[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przemknęły przez lasy, znające tyle tajemnic, że wydawało się, iż zaraz wyszepcą je wśród
szumu drzew& odkryły śliczne polanki, przypominające jeziora ze srebra.
Nie rozmawiały ani nie miały na to ochoty. Bały się rozmową odstraszyć piękno, które je
otaczało. Lecz nigdy dotychczas Ania nie czuła, że Julianna jest jej tak bliska. Zimowa noc
swoją czarodziejską mocą zdołała prawie zawiązać nić kontaktu między dziewczętami&
Prawie, nie zupełnie.
Gdy powróciły na główną drogę, po której wśród dzwięczenia dzwoneczków i śmiechów
pędziły sanie, nie zdołały powstrzymać westchnienia. Wydawało się im, że zostawiły za sobą
świat, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością; świat, młody wieczną młodością, gdzie
nie istnieje czas, a dusze ludzkie porozumiewają się z łatwością bez pomocy czegoś tak
niedoskonałego jak słowa.
 To było cudowne  powiedziała Julianna najwyrazniej do siebie, więc Ania nie
odezwała się.
Jechały dalej drogą, aż na Zielone Wzgórze. Lecz zanim weszły na podwórze, zatrzymały
się nagle, jakby pod wpływem impulsu. Oparte o stary, omszały płot stały w milczeniu i
patrzyły na zamyślony, kochany dom, niewyraznie majaczący za drzewami. Jak piękne było
Zielone Wzgórze w zimowy wieczór!
Nieco poniżej, zamknięte w ramionach długich cieni drzew, widniało skute lodem Jezioro
Lśniących Wód. Panowała cisza, czasem tylko na moście zatętniły końskie kopyta. Ania
uśmiechnęła się. Jakże często, słysząc ten odgłos w pokoiku na facjatce, wyobrażała sobie, że
to zaczarowane konie galopują przez noc. Nagle coś innego przerwało ciszę.
 Julianno& przecież ty& przecież ty chyba nie płaczesz? Wydawało się niemożliwe,
aby Julianna była zdolna do płaczu  lecz płakała rzeczywiście. Azy uczyniły ją bardziej
ludzką. Ania przestała się jej obawiać.
 Julianno, kochana moja, co się stało? Czy mogę ci pomóc?
 Och! Ty nie zrozumiesz  wyjąkała Julianna.  Dla ciebie wszystko zawsze było
łatwe. Ty& żyjesz jakby w zaklętym kręgu piękna i romantyczności.  Ciekawe, jakiego
cudownego odkrycia dziś dokonam  oto twoja postawa życiowa, Aniu. A ja, ja
zapomniałam, jak żyć. Właściwie nigdy nie wiedziałam. Jestem& jestem jak zwierzę złapane
w pułapkę. Nie mogę się z niej wydostać i zawsze ktoś usiłuje mnie ukłuć poprzez pręty. A ty
 jesteś otoczona szczęściem w takim nadmiarze, że sama nie wiesz, co z nim robić.
Wszędzie przyjaciele, ukochany! Nie mówię tak dlatego, że chcę mieć ukochanego 
nienawidzę mężczyzn. Lecz gdybym dziś umarła, nikt, ani jeden człowiek na świecie nie
płakałby po mnie. Jak byś się czuła, gdybyś nie miała ani jednej przyjaznej duszy?
Głos Julianny załamał się.
 Julianno, twierdzisz, że lubisz szczerość. Będę więc szczera. To twoja wina, że jesteś
samotna. Chciałam się z tobą zaprzyjaznić, lecz zawsze mnie odpychałaś.
 Och, wiem, wiem. Jakże cię nienawidziłam, gdy po raz pierwszy przyszłaś do szkoły!
Obnosząc się dumnie z pierścionkiem z pereł.
 Julianno, nie obnosiłam się z nim!
 Przypuszczam, że masz rację. To była tylko moja wrogość. Pierścionek zdawał się sam
pękać z dumy. Ja naprawdę nie zazdroszczę ci narzeczonego. Nigdy nie chciałam wyjść za
mąż. Dość napatrzyłam się na ojca i matkę. Ale nienawidziłam cię, bo zostałaś moją
zwierzchniczką, chociaż jesteś młodsza. Byłam zadowolona, że Pringle owie zatruwają ci
życie. Wydawało mi się, że masz wszystko to, czego ja byłam pozbawiona: wdzięk,
przyjaciół, młodość. Młodość! Całe życie umierałam z tęsknoty za młodością. Nie masz o
tym pojęcia. Nie wiesz, nie możesz nawet wyobrazić sobie, jak to jest, gdy nikt na całym
świecie ciebie nie chce! Nikt!
 Och, czy naprawdę tak myślisz?  wykrzyknęła Ania. Opowiedziała krótko Juliannie o
swoim dzieciństwie przed przybyciem na Zielone Wzgórze.
 Szkoda, że o tym nie wiedziałam  powiedziała Julianna.  To by nieco zmieniło mój
stosunek do ciebie. Uważałam cię za wybrankę losu. Z całego serca wszystkiego ci
zazdrościłam. Otrzymałaś posadę, o którą zabiegałam. Wiem, że masz wyższe kwalifikacje
ode mnie, ale to mnie nie obchodziło. Jesteś ładna, a przynajmniej ludzie tak uważają.
Najwcześniejsze wspomnienie z mojego dzieciństwa to słowa:  Och, jakie brzydkie dziecko!
Wchodzisz do pokoju, promieniując urokiem. Pamiętam, jak przyszłaś do szkoły pierwszego
dnia. Lecz wydaje mi się, że najbardziej nienawidziłam cię za to, że zdawałaś się nosić w
sobie jakąś tajemniczą radość; jakby każdy dzień życia był cudowną przygodą.
 Doprawdy, Julianno, aż mi dech zapiera od tych komplementów. Chyba przestałaś mnie
nienawidzić, prawda? Będziemy teraz przyjaciółkami.
 Nie wiem. Nigdy nie miałam przyjaciółki, i to jeszcze rówieśnicy. Chyba nawet nie
wiem, co to znaczy być czyjąś przyjaciółką. Nie, nie wzbudzasz już we mnie nienawiści;
zapewne twój wyżej wspomniany czar zaczyna działać. Wiem tylko, że mam ochotę
opowiedzieć ci o moim życiu. Nie mogłabym tego zrobić, gdybyś nie powiedziała mi, jakie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •