[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Eden rozchyliła nogi i czekała na Steve'a, jak na coś nieuniknionego i ostatecznego.
Steve od razu to zrozumiał. Wszedł w nią szybko i mocno. Oboje krzyknęli.
To, co się wydarzyło potem, zaskoczyło ich, chociaż mieliby kłopoty, gdyby
przyszło im to opisać. Lecieli dokądś, napełnieni absolutną rozkoszą. Pędzili w
- 97 -
S
R
przestrzeń międzygwiezdną, żeby nagle wylądować tuż obok siebie na chłodnym
lądowisku prześcieradła.
- Co to było?! - jęknęła Eden.
W odpowiedzi Steve jedynie uścisnął jej dłoń.
Steve był wyczerpany i zmęczony, ale wcale nie chciało mu się spać. %7łeby móc
lepiej widzieć Eden, położył się na boku i delikatnie dotknął jej ramienia. Promienie
księżyca kładły jej się na twarzy. Jej skóra lśniła nieziemskim blaskiem. Oboje patrzyli
sobie w oczy, wiedząc, że przed nimi jeszcze długa noc.
Nagle Steve'owi wydało się, że coś się dzieje w okolicach okna, więc spojrzał w
tamtym kierunku.
- Mam wrażenie, że ktoś nas podgląda - oznajmił po chwili.
Eden ziewnęła. Wiedziała, że powinna się czymś okryć, ale nie miała na to siły.
- Kto? Helen? Steve pokręcił głową.
- Nie, Rocky - stwierdził, wskazując na okno. - Pewnie zostawiliśmy otwarte
drzwi.
Kot zachowywał się dziwnie. Jeżył sierść na karku i fukał, jakby uważał ich za
wrogów.
- Co mu się stało? - spytał Steve.
- Po prostu zająłeś jego miejsce - odparła. - Dlatego jest zły.
- Możesz mu powiedzieć, żeby się tym nie przejmował - szepnął Steve - To nie
potrwa długo. Trzeba będzie coś z tym zrobić.
Twarz Eden pociemniała. Dziewczyna wstała naga, podeszła do kota i wzięła
go na ręce
- Tak, oczywiście - przyznała.
Steve, który bardziej mówił do siebie niż do Eden, dopiero teraz zorientował
się, że strzelił gafę.
- Ależ kochanie, chodzi mi o łóżko - próbował wyjaśniać. - Nie oczekujesz
chyba, że będziemy oboje spać na czymś takim.
Klepnął dłonią łóżko, jakby na poparcie swoich słów. Natomiast Eden
przytuliła do siebie kota i pokręciła głową.
- Niczego od ciebie nie oczekuję - odpowiedziała.
- 98 -
S
R
Steve poczuł, jak serce mu się skurczyło z żalu. Tak, Eden mówiła prawdę.
- Może więc najwyższy czas, żebyś zaczęła - zasugerował jej nieśmiało.
Eden podeszła do łóżka i umieściła Rocky'ego na poduszce. Kot od razu się
uspokoił. Przez chwilę mościł sobie miejsce, a potem położył się i zamknął oczy.
Eden spojrzała na Steve'a.
- A czego mam się spodziewać? - spytała. - Deklaracji miłości i wierności? Nie
jestem taka naiwna!
Zaśmiała się ponuro i podeszła do komody, z której wyjęła cienki szlafrok. Po
chwili ukryła pod nim swoją nagość.
- A gdybym zaproponował ci i jedno, i drugie? - spytał po chwili Steve.
Eden na moment wstrzymała oddech.
- Mówisz poważnie?
- Jak najpoważniej - odparł.
Eden ścisnęła swoje ramiona, jakby usiłowała sama siebie objąć, a następnie
spojrzała na Steve'a.
- To by znaczyło, że kłamiesz albo świadomie, albo nieświadomie. - Wskazała
łóżko. - Chyba działasz pod wpływem okoliczności.
- A gdyby okazało się, że się mylisz? - drążył Steve. Eden znów zaśmiała się
nieprzyjemnie.
- Cóż, nic by się nie stało - odparła. - Zresztą jest bardziej prawdopodobne, że
to ty się mylisz. Przecież już raz byłeś żonaty. Dlaczego ta kobieta się z tobą
rozwiodła? Chodziło o papierosy? A może o twój paskudny charakter?!
Steve znał to. Atak jest najlepszą formą obrony. Eden przypominała teraz
zaszczute zwierzę, które zrobi wszystko, żeby wydostać się z miejsca, w którym się
znalazło. Pomyślał, że jedyne, co on może teraz zrobić, to być szczery.
- Miałem dziewiętnaście lat, kiedy się ożeniłem - zaczął. - Mieszkałem na
ranczu w Nevadzie, a ta dziewczyna bawiła tam przejazdem. Wyciągnęła mnie z tej
dziury i nauczyła cieszyć się życiem. Niestety, dosyć szybko odkryłem, że nie wierzy
w monogamię.
- Zdradzała cię?
- 99 -
S
R
- Co najmniej raz to zrobiła - odparł, chociaż nie było to przyjemne
wspomnienie. - Nakryłem ją z jednym gościem na Florydzie. Była pijana.
- Nie mogłeś jej wybaczyć?
- Pewnych rzeczy się nie wybacza
Eden spojrzała na niego. Wciąż był nagi. Jego muskularne ciało wyglądało jak
wyrzezbione w marmurze. Eden zaczęła nagle żałować, że zostało im tak mało czasu.
- Czy mogę cię o coś zapytać? - odezwał się, a Eden skinęła głową. - Czy ty
wybaczyłabyś zdradę małżeńską?
- Przede wszystkim unikam sytuacji, w której ktoś mógłby mnie zdradzić -
odparła. - Ale gdybym się z czymś takim zetknęła, to tak, pewnie bym wybaczyła.
Spojrzał jej w oczy.
- To jesteś głupia - powiedział.
- Nie, po prostu jestem realistką. Ty oczekujesz zbyt wiele od życia i zawsze się
rozczarowujesz, a ja zadowalam się małym.
- Czy właśnie tego nauczyła cię pani Kelly?
Eden uśmiechnęła się, przywołując odległe wspomnienie.
- Nie, nauczyłam się tego od rodziców - odparła. - Wtedy, kiedy wyjechali do
Afganistanu.
Steve pokręcił głową. Eden wciąż stanowiła dla niego zagadkę. Nie wiedział,
skąd w niej tyle bólu i ostrożności.
- Eden, gdzie jest twoja matka? - spytał. - Albo ojciec? Nigdy nie mówisz o
swojej rodzinie...
Eden wzruszyła ramionami.
- Mama była ostatnio w Birmie - odparła. - A teraz pozwolisz, że zrobię kawę.
Chciała podejść do drzwi, ale Steve chwycił ją za rękę. Jednocześnie
zablokował jej przejście na schody.
- Za chwilę - powiedział twardo. - Najpierw opowiedz mi o swojej rodzinie.
Westchnęła ciężko.
- No cóż, rodzice odnoszą sukcesy, podróżują... Czego chcesz jeszcze?
Odpowiedz Steve'a była prosta i jednoznaczna:
- Prawdy!
- 100 -
S
R
- Co ci mam powiedzieć? %7łe byłam niechcianym dzieckiem? %7łe rodzice nigdy
się o mnie nie troszczyli? %7łe zawsze myśleli tylko o sobie?
Eden podeszła do okna. Steve bał się iść za nią. Gdyby poszedł, zobaczyłby
dwie łzy spływające po jej rozpalonych policzkach.
- Tylko nie sądz, że byli dla mnie zli czy okrutni - mówiła Eden. - Byli po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]