[ Pobierz całość w formacie PDF ]

142
- Zabiłaś mojego psa.
- Wiem i żałuję tego, ale nie miałam wyboru. Przykro mi.
- Nie wątpię. - Splunął pod nogi, a potem podniósł na nią
wzrok i uśmiechnął się. - Niedługo będzie ci jeszcze bardziej
przykro.
- Ze mną możesz zrobić, co zechcesz, ale wypuść dziecko.
- Zdejmij ten kitel.
- Co?
- Zdejmij go! - Widząc, że nadal stoi bez ruchu, opuścił
rewolwer i strzelił jeden raz w ziemię, tuż obok jej stóp. Poczuła
na kostkach uderzenia żwiru rozrzuconego przez kulę i
odruchowo cofnęła się o krok.
- Zbliż się do samochodu, to zrzucę tego dzieciaka w dół!
- Mick panował nad sytuacją i rozkoszował się poczuciem
siły.
- Zdejmij ten kitel.
Nie miała wyboru. Patrząc bezradnie w wylot lufy, zdjęła
kitel i upuściła go na ziemię. Mick obserwował jej upokorzenie
z sadystyczną radością.
- %7ładna bluzka - powiedział w końcu. - Zdejmij ją.
- Najpierw wypuść Lisę.
Wystrzelił ponownie. Tym razem kula niemal musnęła jej
stopy. Lisa krzyknęła głośno i chciała się wyrwać, ale
przytrzymał ją.
- Bluzka, ty dziwko! Jeśli będę musiał powtórzyć następne
polecenie, strzelę ci prosto w nogi. Mogę zrobić z tobą, co
zechcę, nawet jeśli będziesz miała strzaskane kostki.
Gina spojrzała w oczy Lisy i dostrzegła w nich oprócz lęku
przebłysk nadziei. Dziewczynka nadal wierzyła, że Gina w jakiś
sposób odsunie od nich niebezpieczeństwo.
Zastanawiała się, czy Maggie znalazła Struana, mimo że
wiedziała, że on i tak nic nie mógłby zrobić. Powoli, starając się
zyskać na czasie, rozpięła bluzkę i położyła ją obok kitla. Teraz
miała na sobie tylko spódnicę i cienki koronkowy stanik.
RS
143
- Bardzo dobrze - mruknął z zadowoleniem. - Co teraz? Nie
mamy wielkiego wyboru, więc niech będzie biustonosz.
Pospiesz się, panienko!
Zaczęła rozpinać zamek i nagle zastygła w bezruchu. Mick
zaklął wściekle i nie wypuszczając z rąk Lisy, spadł z bariery w
kierunku przepaści, jakby ktoś pociągnął go od tyłu.
Gina usłyszała wulgarne przekleństwo, odgłos strzału i okrzyk
bólu. Nie wiedziała, kto krzyczy, widziała tylko wiszącą nad
przepaścią Lisę, którą Mick nadal obejmował ramieniem.
Rzuciła się w jej kierunku. W tym momencie Mick puścił
dziecko, by odepchnąć ręce człowieka, który wspiął się na
urwisko i zaatakował go od tyłu.
Gina podbiegła do Lisy, zanim dziewczynka straciła
równowagę. Chwyciła ją w ramiona i przytuliła do piersi,
płacząc ze strachu.
W tym momencie dostrzegła Struana, który stał na skalnej
półce, tuż za barierą, i usiłował ściągnąć Micka w dół.
Zauważyła też policjanta, który miał w ręku pistolet.
Rozległ się następny strzał. Gina zadrżała z przerażenia i
przytuliła Lisę jeszcze mocniej. Nie widziała przebiegu walki,
toczącej się poniżej krawędzi urwiska, na pochyłej skalnej
półce.
- Poddaj się! - zawołał Struan. - Człowieku, na miłość boską,
rzuć ten rewolwer. Nie masz szans...
Urwał nagle, jakby został przez kogoś mocno uderzony. Gina
dostrzegła uniesioną w kierunku bariery rękę, a potem usłyszała
jeszcze jeden strzał.
Bolesne stęknięcie... okrzyk przerażenia... głuchy odgłos
uderzającego o skały ciała... bolesny jęk dochodzący z głębi
przepaści... i cisza.
Nie miała odwagi podejść do krawędzi rozpadliny. Nie
odważyła się nawet popatrzeć w tę stronę. Mick miał rewolwer.
Nadal trzymała Lisę w ramionach. Odwróciła się tyłem do
bariery i przyklękła, tuląc dziecko do siebie.
RS
144
Przez chwilę panowała zupełna cisza. Potem usłyszała z głębi
rozpadliny odgłos kroków i głosy, których nie była w stanie
rozpoznać. Wiedziała tylko, że Lisa jest sztywna z przerażenia i
że jej miejsce jest przy niej. Cokolwiek się wydarzy.
- Nie bój się, Lisa, już po wszystkim... - powtarzała, modląc
się, by była to prawda.
Nagle poczuła na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciła się z
lękiem, ale to nie był Carter. Policjant o dobrodusznej twarzy,
którego poznała owego pamiętnego wieczoru, przyglądał jej się
z wyraznym niepokojem.
- Czy nic pani nie jest?
- Nie - wykrztusiła, nie mając odwagi zadać pytania, które
cisnęło jej się na usta.
- A jak ty się czujesz, Lisa?
- Dobrze - odparła dziewczynka. - Ten człowiek był niedobry,
ale powiedział, że ty przyjedziesz, Gina, i naprawdę
przyjechałaś. - Zarzuciła Ginie ręce na szyję i wybuchnęła
płaczem.
Gina bezskutecznie czekała na dalsze słowa policjanta. W
końcu zdobyła się na odwagę.
- A Struan? - spytała słabym głosem.
- Zaraz tu będzie.
- Więc on... - Spojrzała na niego z niedowierzaniem. -Więc on
żyje? A te strzały...?
- Nic mu nie jest - odparł policjant. - Został draśnięty w ramię,
ale wyjdzie z tego zdrów i cały. Czego nie można powiedzieć o
tym drugim. - Spojrzał na Lisę i uznał, że nic już nią nie
wstrząśnie. - Skręcił kark. Doktor Maitland bada go na wszelki
wypadek. Uparł się, żeby zejść na dół, ale ja widziałem, jak ten
facet spadł, i moim zdaniem nie ma żadnej szansy.
- A co będzie, jeśli Mick jeszcze żyje? - Gina wstrzymała
oddech ze strachu. - Niech pan tam wróci, proszę.
RS
145
Jej niepokój był bezpodstawny. Usłyszała jakiś szmer, a
potem odgłos kroków. W końcu dostrzegła Struana. Przykląkł
obok niej i objął je obie zakrwawionymi rękami.
- Gina - wyszeptał, przytulając je do siebie. - Kochanie...
Pózniej, o wiele pózniej, gdy sanitariusze schodzili na dół, by
zabrać zwłoki Cartera, a policjanci oglądali cały teren i
zabezpieczali ślady, Gina poznała przebieg wydarzeń.
- Nie uwierzysz mi pewnie, ale postrzelił mnie w chwili, w
której usiłowałem go uchronić przed spadnięciem w dół - mówił
Struan.
Siedzieli z dala od krawędzi w ciepłych promieniach słońca,
które dodawały im sił i otuchy po przeżytym koszmarze. Struan
miał obandażowane ramię.
- Gdyby do mnie nie strzelił, uratowałbym mu życie.
- Ale to ty ściągnąłeś go z bariery.
- Doszliśmy do wniosku, że to jedyna szansa. Obejmował ją
zdrowym ramieniem, Lisa siedziała między [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •  
     
    +thomas+aquila.php">Gifford, Thomas Aquila
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • paulinaskc.xlx.pl
  •