[ Pobierz całość w formacie PDF ]

skiego grobowca. Nagłówek gÅ‚osiÅ‚: TEZA ZNANEGO ARCHE­
OLOGA WYZMIANA PRZEZ SCEPTYKÓW.
- Doktor Ołiver Slaski - ten facet na zdjęciu - pracował przez
lata nad tłumaczeniem tekstu na ścianie grobowca faraona Tuta -
wyjaśnił Paul. - Doszedł do wniosku, że w starożytnym Egipcie
istniaÅ‚a niewielka grupa szamanów, którzy potrafili przemiesz­
czać się do świata zmarłych i z powrotem, zostając przy życiu.
Nazywano ich, według możliwie wiernego tłumaczenia doktora
Zląskiego, zmiennikami. Mogli przechodzić z jednego wymiaru
w drugi, a rodziny zmarÅ‚ych wynajmowaÅ‚y ich jako przewodni­
ków duchowych, którzy mieli zaprowadzić drogie im dusze we
właściwe miejsce, tak żeby nie błąkały się bez celu po ziemi.
OpadÅ‚am na łóżko, żeby lepiej przyjrzeć siÄ™ zdjÄ™ciu. Waha­
łam się przedtem - wcale nie miałam ochoty sadowić się tak
blisko Paula, zwłaszcza że w grę wchodziło łóżko.
Teraz j ednak nasza bliskość nie robiła na mni e szczególnego
wrażenia. Pochyliłam się nad zdjęciem, aż moje włosy dotknęły
pożółkłego i popękanego papieru.
84
- Zmiennicy - powiedziaÅ‚am przez dziwnie zziÄ™bniÄ™te war­
gi. - Miał na myśli pośredników.
- Ni e sądzę - powiedział Paul.
- Ni e - powiedziałam. Czułam się tak, jakby zaczynało mi
brakować powietrza. Cóż, to zrozumiałe u kogoś, kto całe życie
zastanawiał się, dlaczego tak bardzo różni się od innych ludzi
i nagle znalazł odpowiedz. Albo przynajmniej wpadł na ważny
Å›lad. - To dokÅ‚adnie to, Paul - wykrzyknęłam. - DziewiÄ…ta kar­
ta w talii tarota, Pustelnik, przedstawia starego czÅ‚owieka z la­
tarnią, takiego jak ten tutaj - ciągnęłam, wskazując hieroglif na
zdjÄ™ciu. - Zawsze siÄ™ pojawia, kiedy mi wróżą z kart. A Pustel­
nik to ktoÅ›, kto ma zaprowadzić zmarÅ‚ych do miejsca ostatecz­
nego przeznaczenia. Owszem, ten gość na hieroglifie nie jest
stary, ale obaj robiÄ… to samo... Na pewno chodziÅ‚o mu o poÅ›red­
ników - powiedziałam z mocno bijącym sercem. To było coś.
Naprawdę coś. Fakt, że istniało pisemne świadectwo istnienia
ludzi takich jak ja... Ni e spodziewałam się, że kiedykolwiek
w życiu zobaczę coś takiego. Ni e mogłam się doczekać, kiedy
powiem o tym ojcu Dominikowi. - Musiał właśnie ich mieć na
myśli!
- Ale oni byli jeszcze czymś więcej, Suze - stwierdził Paul,
wyciągając z pudła kolejny plik kartek, również pożółkłych ze
staroÅ›ci. - Zdaniem Slaskiego, który napisaÅ‚ tÄ™ pracÄ™, w staro­
żytnym Egipcie były te twoje nudne media, albo jeśli wolisz,
pośrednicy. Ale oprócz nich byli także zmiennicy. Tym właśnie,
Suze - powiedziaÅ‚ Paul, patrzÄ…c na mnie badawczo poprzez łóż­
ko i to nie z dużej odległości, j ako że oddzielały nas jedynie
kartki pracy doktora Slaskiego -j esteśmy oboje, ty i ja. Jesteśmy
zmiennikami.
Znowu poczuÅ‚am chłód w caÅ‚ym ciele. Zi mny dreszcz prze­
biegł mi wzdłuż kręgosłupa i spowodował, że zjeżyły mi się
włosy na rękach. Ni e wiem, skąd to się wzięło - czy sprawił to
85
dzwiÄ™k sÅ‚owa  zmiennicy", czy też sposób, w jaki Paul je wy­
mówił. Ale wrażenie było silne... bardzo silne. Jakbym wsadziła
palec w gniazdko elektryczne.
Pokręciłam głową.
- Ni e - powiedziałam w panice. - To nie ja. Ja jestem tylko
poÅ›redniczkÄ…. To znaczy, gdybym byÅ‚a zmienniczkÄ…, nie musia­
łabym się wtedy egzorcyzmować...
- Ni e musiaÅ‚aÅ› - przerwaÅ‚ mi Paul. Jego gÅ‚os w przeciwieÅ„­
stwie do mojego pisku brzmiał głęboko i spokojnie. - Mogłaś
dostać siÄ™ tam i wrócić zupeÅ‚nie samodzielnie, po prostu wy­
obrażajÄ…c sobie to miejsce. MogÅ‚abyÅ› to zrobić nawet w tej chwi­
li, gdybyś tylko miała na to ochotę.
Zamrugałam oczami. Oczy Paula były, jak zauważyłam ponad
pogniecionymi kartkami pracy naukowej doktora Slaskiego, bar­
dzo jasne, wydawały się niemal świecić jak u kota. Nie potrafiłam
stwierdzić, czy mówi prawdę, czy też zwyczajnie próbuje zamącić
mi w gÅ‚owie. Na tyle, na ile go znaÅ‚am, możliwe byÅ‚o jedno i dru­
gie. Chyba czerpaÅ‚ przyjemność z gmatwania wszystkiego i obser­
wowania, jak ludzie - w porzÄ…dku, jak ja - na to reagujÄ™.
- W żaden sposób. - Tak właśnie przyjęłam jego sugestię, że
j estem kimÅ› innym, niż myÅ›laÅ‚am caÅ‚e życie. Nawet jeÅ›li powo­
dem, dla którego znalazÅ‚am siÄ™ w jego sypialni, byÅ‚o to, że w gÅ‚Ä™­
bi duszy wiedziałam, że ma rację.
- Sama spróbuj - powiedziaÅ‚ Paul. - wyobraz sobie to miej­
sce. Teraz wiesz już, jak ono wygląda.
A jakże. Dzięki Paulowi tkwiłam w nim jak w pułapce przez
najdłuższych piętnaście mi nut swojego życia. Wracałam do tej
pułapki co noc, w koszmarnych snach. Nawet teraz słyszałam,
j ak serce mi Å‚omocze, kiedy biegnÄ™ tym dÅ‚ugim ciemnym kory­
tarzem, a mgła wiruje i rozstępuj e się pod moimi nogami. Czy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •