[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Bo tak jest. Abby, mam ci do powiedzenia coś znacznie ważniejszego. -
Nick wziął obie jej dłonie w swoje. - Kocham cię.
Przymknęła oczy, a jego słowa były balsamem na jej zranione serce. Nie
chciała ani przed sobą, ani przed nim przyznać, co to dla niej znaczyło. Poza tym
gdzieś na dnie jej serca czaiła się obawa, czy Nick kolejny raz nie wystawia jej na
pośmiewisko. Nie potrafiła mu już zaufać.
- Nick, jeśli jesteś gotowy zrobić coś takiego, to chyba znaczy, że naprawdę
nie wiedziałeś o Masaryk Machinery. Nie wiedziałeś o tym, gdy byłeś ze mną na
wyspie?
- Nie miałem pojęcia. Byłem zszokowany, gdy się dowiedziałem.
S
R
- Cieszę się, bo to pozwala mi zachować w pamięci nasz weekend jako coś
wyjątkowego. Nie mogę tego od ciebie przyjąć.
- Abby. Może upłyną lata, zanim znowu odzyskam twoje zaufanie. Jestem na
to gotowy. Ale marzę o tym, byś stanęła na czele tej firmy i nie chcę nigdy więcej
wypuszczać cię ze swoich objęć. - Głos zadrżał mu lekko i chrząknął. - Ostatnie ty-
godnie były najgorszymi w moim życiu. Nie z poczucia winy, jak sobie wmawia-
łem. Ale dlatego, że ciebie ze mną nie było, Abby. Masz moją miłość i moją firmę i
czuję, że to jest słuszne i właściwe. Kocham cię.
Azy spływały Abby po policzkach. Czuła, jak szczęście dosłownie ją obez-
władnia.
- Nick, może popełniam najgorszy błąd w moim życiu, ale ja też cię kocham -
wykrztusiła, a on objął ją i mocno do siebie przytulił, całując po włosach i policz-
kach.
Delikatnie ocierał jej łzy skapujące mu na koszulę, sam również niezmiernie
wzruszony.
- Azy? Dlaczego? Sądziłem, że tym razem sprawiam ci radość, już nie dopro-
wadzam do smutku - powiedział czule.
- Ach, Nick. Jestem taka szczęśliwa. Tak bardzo cierpiałam, a teraz wszystko
minęło. Po prostu płaczę ze szczęścia. - Zmiała się przez łzy. - Nie wierzyłam, że
wszystko może się jeszcze dla nas dobrze skończyć.
- Kochamy się i tylko to się liczy. Zaczekaj, przyniosę ci chusteczkę.
- Ależ wcale jej nie potrzebuję. Nie odchodz - poprosiła, ale Nick zniknął za
drzwiami. Rozejrzała się po pięknym salonie wychodzącym na sad pełen pięknych
drzew i westchnęła radośnie. Pierwszy raz w życiu czuła, że tu jest jej miejsce.
- Mam dla ciebie coś jeszcze - oznajmił Nick poważnie, uśmiechając się jed-
nocześnie radośnie i jakby do siebie. - Najpierw chusteczka, proszę.
Abby otarła łzy.
- Musi to być bardzo małe, bo nie widzę, żebyś coś przyniósł.
S
R
Nick ujął jej dłoń i pocałował, a następnie wsunął na serdeczny palec jej dłoni
pierścionek.
- Wyjdziesz za mnie, Abby? - zapytał z lekka stremowany.
Serce dosłownie stanęło jej w miejscu i nie mogła uwierzyć w to, co się dzie-
je. Patrzyła oszołomiona na piękny tradycyjny pierścień z brylantem na swoim pal-
cu.
- Ależ, Nick! Tak! Och, tak, wyjdę za ciebie! - wykrzyknęła radośnie, rzuca-
jąc mu się w objęcia. - Wielkie nieba, ależ jest piękny - mówiła z błyszczącymi
oczami, przyglądając się ponownie wspaniałemu pierścionkowi.
- Cieszę się, że ci się podoba, bo tak naprawdę to zupełnie nie wiedziałem, ja-
ką lubisz biżuterię.
- Jest fantastyczny. Nick, kocham cię całym sercem.
- W takim razie trzymam cię za słowo - powiedział Nick rozpromieniony i z
wyrazną ulgą. - Wyjdz za mnie prędko, Abby. Nie wyobrażam sobie już żadnego
rozstania z tobą i nie chcę tego robić nawet na kilka dni. Jak szybko możemy wziąć
ślub?
- Muszę zajrzeć w kalendarz. Co to znaczy szybko"?
- W najbliższy weekend.
Abby po raz kolejny zatkało. Pomyślała chwilę.
- To będzie bardzo trudne. Ojciec...
- Nie martw się o to. Po prostu wyjdz za mnie. Możemy wziąć ślub na wyspie,
w Dallas czy gdziekolwiek sobie życzysz. To całkowicie twoja decyzja. Tylko
wyjdz za mnie.
- Dobrze, Nick! Jeszcze jedno. Nie musisz dawać mi firmy. Będę należeć do
twojej rodziny.
- Nie. Chcę, żeby firma była wyłącznie twoja i zdaję ją pod twoje wyłączne
kierownictwo. Możesz z nią zrobić, co zechcesz. Ale nie ukrywam, że gdy ci po-
wiedziałem, że chcę zachować firmę do końca życia, mówiłem poważnie. Ja mał-
S
R
żeństwo z tobą rozumiem w tych kategoriach, Abby. Chcę z tobą spędzić resztę ży-
cia.
Abby uścisnęła mu dłoń.
- Zwietnie to sobie obmyśliłeś - powiedziała ze śmiechem. - Ale umowa stoi.
Masz kontrakt i żonę.
Po czym pochyliła się ku niemu i pocałowała go.
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]