[ Pobierz całość w formacie PDF ]

równocześnie zły, pokręcił głową. Potem instynktownie
przyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… do siebie.
- No dobrze, niech będzie. Ale zróbmy to może lepiej.
Zapomnieli o deszczu, który zresztą wkrótce przestał
padać. Całowali się, płonąc z pożądania, i gdyby nie to, że nic
ich nie osłaniało i że wkrótce mógł tutaj ktoś nadejść, pewnie
osunęliby się na trawę, ale Brock nagle otrzezwiał.
ROZDZIAA SIÓDMY
Slang piechoty morskiej
Podrasowany Sandwicz: Trudny do usunięcia bałagan.
Musiał się napić piwa. I musiał sobie wreszcie obejrzeć
jakiś mecz na dużym ekranie. Siedział więc teraz w barze U
Smileya, sączył już drugi kufel i oglądał rozgrywkę, w której
jego Bravesowie przeżywali na boisku trudne chwile.
Słysząc chóralne, kobiece śmiechy, spojrzał w bok.
I zauważył, że jedna z kobiet, ładna brunetka, puszcza do
niego oko. Mrugnął do niej, jednak wrócił do oglądania
meczu.
Niezła, pomyślał. Gdyby był dawnym sobą, pewnie
pojechałby za chwilę z tą dziewczyną gdzieś do motelu. Ba,
ale od dwóch tygodni gra przecież w tę dziwną grę z Callie.
Chyba nawet dłużej niż od dwóch tygodni.
WestchnÄ…Å‚ i pociÄ…gnÄ…Å‚ Å‚yk piwa.
Kątem oka zauważył, że brunetka podnosi się i zmierza w
jego stronÄ™.
- Bravesom niespecjalnie dzisiaj idzie, co? - odezwała się,
przysiadajÄ…c obok.
Skinął głową.
- Racja. ZagrywajÄ… jak ofermy.
- Jestem Candace McDoland - przedstawiła się. - Siedzisz
sam, więc pomyślałam ...
- Witaj. Mam na imiÄ™ Brock.
- Wydajesz siÄ™ w tej dziurze nowy.
- Bo chyba tak jest. Przyjechałem tu na jakiś czas. A ty?
Co tu robisz? Uśmiechnęła się melancholijnie.
- Cholera, powinnam się była domyślić. Wszyscy lepsi
faceci bywajÄ… tu tylko przejazdem. Ale ja tutaj mieszkam na
stałe. Niestety.
- I co robisz?
- Pracuję w przedszkolu. Z samymi kobietami ... W ogóle
niełatwo tu o mężczyznę. Obrócił się na stołku i uważniej
przyjrzał brunetce. Przyszło mu do głowy, że może dałoby się
ją wykorzystać w związku z Callie.
- W przedszkolu, mówisz?
- Uhm. Właściwie to moja pierwsza praca. W zeszłym
roku skończyłam college. W tej chwili realizujemy tu tak
zwany program wzbogacajÄ…cy.
- A co to jest?
- Polega na nauce języka obcego i na kontakcie ze sztuką.
- Ze sztuką! - I nagle przyszło mu do głowy stare
powiedzenie: "Jeśli Mahomet nie chce przyjść do góry, to góra
musi przyjść do Mahometa".
- Znam pewną panią - powiedział - która mieszka tu na
stałe i jest ilustratorką książek dla dzieci.
Brunetka zainteresowała się.
- Naprawdę? Założę się, że moje maluchy chętnie by ją
odwiedziły.
- Mogę dać ci jej adres i telefon. Zaprosisz ją na lunch i
zobaczysz, czy ci się do czegoś przyda. - Brock sięgnął po
papierową serwetkę i zaczął na niej pisać. Młoda kobieta
przyglądała mu się z namysłem.
- Właściwie wolałabym lunch z tobą, ale coś mi się zdaje,
że jesteś już zajęty. - Postukała palcem w serwetkę z adresem.
Nie zaprzeczył. W końcu naprawdę był zajęty Callie
Newton.
- Zadzwoń do niej.
- Okej - odrzekła, po czym sięgnęła po serwetkę. - A tutaj
masz mój numer - powiedziała. - Na wszelki wypadek, gdybyś
jednak zmienił zamiary.
- Okej - odpowiedział, chowając serwetkę. Był jednak
raczej pewien, że nie skorzysta z tego numeru.
Brock doszedł do wniosku, że jedynym sposobem na to,
aby nie tknąć Callie, jest postawienie między nią a sobą
jakiegoś mężczyzny. Bo dlaczego nie? Chociaż skręcał się na
myśl, że ktoś inny mógłby ją pocieszać rozmową, objęciami
czy pocałunkami.
Callie to uczuciowa i zmysłowa istota, której nie
wystarczy do szczęścia głaskanie kotka. Jej do szczęścia
potrzebny jest również mężczyzna.
Ponieważ z czasem poznał jej garderobę, Brock doszedł
do wniosku, że na spotkanie z kimś atrakcyjnym nie pójdzie w
swoich wytartych dżinsach, spranych szortach czy
porozciąganych swetrach. A zatem niezbędne są zakupy, na
które trzeba by się niezwłocznie wybrać.
Uzbrojony w gazetę "Atlanta Constitution", zajechał po
nią w któreś popołudnie i zabrał ją do dużego centrum
handlowego, parę kilometrów za miastem. Jednak powiedział
jej, że jadą tylko na wycieczkę.
Kiedy zaparkował przed hiperrnarketem, ujrzał w jej
oczach zdumienie.
- Dlaczego siÄ™ tu zatrzymujemy?
- Bo trzeba zrobić zakupy.
- Potrzebujesz czegoÅ›?
Jego usta drgnęły w uśmiechu.
- Nie, ja nie. Ale ty potrzebujesz paru nowych rzeczy.
- Ja? Skąd ci to przyszło do głowy?
- Bo czeka cię chyba kilka spotkań z ludzmi. Nie będziesz
wiecznie siedzieć tylko z kotem albo biegać po plaży. A te
ubranka, które w tej chwili masz, nie są specjalnie
reprezentacyjne. Zmarszczyła się.
- Krytykujesz mój gust?
- Jak trzeba, to nawet krytykuję. - Nachylił się i otwarł po
jej stronie drzwi samochodu.
- Ależ ja nie zabrałam ze sobą pieniędzy!
- Nie szkodzi. Skorzystasz na razie z mojego konta. -
Sięgnął do portfela i podał jej kartę kredytową. - Potem mi
oddasz.
- A ty co? - Uniosła brwi. - Zostajesz?
- To będą twoje ubrania. Pokręciła głową.
- Ty spryciarzu ... Ale wiesz co? Nic z tego. Jeśli już
miałabym pójść coś kupować, to pójdę z tobą, albo wcale.
Sięgnął po "Atlantę". Rozwinął ją, lecz zaraz zwinął z
powrotem.
- Cholera - mruknÄ…Å‚ pod nosem. - No dobrze, niech
będzie.
I zaczęła się ich wspólna wędrówka przez działy, piętra,
galerie i butiki hiperrnarketu. Callie przy każdej sztuce
garderoby pytała: "Podoba ci się?", a on musiał się wysilać na
ocenę spodni, butów, sukienek, nawet bielizny. Przy czarnych
stringach i staniku, które zaczęła rozpakowywać, poczuł się
zażenowany. Ale i podniecony. A ona powiedziała:
- Wiesz? Muszę zobaczyć, jak to na mnie leży. Skoczę do
przymierzalni, a ty poczytasz sobie wreszcie swojÄ… "Atlanta
Constitution".
Z ulgą wyszedł na zewnątrz hiperrnarketu i znalazł pustą
ławeczkę. Rozłożył gazetę i odnalazł w niej dział sportowy.
Jego oczy ześlizgiwały się jednak z zadrukowanych kolumn.
Oczami wyobrazni widział Callie w przymierzalni, w czarnym
biustonoszu i stringach. I okropnie jej zapragnął. Chciał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •