[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mojej
miłości. Aatwo jest kochać, gdy się myśli o tym, że tło dla tej
urody
stanowi ten feudalny zamek i worki ze złotem, pozostawione
przez
zmarłego hrabiego. Jeżeli sobie tego życzysz, gotów jestem
zakochać
się w tej małej.
- %7łądam przede wszystkim, żebyś wyzbył się dawnej
lekkomyśl-
ności! Nie wolno ci unieszczęśliwić Julki!
Podniósł brwi i rzekł z ironią.
- Na miłość boską, nie wpadaj w sentymentalizm! Z tym ci
naprawdę nie do twarzy. Musimy odważnie kroczyć naprzód,
wtedy
tylko dopniemy celu.
- Nie śpiesz się zbytnio Herbercie! Julka przy całej swej
tkliwości
posiada wyrobiony charakter. Można w niej bardzo łatwo
zbudzić
ducha buntu.
- Przecież liczyliśmy na to! Ta przekora, tak znamienna dla
całej
rodziny Ravenau jest najważniejszym czynnikiem w naszym
planie.
Ja osobiście uważam to za bardzo sympatyczny rys
charakteru. Ina-
czej ta milutka hrabianeczka wydawałaby mi się zbyt słodka,
aż do
mdłości. Potrafię z nią wytrzymać, zwłaszcza, będąc panem
dwóch
wspaniałych zamków. Przestań się więc martwić i nie
opuszczaj rąk.
- Możesz polegać na mnie, pomimo nagłych napadów
sentymen-
talnych, które w ostatnich czasach zdarzają mi się dość
często. Mamy
nóż na gardle. Marzę po prostu o uregulowaniu naszych
spraw,
tęsknię za spokojem i wygodami. Człowiek starzeje się i traci
siły
do walki. W każdym razie, nie chcę się stąd ruszać.
- Przecież tu zostaniesz. Posiadasz przecież na piśmie
moją obie-
tnicę, że zamieszkasz bądz w Ravenau, bądz w Schenrode i
że bę-
dziesz otrzymywała przyzwoitą pensję miesięczną. Z
pewnością scho-
wałaś dobrze ten dokument?
Spojrzał na nią badawczo, ona zaś wytrzymała jego wzrok.
87
- Nie bój się. Umiem starannie przechowywać tak
wartościowe
papiery. Znamy się oboje zbyt dobrze, aby sobie nawzajem
lekko-
myślnie ufać.
Zaśmiał się cicho.
- Nie bądz taka zgryzliwa cioteczko. Gdy zostanę panem
na
Ravenau, zmienię się zupełnie. Przekonasz się, jaki będę
szlachetny.
Na razie jednak musimy uzbroić się w odwagę, zwłaszcza, że
łączy
nas wspólny interes. A co się tyczy hrabianeczki, to nie martw
się
o nią. Nigdy nie zapomnę, że jej maleńka rączka wyrwała nas
z
okrutnej nędzy i zawiodła do bezpiecznej przystani. Nie jestem
po-
tworem, o ile nie zachodzi gwałtowna potrzeba. Bogatym
ludziom
łatwo być dobrymi. Kto wie, może i ja jeszcze w tym
zasmakuję.
- Uważam to za konieczny warunek Herbercie. Nie chcę,
aby
Julka miała kiedykolwiek żałować, że została twoją żoną.
- Daję ci na to słowo! - odpowiedział z mocą i podał jej
rękę.
Zaczęli się naradzać i omawiać rozmaite sprawy. Wreszcie
Her-
bert zapytał o Joasię.
- Jak się zachowujesz wobec niej? Czy nie byłoby
wskazane,
gdybyś ją wkrótce oddaliła?
- Podziękowała już za służbę. Chodzi tylko o to, aby
wystarać
się dla niej o sumę, którą przyrzekłam jej jako wynagrodzenie.
- Hm! Byłaś trochę lekkomyślna. Po tej drobnej kradzieży
mo-
głaś kupić dziewczynę za tańsze pieniądze. Lęk o
ukochanego byłby
z pewnością przełamał jej opór.
- Tak, lecz wtedy nie okazałaby się tak przezorną i
zapobiegliwą.
Nie poświęciłam daremnie tak znacznej sumy. Poza tym nie
byłoby
dobrze, gdyby odeszła z pustymi rękami. Wiemy przecież, do
czego
zmusza ludzi nędza. Joanna nie jest tak głupia, jak sie wydaje.
- Dobrze, pozostawiam tobie tę sprawę, ma chere tante!
Jestem
zmęczony, dobranoc! %7łyczę ci przyjemnych snów o przyszłym
mają-
tku i świetności! Ja także pójdę się położyć do łóżka.
Ucałował z przesadną galanterią jej rękę, po czym wyszedł
z pokoju.
Pani von Sterneck, znużona i wyczerpana, przez chwilę
śledziła
go wzrokiem. Gdy wreszcie znikł za drzwiami, z piersi jej
wyrwało
się głębokie westchnienie.
88
- Och, gdyby można było wymazać przeszłość, zatrzeć
ślady da-
wnych grzechów! Och, gdyby można było stać się znowu tak
czystą,
tak niewinną, jak to dziecko...
Tak szeptała do siebie, zakrywając dłonią płonące oczy.
Potem
jednak opanowała się i uczyniła stanowczy ruch ręką, jakby
chciała
otrząsnąć z siebie jakiś wielki, przytłaczający ją ciężar.
- Nie, nie... Nie wolno mi cofać się myślą w przeszłość, nie
wolno mi być sentymentalną... Nie wolno mi, bo zginę! Muszę
kro-
czyć naprzód i zachować jasne, bystre spojrzenie! Muszę się
naresz-
cie wydostać z tej nędzy!
*
* *
Herbert von Sonsfeld umiał doskonale bawić panie
rozmową.
Julka słuchała go z wielką przyjemnością. Uważała jego
obecność
za bardzo miłą.
Gotfrydowi von Gerlachhausen ścisnęło się serce, gdy
przyjechał
w odwiedziny ze swoją matką i spostrzegł jak wesoło i
swobodnie
gawędzi Julka z tym przystojnym młodym mężczyzną. Nie był
dość
pewnym miłości Julii, toteż zbudziła się w nim zazdrość.
Nie zauważył, że Julka posyła ukradkiem w jego stronę
spojrze-
nia pełne miłości i tęsknoty. Obaj mężczyzni zmierzyli się
wzrokiem,
jakby chcieli ocenić swoje siły do walki. Gotfryd jednak był
prawą,
na wskroś uczciwą naturą, więc okazywał wobec rywala
pewien chłód
i rezerwę. Herbert natomiast zachowywał się uprzedzająco
grzecznie,
starał się być uprzejmym i miłym.
Pani von Sterneck przez cały czas zabawiała rozmową
matkę
Gotfryda, toteż pani von Gerlachhausen dopiero w drodze
powrotnej
spostrzegła przygnębienie syna. Zaczęła go wypytywać o
przyczynę
tego nastroju, on zaś wyznał jej swoje zmartwienie. Niestety,
pani
von Gerlachhausen nie obserwowała Julki i Sonsfelda.
Pragnąc us-
pokoić Gotfryda, pojechała nazajutrz pod pierwszym lepszym
pozo-
rem sama do Ravenau.
Już w pierwszej chwili przekonała się, że nie ma powodu
do
obaw. Julka przyjęła ją bardzo serdecznie i rumieniąc się
spytała,
czy Gotfryd nie przyjedzie. Co chwila spoglądała z
utęsknieniem na
89
drzwi, przypuszczając, że młodzieniec przybędzie pózniej.
Rozmaite
drobiazgi zdradziły matce, że Gotfryd nie ma powodu do
zazdrości.
Nie uszło jej uwagi, że Herbert pomimo swej ujmującej
powierz-
chowności, nie wywiera na Julce głębszego wrażenia.
Uważała go
po prostu za miłego, zajmującego towarzysza.
Oczywista, że Sonsfeld w jej obecności wystrzegał się, aby
w jakikolwiek sposób nie zdradzić się ze swymi zamiarami.
Po serdecznym pożegnaniu z Julka udała się zupełnie
uspokojona
w drogę do domu. Syn wyszedł jej na spotkanie.
- Przede wszystkim serdeczne ukłony od Julki, następnie
zaś
zapewnienie, że nie masz powodu być zazdrosnym o
Sonsfelda. Jest
on człowiekiem bardzo błyskotliwym, lecz płytkim, a bystre
oczy
Julki przejrzały go na wylot. Podoba się jej, bo jest przystojny.
Patrzy na niego tak, jakby patrzyła na piękny posąg
marmurowego
Adonisa. Przy tym spędza w jego towarzystwie czas bardzo
miło.
Oto wszystko! Taki szaławiła nie może się stać dla ciebie
niebezpie-
cznym rywalem. Julka cię zanadto kocha. Zrozumiano?
Gotfryd serdecznie ucałował ręce matki.
- Twoja wiara zdolna jest przenosić góry, najdroższa
mamo.
Zaśmiała się.
- Pragnę jedynie, aby pomogła ci znieść ten czas
dręczącego
wyczekiwania. Wtedy będę zupełnie zadowolona.
Gotfryd rzeczywiście uspokoił się. Przy tym nastąpił okres
żniw,
był więc bardzo zajęty i nie miał czasu na rozmyślania.
Niestety
jednak wskutek nawału pracy nie mógł przyjeżdżać często do
Rave-
nau, a kiedy Julka z panią von Sterneck przybywały do
Gerlachhau-
sen, Gotfryd był zazwyczaj w polu. Dlatego też młodzi ludzie
osta- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •  
     
    enu4/1.php") ?>