[ Pobierz całość w formacie PDF ]

unosiły się ciepłe opary, które spowijały ich obu. Przed nimi stała ściana mgły niczym gęsty
obłok.
- Chwyć mnie za obróżkę! - doradził mu kot. Było to raczej cichutkie miauczenie niż
głos, ale brzmiała w nim nutka rozkazu. Michasia przeszedł dreszcz podniecenia. Zaczynało
się dziać coś nowego. Schylił się posłusznie i schwycił za złotą obróżkę.
- A teraz skacz! - rozkazał kot. - Unieś nogi do góry!
Uchwyciwszy się mocno złotej obróżki Michaś skoczył w mgłę.
 Uii...uii...! - zaświstał mu wiatr w uszach. Słoneczny obłok przeleciał obok niego.
Dokoła otaczała go pusta przestrzeń. Jedyne, co istniało teraz na świecie, to lśniąca obróżka
dokoła szyi kota i kapelusz na jego własnej głowie.
- Gdzie my jesteśmy: w niebie czy na ziemi? - wyszeptał. W tej samej chwili mgła
rozwiała się i stopy Michasia dotknęły czegoś twardego i błyszczącego. I nagle okazało się,
że stał na stopniach pałacu - całego ze złota.
- Ani w niebie, ani na ziemi - odpowiedział kot, naciskając łapką guzik dzwonka.
Drzwi pałacu rozwarły się powoli. Cichutka muzyka dobiegła uszu Michasia, a widok,
który ukazał się jego oczom, oślepił go.
Miał przed sobą wielką, złocistą salę, całą jarzącą się od świateł.
Nigdy, nawet w snach, nie marzył się Michasiowi taki przepych i tyle wspaniałości. Ale
wszystkie te cuda były niczym w porównaniu ze wspaniałością i niezwykłością jego
mieszkańców. Sala pełna była kotów.
Były tam koty grające na skrzypcach, koty grające na fletach, koty na trapezach, koty w
hamakach, koty podrzucające w górę złote obręcze, koty tańczące na paluszkach, koty fikają-
ce koziołki, koty, które chciały złapać własny ogon, i koty po prostu liżące swoje łapki.
Wszystkie te koty były pręgowane w rude i czarne paski, a oślepiające światło, jakim
jarzyła się sala, biło od ich sierści, ponieważ każdy z kotów świecił własnym światłem.
Pośrodku sali, przed złotą zasłoną, leżały dwie złotem haftowane poduszki. Spoczywały
na nich dwa jarzące się koty, a każdy z nich miał na głowie złotą koronę. Siedziały obok
siebie, trzymając się za łapki i uroczyście przyglądając się temu, co się odbywało.
 To pewnie Król z Królową - pomyślał Michaś.
Po jednej stronie królewskiej pary stały trzy młode kotki. Futerka ich były jasne i gła-
dkie, a między uszami miały zatknięte bukieciki kwiatów. Otaczały je inne koty, które wyglą-
dały na dworzan, gdyż wszystkie nosiły na szyjach złote obróżki i stały uroczyście wyprężone
na tylnych Å‚apkach.
Jeden z nich zwrócił się do Króla i szepnął mu do ucha wskazując na Michasia:
- Już jest, już przyszedł, Wasza Królewska Mość - i ukłonił się ceremonialnie.
- No, nareszcie! - rzekł Król. - Królowa i ja, i nasze trzy córki - tu wskazał łapką na trzy
młode kotki - od dawna czekamy już na ciebie.
Patrzcie no! Czekali na niego! Ach, jak mu to pochlebiło! Ale, oczywiście, z drugiej
strony było to całkowicie zrozumiałe.
- A może miałbyś ochotę na coś smacznego? - spytała Królowa z wdzięcznym uśmie-
chem.
- O, chętnie! - odpowiedział Michaś ochoczo.
W takim wspaniałym otoczeniu na pewno nie dadzą mu byle czego - galaretkę malino-
wą, a kto wie - może i lody waniliowe?
W mgnieniu oka koty-dworzanie przyskoczyły do Michasia z trzema złotymi tacami.
Na jednej z nich leżała zdechła mysz, na drugiej nietoperz, a na trzeciej surowa rybka.
Michaś zmarkotniał.
- Ach dziękuję! - powiedział otrząsając się z obrzydzenia.
- Dziękuję tak czy dziękuję nie? - spytał Król.
- Kiedy... ja ... doprawdy... nie lubię myszy - bronił się Michaś. - A nietoperzy i suro-
wych ryb też nigdy nie jem.
- Jakie to dziwne! - zawołały trzy księżniczki jednocześnie.
- A może napiłbyś się trochę mleka? - spytała Królowa z iście królewskim uśmiechem.
W tej samej chwili stanął przed Michasiem dworzanin z mlekiem na złotym spodku.
Michaś sięgnął ręką po spodek.
- O, tylko nie łapkami! - powiedziała Królowa. - Trzymaj mu spodek pod mordką,
zanim wychłepcze - zwróciła się Królowa do dworzanina.
 Dlaczego powiedziaÅ‚a «pod mordkÄ…»? - pomyÅ›laÅ‚ MichaÅ›. - A jeÅ›li chodzi o chÅ‚ep-
tanie, to...
- Kiedy ja nie chłepcę, tylko piję... Mam zupełnie inny język... - powiedział.
- Nie umie chłeptać? - szepnęły koty, które ze zdziwieniem spojrzały po sobie. Były
najwyrazniej zgorszone i zdumione.
- Jakie to dziwne! - zamiauczały trzy księżniczki.
- Wobec tego odpocznij sobie trochę po podróży - powiedziała Królowa gościnnie.
- O, to nie była wcale taka wielka podróż - rzekł Michaś. - Po prostu skoczyłem sobie
hop! i jednym susem już tu byłem! Bardzo to dziwne - mówił dalej zamyślony - jeszcze nigdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •