[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyżywać się na jednej, ale za to porządnie...
Przez kilka długich chwil panowała cisza, wreszcie Francesca
pochyliła się i stuknęła swoim kieliszkiem o kieliszek Elaine.
- Wypijmy za to, że obie jesteśmy już wolne. Po co
w ogóle kobiecie potrzebne jest małżeństwo?
- Po co w ogóle kobiecie potrzebny jest mężczyzna? -
skorygowała Elaine. - W dzisiejszych czasach możemy sobie
znakomicie radzić bez nich.
- Owszem - zgodziła się Francesca, ale jakoś bez wię
kszego przekonania. - Chociaż... towarzystwo odpowiednie
go mężczyzny od czasu do czasu to miła rzecz...
- Kogoś takiego jak Sam? - uśmiechnęła się Elaine.
- To była tylko chwilowa słabość, która minęła bezpo
wrotnie. Och, Elaine, muszę wreszcie zrobić coś z moim ży
ciem, jak dotąd marnowałam je straszliwie. Niczego się po
rządnie nie nauczyłam, nic nie umiem, ciągle się obijam i słu
żę za ozdobę przyjęć, gdzie muszę się opędzać od beznadziej
nych facetów. Chciałabym być taka jak ty, mieć cel w życiu,
pracować, mieć poczucie sensu...
- Przecież w każdej chwili możesz to zmienić, nigdy nie
jest za pózno. Jeśli naprawdę tego zapragniesz, możesz robić,
co zechcesz i odnosić w tym sukcesy.
- Ale ja właśnie nie wiem, czego chcę - westchnęła Fran
cesca. - CzujÄ™ siÄ™ zagubiona i niepewna, czegoÅ› mi potwornie
brak, tylko nie wiem, co to jest.
W tym momencie zadzwonił telefon. Francesca rozmawia
ła przez chwilę, po czym odłożyła słuchawkę.
CALUM 79
- To Calum - wyjaśniła. - Wpadnie do nas na weekend,
czy to nie wspaniale? Ale siÄ™ cieszÄ™! Moi trzej kuzyni to,
szczerze mówiąc, najlepsze, co mnie w życiu spotkało.
Następnego dnia Calum przyjechał całkiem wcześnie, mu
siał wyruszyć bladym świtem. Był ubrany na sportowo i wy
raznie kipiał energią. Powitał je szerokim uśmiechem, cmok
nął każdą w policzek, a następnie zakomenderował:
- Moje panie, uważam, że to świetny dzień na piknik na
rzece. Idę po łódz, a wam zostawiam troskę o prowiant.
Od pierwszej chwili obie poczuły, że jego obecność dobrze
na nie działa. Udzielił im się jego zapał, więc pośpiesznie
przebrały się w lekkie bluzeczki i szorty oraz przygotowały
jedzenie, które zapakowały do wielkiego koszyka. Zaniosły
go wspólnie na brzeg, gdzie przy niewielkim drewnianym
budyneczku czekał na nie Calum w przestronnej łodzi kabi
nowej. Nie podnosili żagla, tylko uruchomili silnik i powo
lutku popłynęli w górę rzeki.
Wycieczka była cudowna. Było cicho i spokojnie, w przy
brzeżnych zaroślach krzątały się przeróżne zwierzątka, pro
mienie słoneczne igrały na falach. Po jakimś czasie dotarli do
ogromnej tamy, przeprawili się przez śluzę i wypłynęli na
jezioro. Przycumowali przy brzegu, gdzie rozłożyli się ze
swoim piknikiem.
Francesca i Calum taktownie dbali, by podczas rozmo
wy nie poruszać tematów obcych Elaine, dzięki czemu mog
ła czuć się zupełnie swobodnie. Nie traktowali jej jak pracow
nika, jak kogoś stojącego niżej w hierarchii społecznej, ich
zachowanie wskazywało na to, że uważają ją za dobrą znajo
mą, której towarzystwo w dodatku sobie cenią. Nie tylko
80 CALUM
towarzystwo, cenią sobie również jej zdanie, o czym świad
czyła jedna z wypowiedzi Caluma:
- Hm, nie pomyślałem o tym... Oczywiście, masz rację,
Elaine.
Neilowi nigdy by nie przeszło przez gardło coś takiego.
Zawsze to on musiał mieć rację, zaś Elaine mogła mieć swoje
zdanie tylko wtedy, gdy pokrywało się ono z jego opinią.
Nieraz zdarzyło jej się, że odpowiadając na jakieś pytanie,
mówiła: Mój mąż uważa, że...". A teraz Calum chciał znać
jej zdanie i w dodatku liczył się z nim!
Po skończonym posiłku udali się na przechadzkę malow
niczą drogą, która prowadziła na szczyt dość stromego wzgó
rza. Co jakiś czas napotykali pomalowane na biało maleńkie
kapliczki. Wewnątrz znajdowały się statuetki świętych, uma
jone prawdziwymi i sztucznymi kwiatami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]