[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nicole, więc nic dziwnego, że chce ją zobaczyć. Zwłaszcza że miała
wypadek i leży w szpitalu. To zwykłe uczucia rodzinne.
- Czyżby?
- Oczywiście! Wiem, że Donna boleśnie cię zraniła,ale bez względu
na to, co o niej myślisz, Michelle jest jedyną i ostatnią krewną Nicole ze
131
RS
strony matki. Uważam więc, że powinieneś starać się podtrzymywać i
zacieśniać tę więz rodzinną, a nie piętrzyć przeszkody.
Elliot dostrzegł w oczach Jane wyraz dezaprobaty i zakłopotania, ale
jak miał jej powiedzieć, że jest przerażony, że boi się, iż Donna mogła
wyznać Michelle prawdę. Oznajmić jej, że Nicole nie jest jego córką. A
może Michelle przyjechała tu, by mu ją odebrać, dowodząc, iż ma do niej
większe prawa niż on? I istotnie je miała jako siostra Donny i ciotka
Nicole. A on... on był dla niej nikim.
Cóż za ironia losu, pomyślał posępnie. Jeszcze dwa miesiące temu
nie chciał Nicole, z radością oddałby ją pod opiekę Michelle, a teraz...
Zerknął na zegar. Za kwadrans siódma. Wiedząc, że Michelle może
być teraz u Nicole, pospiesznie ruszył w stronę drzwi.
- Dokąd się wybierasz? - spytała Jane.
- Twierdzisz, że powinienem zobaczyć się z Michelle, i to właśnie
zamierzam zrobić.
Elliot przypomniał sobie, że kiedy poznał Michelle, od razu poczuł
do niej sympatię. Uważał ją za zabawną, dowcipną i bardzo miłą osobę.
Kiedy ją teraz zobaczył, doszedł do wniosku, że wcale się nie zmieniła, i
stwierdziła, że Nicole wyraznie ją lubi. Zdał sobie jednak sprawę, że jego
uczucia do byłej szwagierki nagle diametralnie się zmieniły.
- Masz uroczą córkę, Elliot - oznajmiła Michelle, kiedy wyszli z
pokoju, zostawiając Nicole w otoczeniu zabawek, które przywiozła jej z
Iranu.
A więc o niczym nie wie, pomyślał Elliot z ulgą. Donna nic jej nie
powiedziała.
132
RS
- Muszę przyznać, że wstrząsnęło mną jej podobieństwo do Donny -
ciągnęła Michelle. - Razem z mężem spędzamy zwykle od sześciu do
ośmiu miesięcy na archeologicznych wykopaliskach - dodała, widząc
zdziwienie Jane - więc niezbyt często miałam okazję widywać Nicole.
Zdumiewające, jak bardzo może zmienić się dziecko w ciągu pół roku.
- To prawda - przyznała Jane, pragnąc, by Elliot przynajmniej
spróbował wziąć udział w tej rozmowie. Przez cały czas miała wrażenie,
że on tylko czeka na odpowiedni moment, żeby czmychnąć. - Przykro mi z
powodu śmierci pani siostry...
- Nigdy nie byłyśmy sobie zbyt bliskie - wtrąciła Michelle. -
%7łyłyśmy w zupełnie innych światach.
- No właśnie - wycedził Elliot przez zęby. - A teraz wybacz nam,
Michelle, ale...
- Elliot, naprawdę chciałabym porozmawiać z tobą o Nicole -
przerwała mu Michelle. - Niestety, spędzę w Londynie zaledwie kilka dni,
bo w czwartek Raoul ma seminarium archeologiczne w Paryżu, więc
pomyślałam, że może wpadłabym do ciebie dziś wieczorem...
- Miałem bardzo ciężki dzień i jestem wykończony.
- Rozumiem. Nie masz lekkiej pracy. Prawdę mówiąc, nie wiem, jak
dajesz sobie radę z opieką nad Nicole...
- Jakoś sobie radzę - odparł tak chłodnym tonem, że Michelle aż
poczerwieniała.
Na jej miejscu chyba bym go spoliczkowała, pomyślała Jane z
wściekłością. To, że jego małżeństwo ż Donną skończyło się fatalnie, nie
daje mu jeszcze prawa do tak grubiańskiego traktowania jej siostry.
133
RS
Przecież przyszła tu w dobrej wierze i tylko ślepiec nie zauważyłby w jej
oczach miłości i smutku, z jakimi patrzyła na swoją siostrzenicę.
- A może pojechałaby pani do nas od razu? - zaproponowała, a Elliot
spojrzał na nią wzrokiem bazyliszka. - Niestety, nie mogę zapewnić dań
kuchni francuskiej, ale przynajmniej będziecie mogli sobie porozmawiać
w spokoju.
- Och, to wspaniały pomysł - zawołała Michelle z promiennym
uśmiechem. - Bardzo pani dziękuję.
Kiedy dotarli do domu i zaprowadzili Michelle do salonu, Jane
poszła do kuchni, by przygotować coś na kolację. Elliot niezwłocznie
podążył za nią i zaczął robić jej wymówki.
- Elliot, guzik mnie obchodzi twoje oburzenie, że ją tu zaprosiłam -
odparła jego zarzuty, zamykając kuchenkę mikrofalową i wyjmując lody z
zamrażarki. - Przecież wcale nie musiała przyjeżdżać tutaj z tak daleka,
żeby zobaczyć się z Nicole.
- Nie rozumiem, po co to zrobiła.
- A ja tak. Przyjechała dlatego, że jest dobrym człowiekiem. Bo
chciała zobaczyć jedyną krewną, jaka jej została ze strony siostry. Myślę
więc, że przez jeden wieczór mógłbyś przynajmniej postarać się być dla
niej miły, uprzejmy i gościnny!
Nie wiedziała, czy wziął sobie do serca jej uwagi, ale podczas
posiłku był mniej obcesowy i szorstki. Jednakże panującej w czasie kolacji
atmosfery nie mogła określić mianem przyjemnej, więc kiedy dobiegła ona
końca, z ulgą wstała od stołu.
- Może przeniesiecie się do salonu, a ja tymczasem zrobię kawę,
dobrze? - zaproponowała.
134
RS
- To świetny pomysł - oznajmiła Michelle z uśmiechem, a Elliot
jęknął w duchu, przerażony perspektywą rozmowy z byłą szwagierką. Bał
się, że poruszy ona jakiś przykry dla niego temat i nie musiał długo
czekać, by przekonać się o słuszności swych podejrzeń.
- Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że tak świetnie dasz
sobie radę z Nicole - zaczęła, kiedy tylko usiedli w salonie.
- Miło mi to słyszeć - odparł ostrożnie, wiedząc, że zaraz usłyszy
jakieś zastrzeżenia.
- Kiedy w końcu dotarła do nas, do Iranu, wiadomość o śmierci
Donny, nie była ona dla mnie wielkim zaskoczeniem - wyznała z
westchnieniem. - Donna zawsze prowadziła beztroski i lekkomyślny tryb
życia, więc wypadek samochodowy... To było w pewnym sensie nie-
uchronne. Zaskoczyło mnie tylko to, że opiekę nad Nicole powierzyła
tobie.
- To moja córka...
- O której istnieniu jeszcze dwa miesiące temu w ogóle nie miałeś
pojęcia - przerwała mu łagodnym tonem. I która, bez wątpienia, wywróciła
twoje życie do góry nogami.
- Na pewno bardzo je urozmaiciła. Muszę przyznać, że sam nie
wiem, jak dałbym sobie radę bez Jane.
- No właśnie. Jako lekarz nigdy nie możesz przewidzieć, kiedy
zostaniesz wezwany do jakiegoś nagłego wypadku. Dlatego właśnie ja i
Raoul mamy dla ciebie pewną propozycję. Chcielibyśmy wziąć Nicole do
siebie, zapewnić jej ciepło rodzinnego domu.
- Wykluczone!
135
RS
- Elliot, posłuchaj mnie uważnie - nalegała. - Chyba nie jest ci łatwo
łączyć obowiązki zawodowe z opieką nad Nicole, więc...
- Dla was również nie byłoby to łatwe - przerwał jej z
rozdrażnieniem. - Spędzacie ponad sześć miesięcy w roku gdzieś na końcu
świata. Gdzie w tym czasie byłaby Nicole? W szkole z internatem? Nie,
Michelle.
- Ależ Elliot, internat nie wchodzi w rachubę. Zabieralibyśmy ją ze
sobą. Moglibyśmy zatrudnić guwernantkę i prywatną nauczycielkę.
- Ale...
- Elliot, nie posiadamy własnego potomstwa, bo... ja nie mogę mieć
dzieci - wyszeptała, spoglądając na niego błagalnym wzrokiem. -
Będziemy ją kochać, zapewnimy jej prawdziwy dom. Wiem, że jesteś
ojcem Nicole, ale jako kawaler nie możesz dać jej tyle miłości i ciepła, ile
my z Raoulem...
- Michelle...
- Ona potrzebuje matki, Elliot, a ty...
- To bardzo miłe z twojej strony, że leży ci na sercu dobro mojej
córki - wycedził przez zęby w chwili, gdy drzwi otworzyły się i do salonu
weszła Jane, niosąc tacę z kawą oraz biskwitami - ale nie musisz się o nią
martwić. Owszem, jestem kawalerem, ale nie potrwa to już długo.
- Zamierzasz się ożenić? - spytała Michelle słabym głosem. - Z kim?
Na to pytanie miał tylko jedną logiczną odpowiedz, ponieważ tylko z
jedną kobietą chciał się ożenić.
- Z Jane, oczywiście.
- Rozumiem  mruknęła Michelle z nutką rozczarowania w głosie. -
Wobec tego moje gratulacje. A kiedy ma nastąpić ten szczęśliwy dzień?
136
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •