry plan. Im więcej pracowników będziecie mieli,
tym będzie wam lżej. A zatem nie można uznać tego za karę.
- Mam nadzieję, że nikt nie traktuje tego w ten sposób - zdołała wydusić
Jennifer, starając się, by jej głos zabrzmiał spokojnie. - Studenci dadzą coś od siebie
międzynarodowej społeczności, od której dostaną coś równie cennego - doskonałe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •