[ Pobierz całość w formacie PDF ]
L R
T
- Jeśli wolisz, żebym odwiózł cię do domu, powiedz mi to teraz.
Rozsądek podpowiadał, że najbezpieczniej byłoby wykorzystać szansę ucieczki,
ale nie chciała. Choć wiedziała, że Ryan nie czuje do niej nic prócz pociągu fizycznego,
zapragnęła raz ulec pokusie. Aączyła ich nie tylko namiętność, ale też podobne przeżycia
z dzieciństwa, okres młodzieńczego buntu i dziecko, które nosiła w łonie. Doszła do
wniosku, że nie popełni błędu, jeśli pójdzie z nim do łóżka. Zbyt dobrze jej było w jego
objęciach, żeby zrezygnować. Musiała sprawdzić, co z tego wyniknie, dla niej i dla
dziecka.
Ryan nie ją pierwszą przyprowadził na noc do domu i pewnie nie ją ostatnią. Zwy-
kle powodowała nim wyłącznie chęć zaspokojenia potrzeb erotycznych. Teraz też, ale
nie tylko. Chciał zrozumieć, dlaczego postanowiła tak wiele poświęcić dla człowieka,
którego kocha. Nie pojmował takiej bezinteresowności. W jego świecie ludzie działali
wyłącznie we własnym interesie. Z początku podejrzewał, że Nicole zastawia sidła na
byłego ukochanego, ale wszystko, co o niej wiedział, przemawiało przeciwko tej hipote-
zie.
Wziął ją za rękę i zaprowadził do sypialni, nie zapalając świateł. Blask księżyca z
nieosłoniętych okien tworzył jasną ścieżkę na podłodze z polerowanego łupku. Nowo-
czesne łóżko stało do połowy w cieniu, lecz Ryan wyprowadził ją do światła. Szkarłatna
suknia opinała ponętne kształty. Lekki zapach perfum działał jak narkotyk. Szybki od-
dech Nicole przyspieszał jego własny.
- Czy lekarka mówiła, że to bezpieczne? - zapytał.
- Tak. Sam słyszałeś - przypomniała z rumieńcem na policzkach.
Nie pytała o to. Doktor Lewis z własnej woli udzieliła zbędnej jeszcze wtedy in-
formacji.
Ryana zaskoczyło, że Nicole w wieku dwudziestu ośmiu lat jeszcze się rumieni.
Pogładził ją po policzku.
- Pięknie dziś wyglądasz - wyszeptał ze szczerym zachwytem.
Wcześniej nie prawił jej komplementów, żeby jej nie spłoszyć, choć zaparło mu
dech na jej widok kiedy tylko otworzyła drzwi. Zaimponowała mu też jej swada, bystry
umysł i umiejętność negocjacji. Klienci jedli jej z ręki.
L R
T
Dręczyły go wyrzuty sumienia, że wykorzystuje wzajemny pociąg do samolubnych
celów, ale odpędził wątpliwości i znów ją pocałował. Długo wodził dłońmi po smukłej
talii, biodrach i plecach, nim rozpiął zamek błyskawiczny. Pragnął rozbudzać ją powoli,
smakować każdą chwilę, delektować się każdym dotknięciem i pocałunkiem. I tak też
zrobił, choć zachowanie kontroli nad sobą wymagało nadludzkiego wysiłku.
Nigdy wcześniej nie przeżył tak pięknego aktu miłosnego. Lecz gdy wyrównał od-
dech, postanowił sobie, że nic więcej ich nie połączy. Nie pozwoli na to, by jakakolwiek
kobieta wystrychnęła go na dudka jak niegdyś była żona czy jego matka ojca. Ponieważ
na kobietach nie można polegać, musiał pamiętać, że chodzi mu tylko o produkt, na który
czeka. Jeśli przy okazji zaznali rozkoszy, to spotkała ich miła niespodzianka, ale tymcza-
sowa.
Gdy powieki zaczęły mu ciążyć, uświadomił sobie, że popełnił błąd, zapraszając
Nicole na noc. Mimo wszystko pragnął go powtórzyć. Jakże by inaczej? Jest na tyle sil-
ny, że zachowa trzezwość umysłu i nie zapomni, jaki cel mu przyświeca: uzyskanie wy-
łącznego prawa do opieki nad dzieckiem.
L R
T
ROZDZIAA DZIESITY
Nicole nagle zesztywniała ze zgrozy. Zapomniała o zabezpieczeniu!
Niby przed czym? Co jej przyszło do głowy? Przecież już była w ciąży, a z karto-
teki w klinice wynikało, że Ryan nie choruje na żadną zakazną chorobę. Mimo wszystko
nigdy wcześniej nie pozwoliła sobie na taką lekkomyślność. Nigdy też nie podrapała ko-
chanka w miłosnej ekstazie. Tymczasem na ramionach Ryana dostrzegła ślady zadrapań.
Czyżby zaczynała tracić kontrolę nad sobą jak matka?
Musiała umknąć jak najprędzej. Rano nie śmiałaby spojrzeć mu w oczy. Wstała po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]