[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Wiem, że jej nie znosisz. Ja też bym nie przepadała za osobą
wpychającą się pomiędzy mnie a kogoś, na kim mi zależy. Ale minęły lata.
Jestem pewna, że Edna nawet nie pamięta, co między wami zaszło. Nie
wiem, czy ona w ogóle cię pamięta, bo czasami nawet mnie nie rozpoznaje.
Jill sprawiała wrażenie nieco zakłopotanej, lecz Amy nie wiedziała,
czy powodem była wiadomość o demencji Edny, czy życzenie, by wyzbyła
się wrogości wobec bezradnej staruszki. Jill nie odniosła się do ostatnich
90
RS
słów Amy. Po prostu zrobiła to, co zwykle, gdy nie życzyła sobie dalszej
rozmowy na jakiś temat: szybko przeszła do następnego.
 Mimo wszystko nie mogę pozwolić, żebyś narzucała się naszym
klientom. Nie chcę, by mieli poczucie, że powinni się w jakikolwiek sposób
angażować w twoje przedsięwzięcie  oznajmiła stanowczo.  A już na
pewno nie życzę sobie, by uważali, że wyświadczają nam przysługę. Mike
nie uznawał takiego sposobu prowadzenia interesów. I ja także nie uznaję.
 Nie zwracałam się do nikogo, kogo bym nie znała osobiście. Z
Robem Schumannem chodziłam do szkoły...
 Z kim?
 Didżejem z rozgłośni KISS  wyjaśniła Amy. Stacja była ich
klientem od wielu lat, a z Robem znała się jeszcze dłużej.  Spytałam go,
czy nie poświęciłby czasu na zrobienie oprawy muzycznej, a on sam
zaproponował, że poprosi stację o sponsoring.
 A hotel Kensington?
 Zadzwoniłam do Keitha Adlera.
 Tak się składa, że jest właścicielem hotelu i jednocześnie jednym z
najstarszych klientów naszej agencji.
 Był jednym z najbliższych przyjaciół ojca  przypomniała jej Amy. 
Zna mnie od dziecka. I zna babcię. Jego własna matka przebywa w
podobnym domu opieki. Z radością zgodził się pomóc.
Twarz Jill na moment przybrała wyraz, który można by uznać za
poczucie winy.
 Pamiętaj, żeby robić to poza godzinami pracy  powiedziała oschłym
tonem.  Rozpoczęliśmy cztery duże kampanie. Przyszły miesiąc będzie
gorący.  Nie dodając ani słowa więcej, opuściła pokój Amy.
91
RS
Jared odleciał do Indii następnego ranka po powrocie z Portland.
Podróż rejsowym samolotem trwała około dwudziestu sześciu godzin, ale
dzięki supernowoczesnej maszynie HuntComu wartej pięćdziesiąt milionów
dolarów, z dodatkowym zbiornikiem paliwa był w stanie pokonać tę trasę w
dwanaście do czternastu godzin w zależności od kierunku wiatrów.
Przybył do Nowego Delhi o dziewiątej rano miejscowego czasu; w
Seattle była wtedy siódma wieczór. Przez lata nauczył się dostosowywać do
różnic czasowych, więc od razu udał się do pięćdziesięcioakrowego cam-
pusu HuntComu, zaopatrzony w plany i raporty, które studiował w czasie
lotu. Pełniący dozór pod nieobecność J.T. zastępca poinformował go, że z
powodu złej pogody opózniło się wylewanie betonu. Trzeba też było pocze-
kać na ekspertyzę gruntu przed rozpoczęciem wykopów pod nowy hotel
robotniczy.
Udało mu się przetrwać wszelkie niezbędne spotkania i narady dzięki
kolejnym kubkom kawy, po czym jak zawsze pierwszej nocy po podróży
zasnął kamiennym snem.
Po czterdziestu ośmiu godzinach znów ogarnął go ten niepokój, do
którego zdążył się już niemal przyzwyczaić. To on sprawiał, że J.T. z taką
łatwością przenosił się z miejsca na miejsce. Ruch mu służył; nowe
otoczenie, twarze i obowiązki pozwalały się skupić na bieżących wydarze-
niach. Jednak w ciągu ostatnich dwóch tygodni, odkąd Amy uświadomiła
mu, że całkowicie zatracił entuzjazm dla wszystkiego, czego się
podejmował, to stałe, niesłabnące napięcie przybrało ostrzejszą formę.
Amy.
Często o niej myślał już przed wyjazdem, a teraz zastanawiał się, jak
przebiegają przygotowania do pokazu mody, czy naprawiła wgnieciony
zderzak i jak jej się układa z Jill. Te myśli opadały go najczęściej nocą,
92
RS
kiedy krążył pomiędzy hotelowym łóżkiem a oknem z widokiem na
podświetlone palmy, czekając na telefony od tych, dla których dzień w
Seattle właśnie się zaczynał.
Codziennie pracował do pierwszej w nocy, przeglądając plany
rozbudowy campusu, a wstawał o ósmej, żeby sprawdzać faktury,
zatwierdzać przelewy, ustalać nowe zadania. Dzięki temu zdołał wykonać
pracę zaplanowaną na trzy tygodnie w dwa i mógł znów wsiąść do
firmowego odrzutowca, by wrócić do Stanów.
Kilka minut po starcie odpiął pasy jednego z ośmiu obitych skórą foteli
pasażerskich i przeszedł do saloniku przy sypialni, wyposażonej w ogromne
łóżko i łazienkę. Usiadł przy stole na przymocowanym do podłogi krześle i
zaczął przeglądać terminarz.
Miał przed sobą sześć wolnych dni. Początkowo planował spędzić je w
Seattle i Jansen, ale ostatecznie postanowił zaglądać tam tylko wówczas,
gdy wyniknie jakaś sprawa, której nie można załatwić za pośrednictwem
telefonu, kuriera lub poczty elektronicznej. Następny tydzień już wcześniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •