[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Upłynęło kilka długich sekund. Kyle zsunął z nosa ciemne
okulary i zawiesił je w rozpięciu koszuli. Sam miała wrażenie,
że bicie jej serca zagłusza śpiew ptaków i brzęczenie owadów.
Kieł drapał w drzwi, żeby go wypuścić z domu.
- Kiedy ma urodziny? - dociekał Kyle.
- Wejdzmy do środka - zaproponowała. Kyle dodał już
dwa do dwóch i tym razem wyszło mu trzy - dwoje rodziców
i dziecko. Ich wspólne dziecko. Otworzyła drzwi i wskazała
gestem dłoni kuchnię. Kieł wybiegł z domu i zniknął w krzakach.
- Mam mrożoną herbatę i ciasto...
- Nie chcę żadnej herbaty.
- Mam też coś mocniejszego. Po ojcu zostało mi trochę
whisky...
- To moje dziecko, prawda? - Jego oczy pociemniały,
ciepły uśmiech zmienił się w surowy, gorzki grymas.
- O Boże... - westchnęła i odwróciła wzrok, żeby nie patrzeć
w jego oczy, spoglądające na nią zarazem pytająco
i oskarżycielsko. Na uginających się nogach przeszła do kuchni,
tej samej, gdzie Caitlyn bawiła się jako dziecko, budowała
fortece pod stołem, układała klocki przy drzwiach do spiżarni,
zadawała miliony pytań albo biegała po całym domu, kipiąca
energią niczym wulkan. %7łycie, które dotychczas prowadziły,
miało się odmienić na zawsze.
- To moja córka, prawda? - Kyle kopnięciem usunął
z drogi stary bujany fotel, a ten z hukiem uderzył w ścianę
werandy.
Sam kurczowo zacisnęła dłoń na klamce.
- Słuchaj, musimy porozmawiać. Wejdz tylko do środka...
- Otworzyła szerzej drzwi, ale Kyle skoczył ku niej jak pantera,
chwycił za ramię i przyciągnął ku sobie. Musiała teraz
patrzeć prosto w jego rozwścieczoną twarz.
- Odpowiedz mi, do diabła! Jest moją córką czy nie?
Sam również straciła panowanie nad sobą.
- Tak, to twoja córka. Oczywiście, że tak! - Wyrwała ramię
z jego uścisku i gniewnie spojrzała mu w oczy. - Nie poznałeś
tego od razu po jej oczach, nosie, podbródku?
- Nie miałem pojęcia...
- Naprawdę wierzyłeś, że po rozstaniu z tobą tak szybko
związałabym się z kimś innym? Tak myślałeś?
- Ludzie mówili, że Tadd Richter...
- Nigdy z nim nie spałam. Sypiałam tylko z tobą. Jak mogłeś
pomyśleć, że zwiążę się z kimś innym tak szybko po tym,
jak ja i ty... O Boże. Szkoda gadać.
- Nie wiedziałem, co się z tobą działo.
- Ciekawe, dlaczego? - zapytała ze zgryzliwą ironią. Wpadała
w coraz większy gniew. - To ty uciekłeś jak tchórz. Zanim
zdążyłam się spostrzec, ożeniłeś się z inną kobietą.
- Sam...
- Nie jesteś chyba ślepy. Caitlyn to cały ty. Od razu widać
jej podobieństwo do rodziny Fortune. Jest twoją córką, czy ci
się to podoba, czy nie. A teraz czy możemy wejść do domu
i porozmawiać o tym jak dwoje cywilizowanych ludzi? A może
wolisz zrobić scenę tutaj, na werandzie?
Kyle zacisnął zęby.
- Czy ona wie? - zapytał po chwili.
- A jak ci się wydaje? - Sam znów otworzyła drzwi i weszła
do kuchni. Było tu duszno i gorąco, ponieważ dzień był
upalny, a tutaj jeszcze dodatkowo piekło się ciasto.
Kyle przesunął dłonią po karku, zaklął i podążył za Sam.
- Trudno mi w to wszystko uwierzyć.
- To nie wierz.
- Chciałem powiedzieć... do diabła, nie wiem, co chciałem
powiedzieć - przyznał. Widać było, że stara się opanować
gniew. Zawsze był zapalczywy, często popadał
w konflikty z ludzmi, nawet wywoływał bójki. Ale tym razem
było inaczej.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? Nie sądzisz, że miałem
prawo wiedzieć?
- Nie. - Zacisnęła dłonie na oparciu krzesła.
- Nie? - powtórzył. - Nie? Oszalałaś? Na jakiej planecie
ty żyjesz? W naszych czasach ojcowie też mają swoje prawa.
A może nie słyszałaś, jak teraz sądy rozstrzygają spory o prawo
do opieki nad dzieckiem?
Poczuła chłód w sercu. Prawo do opieki nad dzieckiem. Chyba
nie chciał wystąpić do sądu o przyznanie mu praw rodzicielskich?
Kyle, ten wieczny playboy? Przecież dziewięcioletnia dziewczynka
tylko by mu przeszkadzała. Sam tłumaczyła to sobie w myślach,
ale mimo wszystko czuła narastający strach - głęboki, wżerający
się w duszę, taki, co nie daje spać po nocach i sprawia,
że człowiek oblewa się potem nawet w środku zimy.
- Zrzekłeś się przecież praw do mojej córki już dawno
temu.
- Nic o niej nie wiedziałem. - Na skroni zaczęła mu pulsować
mała żyłka. - Jak mogłem się zrzec czegokolwiek?
- Zrezygnowałeś z niej, kiedy mnie opuściłeś.
- Wcale nie...
- Ożeniłeś się, Kyle - przypomniała mu. Znów poczuła
ból, który od dawna starała się stłumić.
Powietrze stało nieruchome, tylko miarowe tykanie zegara
w salonie i cichy szum lodówki zakłócały ciszę. Ponura twarz
Kyle'a pociemniała, a palce Sam, zaciśnięte na oparciu krzesła,
zaczynały sztywnieć.
- Zebrałam się na odwagę, żeby pójść do lekarza, dopiero
kiedy dwa razy pod rząd nie dostałam miesiączki - powiedziała
cicho. - Przedtem zrobiłam sobie test ciążowy. I właśnie wtedy
nadeszło pocztą zaproszenie na twój ślub.
- Ale mogłaś mi powiedzieć...
- Kiedy? Podczas wieczoru kawalerskiego? A może lepiej
podczas samego ślubu, kiedy pada pytanie, czy ktoś zna jakiś
powód, dla którego ten związek nie może być zawarty? Może
[ Pobierz całość w formacie PDF ]