[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Harley Barley stoi na warcie,
W słońcu i w deszczu stoi uparcie.
Pilnuje stogów i strzeże siana,
odstrasza wszystkich intruzów od rana.
 Kanapkę z ogórkiem, panie Satterthwaite?  spytała Beryl Gilliatt.  A może woli
pan sandwicza z domowym pasztetem?
Pan Satterthwaite wybrał pasztet. Beryl postawiła przed nim filiżankę w kolorze cynobru,
który tak zachwycił go w sklepie. Serwis do herbaty ożywiał stół swymi barwami. %7łółć,
czerwień, błękit, zieleń i tak dalej& Satterthwaite był ciekaw, czy każdemu przypadł w
udziale jego ulubiony kolor. Zauważył, że przed Timothym stoi czerwona filiżanka, a przed
Rolandem żółta. Obok nakrycia Timothy ego leżał jakiś przedmiot, którego Satterthwaite nie
mógł z początku rozpoznać. Potem zorientował się, że jest to fajka z morskiej pianki. Od
bardzo dawna nie widział takiej fajki. Roland zauważył, że Satterthwaite jej się przygląda.
 Tim przywiózł ją z Niemiec  wyjaśnił.  Pali bez przerwy tę fajkę, jakby chciał
nabawić się raka.
 A ty nie palisz?
 Nie. Nie jestem zwolennikiem palenia. Nie palę ani papierosów, ani marihuany.
Inez podeszła do stołu i usiadła obok Rolanda. Młodzieńcy podawali jej jedzenie wśród
wesołych przekomarzań.
Satterthwaite czuł się bardzo szczęśliwy wśród tych młodych ludzi. Traktowali go
uprzejmie, lecz nie zwracali na niego szczególnej uwagi. Ale chętnie słuchał ich rozmowy.
Chciał też wyrobić sobie o nich własne zdanie. Był już niemal pewien, że obaj młodzieńcy są
zakochani w Inez. Nie dziwiło go to. Tak często bywa wśród bliskich sąsiadów. Chłopcy
rezydowali u swego dziadka, a piękna Inez, cioteczna siostra Rolanda, mieszkała tuż obok.
Pan Satterthwaite odwrócił głowę. Widział jej dom w prześwicie między drzewami, które
rosły za bramą wjazdową, osłaniając go od drogi. Kiedy przed siedmiu czy ośmiu laty
Satterthwaite po raz ostatni odwiedził Doverton Kingsbourne, doktor Horton zajmował ten
sam budynek.
Zerknął na Inez. Zastanawiał się, którego z młodych ludzi darzy większą sympatią. A
może ulokowała już swe uczucia gdzie indziej? Nie było powodu, dla którego miałaby
zakochać się w jednym z tych atrakcyjnych przedstawicieli rodzaju męskiego.
Pan Satterthwaite jadł niewiele, ale czuł się usatysfakcjonowany. Przesunął swoje krzesło
do tyłu, zmieniając nieco kąt jego ustawienia, by mieć całe towarzystwo w zasięgu wzroku.
Pani Gilliatt wciąż była w ruchu.
Gra rolę pani domu, pomyślał, ale robi zbyt wiele zamieszania. Bezustannie podsuwa
wszystkim ciastka, zbiera filiżanki, by je ponownie napełnić, i roznosi różne smakołyki.
Byłoby chyba przyjemniej i mniej oficjalnie, gdyby pozwoliła każdemu zadbać o siebie.
Spojrzał w kierunku Toma Addisona, który leżał wygodnie na swym fotelu. On również
obserwował Beryl Gilliatt.
Nie lubi jej, pomyślał Satterthwaite. Tak. Tom jej nie lubi. No cóż, można się było tego
spodziewać. Bądz co bądz, Beryl zajęła miejsce jego córki Lily, pierwszej żony Simona
Gilliatta. Mojej cudownej Lily. Zaczął się zastanawiać, dlaczego odczuwa jej obecność na
tym podwieczorku, choć nie uczestniczy w nim nikt, kto byłby do niej podobny.
 Sądzę, że kiedy człowiek się starzeje, zaczyna fantazjować  mruknął pod nosem. 
Ale w końcu, dlaczego Lily nie miałaby tu być i przyglądać się swemu synowi.
Spojrzał czule na Timothy ego, a potem nagle zdał sobie sprawę, że nie patrzy na syna
Lily. Przecież synem Lily był Roland, a Timothy synem Beryl.
 Lily chyba wie, że tu jestem. Myślę, że chciałaby ze mną porozmawiać  powiedział
do siebie.  Mój Boże, mój Boże, nie powinienem popuszczać wodzów mojej oszalałej
fantazji.
Z jakiegoś powodu jego wzrok znów przyciągnął strach na wróble. Teraz nie wyglądał jak
strach na wróble, lecz jak Harley Quin.
 Złudzenie optyczne  mruknął pan Satterthwaite.  To refleksy zachodzącego słońca
dodają mu życia i kolorów, a ten czarny pies, który goni ptaki, jest bardzo podobny do
Hermesa.
Kolory, pomyślał i znów spojrzał na serwis do herbaty i na ludzi siedzących przy
podwieczorku. Dlaczego tu jestem? Dlaczego tu jestem i co powinienem zrobić? Istnieje jakiś
powód&
Teraz już wiedział, czuł wyraznie, że wszyscy obecni, a może tylko niektórzy, stoją w
obliczu jakiegoś kryzysu. Beryl Gilliatt, pani Gilliatt. Jest czymś zdenerwowana. U kresu
wytrzymałości nerwowej. A Tom? Z Tomem wszystko w porządku. Jest spokojny, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •