[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Z tym że to wszystko razem ja sobie sam wydedukowałem, bo Mietek gadał tak
jakoś kawałkami, a jego ojciec złodziejstwa całkiem ominął.
Janeczka powałkowała do końca ostatnie kawałki ciasta.
 Bardzo dobrze  pochwaliła brata.  Wszystko dla ojca będziemy ro-
bić razem. Wymyśliłam te pierogi, bo w ogóle ojciec lubi pierogi, a tę chińską
mieszaninę w coś trzeba zawinąć. Pizza może wyjść nie bardzo dobrze. A matka
ma coraz mniej czasu, mówi, że będzie wielka rewia mody, więc akurat mamy
okazję. I będziemy mówili, że tak bezinteresownie robimy mu przyjemność, żeby
coś miał po tych siroccach i trzęsieniach ziemi. Więc po panu Wolskim widać, że
masz rację.
 Tylko nie wiem, co on ma z tego  zastanowił się Pawełek, starannie
zaklejając czwartego pieroga.  Przebija im, oni sobie zwulkanizują i po krzyku.
Nie przestaną przecież przez to kraść Chce na nich zwrócić uwagę, czy jak? Też
na nic, bo oni tego wcale nie rozgłaszają.
Janeczka pokręciła głową.
 Nie, mnie się wydaje, że on im utrudnia. Przypomnij sobie Purchla. Bartek
mówi, że po tym podziurawieniu strasznie zdenerwowany latał. Taksówką poje-
chał, a może się spóznił? A tym innym przebija może wtedy, kiedy im się bardzo
śpieszy? Są poumawiani na przykład? Nie jestem pewna, ale tak mi chodzi po
głowie.
 To jeszcze musiałby wiedzieć, kiedy i jak są poumawiani. W ogóle wszyst-
ko musiałby o nich wiedzieć.
 Może wie?
 Jakim sposobem? Jest wtyczką w szajce? Ale jako wtyczka nic by nie dziu-
rawił, tylko donosił policji!
 Nie, ja wiem. . . Może nie wtyczka. Może ma jakiś sposób. . .
Pawełek przez chwilę rozważał sprawę, ściskając palcami ciasto piątego pie-
roga.
 Kto to w ogóle jest, ten pan Wolski? Bo mógłby być na przykład telefonia-
rzem. Podłączył się gdzieś i ma osobisty podsłuch na ich wszystkich telefonach.
Albo. . . Czy ja wiem. . . Założył pluskwę. . . Takie małe, szpiegowskie, w którymś
ich samochodzie. . . Albo co. . .
 Chyba że albo co, bo ja wątpię, czy tak strasznie dużo gadają w samocho-
dach  skrytykowała Janeczka.  No dobrze, zapal gaz pod garnkiem z zupą.
To pieczarkowa. Ciągle mi się plącze po głowie to jego podwórze. Niemożliwe,
114
żeby spotkali się tam tylko jeden raz i akurat ja na to trafiłam. Uważam, że muszą
się tam spotykać częściej i pan Wolski na nich czatuje.
 Węszy, czy jak?  skrzywił się Pawełek, ustawiając porządnie garnek na
palniku.  Przecież ma okno od drugiej strony!
 Toteż właśnie. Chociaż jednego z nich może widzieć. . . Jak nadchodzi. No
nie wiem, ale jeszcze bym tam poszła. Nawet parę razy. Na wszelki wypadek.
Rozważania musiały zostać przerwane, bo przyszła babcia dowiedzieć się, co
z pierogami. Postawiła wodę na gazie i osoliła. Zanim się woda zagotowała, Ja-
neczka zdążyła zjeść zupę. Przed kotletem z odsmażanymi kartoflami i sałatką
z pomidorów z uwagą przyjrzała się, jak babcia do gotującej się wody wrzuca
pierogi. Postała trochę nad garnkiem i przystąpiła do nakładania na talerze dru-
giego dania.
 Musisz ich pilnować, bo zaczną kipieć  powiedziała babcia.  Wtedy
trzeba przykręcić gaz. Ugotowane będą, jak wypłyną. I wyjmujecie te z wierzchu.
Została w kuchni i przypilnowała osobiście. W połowie kotleta i kartofli Ja-
neczka zerwała się od stołu, odebrała babci durszlakową łyżkę i z wielką uwagą
powyjmowała pierogi z wierzchu. Woda gotowała się cały czas.
 I co? Teraz się wrzuca następne?
 Tak, teraz się wrzuca następne  powiedziała babcia.  Nie za dużo na
raz, bo będą przywierać do dna. Trzeba delikatnie zamieszać.
Pawełek zażądał degustacji. Dostał jednego pieroga bez okrasy. Janeczka
wzięła sobie drugiego. Zaciekawiona babcia wzięła trzeciego.
 Bardzo dobre  pochwaliła.  Jeżeli wszystko pamiętasz, sama będziesz
umiała ugotować na drugi raz. O ile uda ci się ciasto. . .
 Co się ma nie udać. . .  mruknął Pawełek.
 Doskonale, będą na kolację  zarządziła Janeczka.  Matka też lubi pie-
rogi. Co do ciasta, w razie czego przyjdę do ciebie.
 Chcę jeszcze jednego  rzekł stanowczo Pawełek.  Nie złapałem smaku.
 Proszę bardzo, zeżryj jeszcze jednego. Na deser jest szarlotka, może już ci
się nie zmieści.
Pawełkowi zmieściła się zarówno szarlotka, jak i jeszcze kolejne dwa pierogi.
Babcia poczekała aż do ostatniej porcji, po czym, uspokojona, opuściła kuchnię
i wróciła do siebie na górę. Janeczka w trakcie gotowania którymś fragmentem
umysłu oceniła sytuację. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •