[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Twój towarzysz doświadczył ostatecznej nieciągłości - wytłumaczyła mu Kaleban. -
Jego substancja została usunięta.
Substancja, czytaj: krew, ciało i kości, przetłumaczył sobie McKie. Miał nadzieję, że
tłumaczy słowa Kalebana w miarę dokładnie, ale - ostrzegł samego siebie - lepiej na to za
bardzo nie liczyć.
Gdyby tu mogło być trochę świeżego powietrza, pomyślał. Choćby najmniejszy
przeciąg.
Otarł pot z czoła, wypił łyk wody z butelki, której tym razem nie zapomniał zabrać ze
sobą.
- Ciągle tu jesteś, Franiu? - zapytał.
- Obserwujesz moją obecność?
- Prawie.
- To jest nasz wspólny problem - jak widzieć się nawzajem - powiedziała Kaleban.
- Widzę, że zaczynasz pewniej odmieniać czasowniki - powiedział McKie.
- Zaczynam kapować tak?
- Mam nadzieję.
- Określam je w czasie jako pozycję węzłową - powiedziała Kaleban.
- Lepiej mi tego nie próbuj wytłumaczyć.
- Bardzo dobrze. Stosuję się.
- Chciałbym, żebyś jeszcze raz spróbowała mi wytłumaczyć, jak biczowania są
rozmieszczane w czasie - poprosił McKie.
- Kiedy kształty osiągają odpowiednie proporcje - odpowiedziała Kaleban.
- Już to mówiłaś. Jakie kształty?
- Już? - spytała Kaleban. - To oznacza wcześniej?
- Wcześniej - odparł McKie. - Bardzo dobrze. Powiedziałaś już to o kształtach
przedtem.
- Wcześniej, już i przedtem - powiedziała Kaleban. - Tak, czasy różnych koniunkcji.
przez liniowe zmiany przecinających się łączników.
Czas, dla Kalebanów, jest punktem na linii, przypomniał sobie McKie, wspominając
próby tłumaczenia tego przez Tuluka. Musze szukać wysublimowanych różnic; to jedyne co
to stworzenie widzi.
- Jakie kształty? - powtórzył McKie.
- Kształty określone przez linie trwania - powiedziała Kaleban. - Ja widzę wiele linii
trwania. Ty, co dziwne, odbierasz wrażenia wzrokowe jedynie jednej linii. Bardzo dziwne.
Inni nauczyciele tłumaczą to mojej osobie, ale zrozumienie nie-bierze miejsca... ekstremalne
zawężenie. Moja osoba podziwia przyspieszenie cząsteczkowe, ale... wymiana podtrzymująca
dezorientuje. Dezorientuje! - pomyślał McKie.
- Jakie przyspieszenie cząsteczkowe? - zapytał.
- Nauczyciele określają cząsteczkę jako najmniejszą jednostkę materialną
pierwiastków i związków. Czy prawda?
- Tak. Prawda.
- To niesie trudności w zrozumieniu. Własna osoba musi je kłaść na karb różnic w
postrzeganiu między naszymi rasami. Powiedzmy - w zamian - że cząsteczka może być
określona jako najmniejsza jednostka materialna widoczna dla rasy. Prawda?
Co to za różnica, pomyślał McKie. To wszystko bzdury. Jak w ogóle z rozmowy o
odpowiednich proporcjach jakichś nieokreślonych kształtów zboczyli do cząsteczek i
przyspieszenia?
- Czemu przyspieszenie? - świdrował dalej McKie.
- Przyspieszenie zawsze odbywa się wzdłuż zbieżnych linii, których używamy
podczas rozmowy ze sobą.
Cholera! - pomyślał McKie. Za szybko pociągnął następny łyk wody z butelki i w
rezultacie się zakrztusił. Zgiął się w pół, próbując złapać oddech.
- To gorąco tutaj! - wykrztusił, kiedy już się jako tako pozbierał. - Przyspieszenie
cząsteczkowe!
- Czy te stwierdzenia nie są równoznaczne? - spytała Kaleban.
- To obojętne - zakaszlał, nadal prychając wodą. - Kiedy do mnie mówisz... czy to
wiośnie to przyspiesza cząsteczki?
- Własna osoba zakłada takie faktyczne warunki. McKie ostrożnie odłożył butelkę
wody, założył nakrętkę. Roześmiał się.
- Nie rozumiem twoich słów - zaprotestowała Kaleban.
McKie potrząsnął głową. Słowa Kalebana nadal dochodziły do niego w ten sam
sposób, zupełnie niepodobny do mowy, ale tym razem odczuł w nich ton sprzeciwu, jakby
kłótni. Może bardziej akcent niż ton, może cień czegoś takiego. Przestał o tym
myśleć, ogarnięty atakiem śmiechu.
- Nie rozumiem - powtórzyła Kaleban. Przyprawiło go to ojeszcze większy atak
śmiechu.
- Uff! - wykrztusił, kiedy już odzyskał głos. - Więc mowa to jednak nie tylko lanie
wody! Ha, ha! Nie lanie, a grzanie!
l znowu zaczął zwijać się ze śmiechu.
Położył się na plecy, wziął głęboki oddech. Usiadł z powrotem, wypił jeszcze jeden
łyk wody, zakręcił i odłożył butelkę.
- Wytłumacz - powiedziała Kaleban. - Wytłumacz te dziwne słowa.
- Słowa? Ach... oczywiście. Zmiech. To nasza normalna reakcja na niegrozne
zaskoczenie. Nie przekazuje żadnej innej znaczącej informacji.
- Zmiech - powiedziała Kaleban. - Inne węzłowe spotkania ze słowami doświadczone.
- Inne węzłowe... - McKie przerwał. - To znaczy, że słyszałaś już to przedtem, tak?
- Przedtem. Tak. Ja... własna osoba... Próbuję zrozumienia sformułowania śmiech.
Zbadamy znaczenie teraz?
- Może lepiej nie - zaoponował McKie.
- Odpowiedz odmowna? - spytała Kaleban.
- Tak jest. Odmowna. Znacznie bardziej interesuje mnie to, co powiedziałaś o...
wymianie podtrzymującej. Tak to powiedziałaś, prawda? Wymiana podtrzymująca
dezorientuje?
- Próbuję określenia pozycji dla was, dziwnych jednotorowców - powiedziała
Kaleban.
- Jednotorowcy? Ty nas tak odbierasz? - McKie nagle poczuł się bardzo mały i
nieważny.
- Stosunki łączników jeden do wielu, wiele do jednego - powiedziała Kaleban. -
Wymiana podtrzymująca.
- Jak, do jasnej cholerny, zapędziliśmy się w ten ślepy zaułek? - spytał McKie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]