[ Pobierz całość w formacie PDF ]
od niego trzy razy większy. . . a może dlatego, że się golę?
Pani Józefa zgodziła się zostać u nich z litości dla biednej pani i. . . z do-
datkiem stu złotych miesięcznie do swojej i tak już dużej pensji. Wszystko więc
grało, a Krystyna czuła się trochę mamusią dwóch chłopców małego i duże-
go i starała się im we wszystkim dogodzić.
* * *
Mówi się i pisze, że życie potoczyło się dalej . Ale nie mówi się, jak się po-
toczyło. Ciężarówką czy koleją, autobusem czy też własnym samochodem? %7łycie
Krystyny z nowym mężem, synkiem i nianią toczyło się jak gdyby własnym ma-
łym fiatem 600, mocno zużytym i roztrzęsionym, a przede wszystkim ciasnym.
Jej mieszkanie było stanowczo za małe na cztery osoby i Krystyna zapisała się
do mieszkaniowej spółdzielni, wpłacając odpowiednią zaliczkę na dwupokojowe
mieszkanie z kuchnią i łazienką. Z marzeniami o tym nowym mieszkaniu, któ-
re jej obiecywano za dwa, a najpózniej za trzy lata. . . kładła się spać i budziła
rano. Była to jak gdyby ziemia obiecana, pełna rozkoszy takich, jak spanie osob-
no, bez budzących co chwila odgłosów męskiego chrapania, jak: urządzenie sobie
swojego własnego pokoju do pracy, zamykanie się w swoim pokoju po kłótni
z mężem, czytanie bezkarnie książki do póznej nocy przy nowoczesnej lampce
nocnej. . . Tak. Szczęście dzisiaj to nie mężczyzna, nie dziecko, ale w pierwszym
rzędzie odpowiednie mieszkanie, czyste, nowe, obszerne. W myślach przybijała
już gwozdzie do ścian, na których miały wisieć portrety rodzinne.
Leszek jezdził do Aodzi, gdzie kręcono krótkometrażówkę filmową, w której
miał grać niewielką rolę. Nie pił teraz i zupełnie poważnie traktował swoją pracę.
Gdy wracał, Krystyna zupełnie niepotrzebnie szła do fryzjera, stroiła się w naj-
bardziej zagraniczne sweterki; nie zauważał tego, Zajęty tylko i wyłącznie swoją
34
osobą. Ale należy przyznać, że miewał czasem wielkopańskie gesty. Za otrzyma-
ną gażę kupił Misiowi kolejkę z szynami i stacyjkami, a Krystynie angielską wodę
toaletową Yardleya. Prezenty jednak wybierał zwykle takie, które jemu również
robiły przyjemność. Kolejkę ustawiał sam i obaj z Misiem w poważnym skupie-
niu puszczali ją po szynach, a Krystynie przyznał się, że lubi tylko i wyłącznie
lawendę Yardleya.
Rzadko kiedy wychodzili gdzieś wieczorem, chyba tylko do kina.
Twierdził, że najbardziej lubi siedzieć w domu, ale jednak od czasu do czasu
znikał gdzieś wieczorem, mówiąc, że idzie do kawiarni, i wracał po północy, co
niepokoiło i drażniło Krystynę. Pytała go ostrożnie, aby nie być typową żoną,
gdzie tak długo siedział? Robił duże, zdziwione oczy.
Jak to gdzie? W Spatifie. Nie wolno?
Ależ naturalnie, że ci wolno, tylko dlaczego mnie nigdy ze sobą nie zabie-
rzesz?
Siedzimy w męskim towarzystwie, nudziłabyś się. . .
Czuję, że piłeś. . .
Och, trzy kieliszki to nie jest żadne picie. Wiesz, że gdy pracuję, to nie
piję. I jak zupełnie autentyczny mąż zasłaniał się gazetą.
Jego stosunki z panią Józefą nie układały się zbyt dobrze. On jej nie cierpiał,
bo brzydka i stara ona jego, ponieważ był młody i przystojny.
Pani to by się był patrzył inny mąż rzekła kiedyś do Krystyny. Po-
ważny, stateczny, na stanowisku, jakiś profesor albo lekarz, a nie taki pajac.
Nie lubię, jak Józefa wyraża się tak lekceważąco o panu odparła krzy-
wiąc usta.
Pan , pan , jaki on tam pan! Pan to był nasz pan redaktor, ale go pani nie
umiała przy sobie utrzymać, tyle powiem. . .
I tak za wiele, moja pani Józefo. Proszę iść do kuchni i nie wtrącać się do
mojego małżeństwa.
Machnęła ścierką, którą trzymała w ręce. Jakie to tam małżeństwo w Urzę-
dzie Cywilnym. Małżeństwo to jest kościelne, a takie terazniejsze to dla mnie
nieważne.
Dość tego. Ani słowa więcej na ten temat! rozgniewała się Krystyna.
Zrozumiała Józefa?
Co nie mam rozumieć, swój rozum mam. Zadurzyła się pani w smarkaczu
i nic dobrego z tego nie wyjdzie. Idę i już więcej nie powiem ani słowa.
Po tej rozmowie Krystyna była tak zdenerwowana, że musiała sobie zaparzyć
kawy i wypalić dwa papierosy, jeden po drugim. Stara jędza mruczała do
siebie. I że ja muszę takie prukwiszcze u siebie trzymać! Najgorsze to, że jej
gdzieś na dnie świadomości przyznawała rację. Jej małżeństwo z Leszkiem miało
jakiś charakter tymczasowy, całkiem niepoważny. Ale czyż związek małżeński
musi być poważny? Zanosiło się na to z Franciszkiem i co z tego wyszło.
35
Także klops. Dziś nic nie jest poważne i stabilne poza własną pracą, którą się lubi.
Józefa nazwała Leszka smarkaczem . Jej nikt nie nazywał smarkatą , chociaż
była raptem o trzy lata starsza od niego. Czy to taka duża różnica? A jednak ona
była kobietą dojrzałą a on młodym chłopakiem, i tak ich każdy oceniał.
Któregoś wieczoru Leszek wyszedł i wrócił dopiero o pierwszej w nocy. Bu-
chało od niego alkoholem. Podszedł trochę chwiejnym krokiem do Krystyny i
objął ją czule.
Pani jest cudną kobietą, Basieńko rzekł śmiejąc się głupkowato. Prze-
śpi się pani ze mną, prawda? Proszę się rozebrać. . . ja. . . pani pomogę.
Zdumionej i zaskoczonej Krystynie ściągnął sweter i bluzkę.
Paani ma wspaniałe piersi. Filmowe! Zacałuję panią na śmierć, tylko ciii-
cho, bo moja stara się obudzi, śpi tam obok w kuchence. . .
Czyś ty zwariował. Leszku? Krystyna, wzburzona, wyrwała się z jego
objęć. To już było grozne, może początek delirium? Wziął ją za jakąś przygodną
dziewczynę, którą chciał sobie widocznie przyprowadzić na noc.
Leszku starała się go przywrócić do przytomności. To przecież ja,
Krystyna!
Jaka tam Krystyna. . . Ty jesteś Basia i ja się z tobą prześpię. Tylko chciał-
bym się czegoś napić! Idąc zygzakiem doszedł do kredensu i zaczął szukać
wódki. Tu ja miałem zamelinowaną przed żoną półlitróweczkę i. . . ta cholera
mi ją gdzieś schowała!
Otwierając dolne drzwiczki kredensu, zwalił się na ziemię i momentalnie za-
snął.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]