[ Pobierz całość w formacie PDF ]

liście z drzew. Wielkie postrzępione chmury mknęły po ciemnym nie-
bie gnane północno zachodnim wichrem wiejącym od Islandii.
Dobrze, że Agatha włożyła kozaki i spodnie. Przewędrowali dwa
czy trzy kilometry, nim zawrócili w stronę hotelu. Gdy weszli, koty
wybiegły im na spotkanie. Mruczały przyjaznie i ocierały się Charle-
sowi o nogi.
 Ciekawe, że tak bardzo cię polubiły  zauważyła Agatha. 
Do Jamesa nigdy się tak nie łasiły.
 Widocznie mają dobry gust.
 Myślałam, że lubisz Jamesa.
 Owszem, niezły z niego kompan, ale tylko dla mężczyzny, mó-
wiąc najdelikatniej. Gdybyś za niego wyszła, Agatho, traktowałby cię
jak służącą.
 Zawsze szanował moją niezależność.
 Do czasu, póki trwał romans. Małżeństwo to co innego. Gdy
miną pierwsze porywy namiętności, zaczynają się prozaiczne zarzuty
typu:  Coś ty zrobiła z moimi skarpetkami?". Uwierz mi, ten facet
oczekiwałby, że będziesz mu prasować koszule i podsuwać obiadki pod
nos.
 Nie dojdzie do tego  ucięła ostro Agatha.  Mieliśmy prze-
dyskutować sprawę morderstwa  przypomniała.
LR
T
 Dobrze. Usiądzmy i spiszmy wszystko, co wiemy.  Charles
wziął kilka kartek zostawionych na użytek gości przez obsługę.  Za-
cznijmy od wytypowania podejrzanych. Kogo proponujesz?
 Może kapitana Findleya? Chciałabym, żeby okazał się winny.
 Również kradzieży Stubbsa?
 Niewykluczone. Skoro Tolly wypaplał wszystkim numery kodu
swojego systemu alarmowego, równie dobrze mógł opowiedzieć kole-
gom z koła łowieckiego o Stubbsie. Kto jeszcze?
 W tej wsi dzieje się więcej, niż potrafimy sobie wyobrazić 
stwierdził Charles.  Wróćmy do początków. Lucy wyraża obawę, że
jej mąż romansuje z Rosie Wilden.
 Przecież wyznanie Lizzie wykluczyło taką możliwość.
 Niekoniecznie. Czemu miałby zdradzać żonę tylko z nią? Kiedy
zasmakował w zdradach, mógł zapragnąć rozwinąć skrzydła.
 Tylko z jakiego powodu ktoś miałby go zamordować, skoro to
Lizzie dziedziczy obraz?
 Cholera! Zacznijmy od nowa. Szkoda, że Lucy ma żelazne ali-
bi. Wiesz, co sądzę? %7łe powinniśmy zajrzeć na tyły dworu i spróbować
odwiedzić tego leśniczego.
 Zgoda  mruknęła Agatha z rezygnacją.  Utkwiliśmy w
martwym punkcie. Nakarmię koty i zostawię im trochę karmy na zapas.
Powiesimy na drzwiach tabliczkę  Nie przeszkadzać", żeby żadna po-
kojówka nie weszła tu w czasie naszej nieobecności i ich nie wystra-
szyła.
Gdy wyruszyli do Fryfam, ochłodziło się. Ciemne chmury raz po
raz przesłaniały czerwone słońce.
 Może nawet spaść śnieg  stwierdził Charles.
LR
T
 Jeszcze nie. W Wielkiej Brytanii nigdy nie pada przed stycz-
niem.
 Gdzie indziej nie, lecz jesteśmy w Norfolku. Ale pewnie masz
rację. Zabawne, że we wszystkich filmach i książkach zawsze w Boże
Narodzenie leży śnieg. Tymczasem nigdy nie przeżyłem białych świąt,
nie licząc Szwajcarii.
 Miejmy nadzieję, że teraz nie spadnie. Jeszcze tylko tego nam
brakowało! Ciekawe, jak sobie radzi Lizzie. Pewnie zamieszkała w tym
mieszkaniu w Norwich. Czy ma za co żyć?
 Zawsze może podjąć pracę. Pamiętasz, jak kapitan wspominał,
że chciała zostać sekretarką? Jeżeli umie stenografować i pisać na ma-
szynie, to mimo swego wieku bez trudu znajdzie posadę.
 Niekoniecznie. Dziś wszędzie używają komputerów. Nie za-
bawmy tam zbyt długo.
 Niepotrzebnie martwisz się o swoje koty. Mają ciepło, dostatek
jedzenia i siebie nawzajem do towarzystwa.
Gdy dotarli w pobliże posiadłości, Charles zaproponował:
 Wysiądzmy i chodzmy dalej piechotą.
 Dlaczego?  marudziła Agatha.  Jest zimno i dosyć przewę-
drowałam jak na jeden dzień.
 Jeżeli przyjechała policja, wolałbym nie odpowiadać na kolejne
pytania. Zmyjemy się na widok munduru.
Wciąż narzekając, Agatha z ociąganiem wysiadła z auta. Ruszyli
piechotą wzdłuż podjazdu.
 Zanim dojdziemy do dworu, trafimy na boczną drogę wiodącą
w głąb majątku. Powinna nas zaprowadzić do leśniczówki  przypo-
LR
T
mniał sobie Charles.  Ciekawe, czy Lucy ma tereny łowieckie. Jeżeli
nie, to wiele traci. Pełno tu bażantów.
 Lucy w ogóle nie wygląda mi na osobę zainteresowaną wiej-
skimi rozrywkami.
 Mogłaby dobrze na tym zarobić. Zobacz, ktoś tam jest.
Jakiś mężczyzna siedział za kierownicą land rovera i palił papiero-
sa. Charles podszedł do niego.
 Czy wie pan, jak dotrzeć do chaty Paula Redferna?  zapytał.
 Trzeba skręcić na tym zakręcie. Zobaczycie ją na prawo od
drogi.
 Dziękuję. Pracuje tu pan?  zapytał Charles.
 Tak. Wykonuję różne naprawy  odparł lakonicznie.
 Czy policja przyjechała do domu?
 Byli wcześniej, ale już odjechali.
Charles jeszcze raz podziękował i ruszyli z Agathą w dalszą drogę.
Deszcz ze śniegiem zaczął ich siec po twarzach.
 Szkoda, że poszliśmy na piechotę  narzekała Agatha.  Z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •