[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gospodarze starsi i kobiety niektóre, przyodziane w czerwone wełniaki i chusty, że widziały się jako te
malwy rozkwitłe, a że razem wszyscy mówili, to ino szum szedł po karczmie, kiejby boru, i tupot nóg,
jakoby bicie cepami w klepisko, i głos tych skrzypic, co cięgiem śpiewały figlujący.
- A chto będzie za mną gonił?... za mną gonił..."
- "Oto ja.:. oto ja... oto ja..." - odbąkiwały stękając basy, a bębenek trząsł się ino, a chichotał, a
baraszkowal i wrzawę czynił brzękadłami.
Niewiela ludzi tańcowało, ale tak ostro przytupywali, aże dyle podłogi skrzypiały i stół dygotał, że raz w
raz flaszki pobrzękiwały i wywracały się kieliszki...
Ale ochoty wielgiej nie było, bo i okazji, jako to przy weselach bywa abo i zrękowinach, nie było.
Tańcowali ot tak sobie, la uciechy jednej abo dla wyprostowania nóg i grzbietów; tylko chłopaki, co
mieli pózną jesienią do wojska stawać, zabawiali się mocniej i pili na frasunek, co i nie dziwota, bo mieli
ich w tyli świat pognać, do obcych.
A wójtów brat najgłośniej wykrzykiwał, a po nim Marcin Białek, Tomek Sikora i Paweł Boryna,
stryjeczny Antka, któren i sam przyszedł do karczmy o zmroku, tylko że nie tańcował dzisiaj, a siedział
w alkierzu, z kowalem i z drugimi, i Franek młynarczyk, niski, krępy i kędzierzawy, ten ci gadatywus
był największy i zbereznik, i kpiarz, i na dzieuchy tak łakomy, że często gęsto pysk miał zbity i
podrapany. Ale że dzisiaj ochlał się zaraz miejsca, jak to nieboskie stworzenie, to ino tał przy
szynkwasie z grubą Magdą od organisty, która była już w szóstym miesiącu.
Dobrodziej już to wypominał na ambonie i naganiał go do ożenku, ale Franek słuchać nie chciał, że to
do wojska stawać miał jesienią, to co mu ta po babie...
Magdusia właśnie ciągnęła go w kąt, do nalepy, i cosik mu mówiła płaczącym głosem, a on jej na to raz
w raz powiadał:
- Głupiaś! Nie latałem za tobą . Chrzciny zapłacę i z rubla rzucę, jak mi się spodoba!... - Nieprzytomny
był i pchnął ją, aż przysiadła na nalepie komina w podle Kuby, któren już spał w popiele, a z nogami na
izbie - chlipała tam sobie cicho, a Franek poszedł znowu pić i brać dziewczyny do tańca - gospodarskie
nie chciały bo młynarczyk, cóż to? Parobek prawie. A proste dziewki też, bo pijany był i w tańcu
zbereżeństwa czynił, to ino spluną i wziął się z Jambrożym całować i z gospodarzami, którzy że mieli w
młynie zboże, stawiali swoje...
- Wypijcie, Franek, a zmielcie rychlej, bo już mi baba głowę kołacze, że na kluski nie ma i zdziebka
mąki.
- A moja o kaszę cięgiem mi turkocze...
- %7łe to i ospa la karmika potrzebna... -. mówił trzeci.
Franek pił, obiecywał i przechwalał się głośno, że we młynie wszystko idzie jego głową, że młynarz
słuchać go musi, bo jakby nie... to on zna takie sztuki, że robaki zalęgną się w skrzyniach... woda
wyschnie... ryby wyzdychają, skoro jeno chuchnie na staw... mąka się tak zwarzy, że i placka z niej nie
upiecze...
- Oskubałabym ci ten łeb barani, żebyś mnie tak zrobił! - wykrzyknęła Jagustynka, która zawsze
bywała tam, gdzie i wszyscy, bo chociaż nie pijała, że to mało kiedy był ten grosz gotowy, ale zdarzyć
się mogło ,co kum postawił półkwaterkę jaką albo powinowaty drugą bo się jej ostrego języka bali. Toć
i Franek ,choć był pijany a zląkł się jej i zamilknął ,bo wiedziała o nim różne różności ,jak to we młynie
gospodarzy ,a ona ,że to już była podpita nieco ,ujęła się pod boki przytupywała w takt i nuż
wykrzykiwać
- Tańcują kiej muchy w smole! Jewka, a ruchajże się. Ganiała gdziesik po nocy, a teraz śpi w tańcu.
Tomek! A prędzej! A to ci tak cięży ta ćwiartka, coś ją Janklowi sprzedał, co?... Nie bój się, ociec
jeszcze nie wiedzą. Marysia! Zadawaj się z rekrutami, zadawaj, a proś mę z miejsca na kumę...
I tak dalej dogryzała po kolei tanecznikom; niepomiarkowana była i zła na wszystkich, że to dzieci ją
skrzywdziły, a ona na starość na wyrobek chodzić musiała, ale że nikto nie odpowiadał, wykrzyczała się
i poszła do alkierza, gdzie siedział kowal z Antkiem i kilku młodszych gospodarzy.
Lampa wisiała u czarnego pułapu i mdłym żółtawym światłem rozjaśniała jasne, powichrzone głowy -
siedzieli dokoła stołu, wsparli się mocno na rękach wszyscy oczy utkwili w kowala, któren pochylony
nad stołem, czerwony, rozkładał szeroko ręce, czasem bił pięścią i gadał z cicha: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •