[ Pobierz całość w formacie PDF ]

– „Biznes..." będzie miał numer roku– zakończyła Susan.
– „Biznes..." ? – Głos i wzrok Jareda mogłyby zabić. Susan zauważyła
minę Melissy. Obróciła się i chciała coś powiedzieć, ale rozmyśliła się, nim
otworzyła usta.
Podszedł do nich Royce i objął wzrokiem całe trio.
Zauważył aparat fotograficzny Susan i wyraz twarzy brata.
– Co, do diabła?
– Jared... – zaczęła Melissa, w panice poszukując właściwych słów.
Wyjaśni mu, że to dobry artykuł, będzie dotyczył najbardziej
pozytywnych
aspektów
jego
działalności.
Jared
zostanie
w
nim
przedstawiony jako człowiek sukcesu, ciężko pracujący, dobry, z cudowną
rodziną. Owszem, istniała ta historia z dziadkiem, ale o niej oczywiście nie
wspomni. To nie był artykulik do tabloidu, tylko poważna, dziennikarska
robota.
Zanim jednak zdołała zebrać myśli, zacisnął dłoń na jej ramieniu i
odciągnął ją od Susan i Royce'a.
125
– Oszukałaś mnie – jego głos zabrzmiał ostro. Nie odpowiedziała. –
Jesteś reporterką? – spytał. Przymknęła oczy, ale zdołała zmusić się, żeby
skinąć głową. – A ja jestem twoim tematem.
– Tak, ale...
– Wyjdziesz tymi drzwiami. – Obrócił ją do siebie. Mówił powoli, ale
czuła jego gniew. – Wyjdziesz tymi drzwiami, zrobisz to szybko i cicho. Nie
chcę cię widzieć już nigdy w życiu.
– Ale...
– Zrozumiałaś?
– Aleja nie mam zamiaru...
– Czy mnie zrozumiałaś? – powtórzył stanowczo.
Zamknęła usta i skinęła głową. Powiedziała sobie, że on przecież
przeczyta artykuł i wtedy się przekona, że go nie zdradziła.
– Dobrze. – Zdjął rękę z jej ramienia. W jego spojrzeniu widać było
pogardę.
Spróbowała jeszcze raz.
– Jared, pozwól mi wyjaśnić.
– Już to zrobiłaś. Wiem, kim jesteś i co zamierzasz.
– Nie mam zamiaru...
– Wiedz jedno – przerwał jej, pochylając się i zniżając głos. – Jeżeli
zrobisz cokolwiek, żeby skrzywdzić moją rodzinę, zniszczę cię.
Odwrócił się i nim zdołała się odezwać, minął fontanny i skierował się
do windy.
– Melissa? – odezwała się cichutko Susan.
– To był Jared Ryder.
Głos Melissy był pusty. Podobnie jak jej życie bez niego.
– Żartujesz?
126
Melissa wiedziała, że niezależnie od tego, co napisze w swoim
artykule, jakie sekrety wyjawi lub ukryje, Jared jej nigdy nie wybaczy.
Nigdy już go nie zobaczy, nie poczuje jego silnych ramion, nie usłyszy jego
głosu ani nie poczuje zapachu jego skóry i nie posmakuje namiętnych
pocałunków. Teraz dopiero zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo liczyła na
tę ostatnią wspólną noc.
– W porządku? – spytała Susan. Melissa zmusiła się, aby skinąć
głową, chociaż oczy piekły ją od łez. –Mam nadzieję, że skończyłaś
zbieranie materiału.
Melissa nie wiedziała, czy śmiać się, czy płakać. Teraz akurat artykuł
najmniej ją obchodził.
– Tak – odpowiedziała.
– A co tutaj robisz? – Susan rozejrzała się po holu. – Brandon i ja
mieliśmy nadzieję złapać burmistrza.
Melissa zakrztusiła się ponurym śmiechem.
– Właśnie gadałam z burmistrzem na górze.
– Naprawdę? – Susan przyglądnęła się sukience. Byłaś na Balu
Fundacji Genevieve?
– Jared i jego brat mnie zaprosili.
Ostatnie, czego chciała, to tłumaczyć się ze swoich powiązań z
Jaredem.
– Och! – powiedziała Susan, patrząc na windę, w której zniknęli
bracia. – Jestem pełna podziwu.
Melissa była wykończona, emocjonalnie i fizycznie. Był to tydzień
ciężkiej pracy i nieprzespanych nocy. Pracowała nad artykułem w każdej
wolnej chwili. W każdej chwili, w której nie... Zamarła na chwilę, po czym
127
dwudziestu czterech godzin zapełnić strony sensownymi
wzięła głęboki oddech i przymknęła oczy. W każdej wolnej chwili, w której
nie zakochiwała się w Jaredzie, uświadomiła sobie.
– Twój artykuł wszystkich powali – ciągnęła Susan.
Jak mogłam być tak głupia, myślała Melissa. Dlaczego nie
przewidziała, że to może się stać? Mogła jakoś temu przeciwdziałać, ale nie!
Łaziła za nim, jak szczeniaczek, rzucała mu się w ramiona, wskakiwała do
łóżka i udawała, że ma udział w jego życiu.
Susan ścisnęła ją za rękę.
– Na pewno dostaniesz ten awans. Może Seth nawet się uśmiechnie? – [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •