[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mieścia Po to już sami nie wiedzieli, co robić. Ciągnęli go za kurtkę, chwytali za ramiona,
wrzeszcząc jak opętani:
Pin!... Brawo, Pin! Brawo, nasz Pino!
Ja go też widziałem z bliska, jak przechodził. Miał twarz rozpaloną, znać było, że szczę-
śliwy. Przy medalu widniała wstążeczka biała, czerwona i zielona.
Matka śmiała się i płakała razem, ojciec pomuskiwał wąsa, a ręka tak mu drżała, jak gdyby
miał febrę.
A z góry, z okien, z balkonów leciały okrzyki i oklaski. Naraz, kiedy już mieli wejść pod
portyk, spadł z loży Córek żołnierzy prawdziwy deszcz kwiatków, fiołków, stokrotek na
głowę chłopca, na głowy ojca, matki i usłał im jakby dywan pod nogi.
Rzuciło się wielu zbierać, podawali matce. A muzyka, tam w głębi, grała prześliczną
pieśń, zupełnie jakby tysiące srebrzystych głosów śpiewało, oddalając się zwolna z szumem
wielkiej rzeki.
51
[ Pobierz całość w formacie PDF ]