[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znad egzemplarza Evening Standard, w którym przeglądała
właśnie rubrykę ogłoszeń o mieszkaniach do wynajęcia, i
znacząco podniosła brew. - Mówił, że do niej zadzwoni, a ona,
pierwsza naiwna, uwierzyła.
- Co takiego? To znaczy, że Anna ma chłopaka? - Walter
wydawał się tak zaskoczony, jakby Gaby powiedziała mu, że
Anna chce sprowadzić do domu słoniątko.
- On nie jest moim chłopakiem - odezwała się Anna. - To
tylko...
- ...naprawdę fajny facet - przedrzezniała ją Gaby. -
Chyba żeby okazał się mniej fajny, niż myślisz. Jest czarny i
mówi z akcentem fieckfordzkim.
- No to co? - spytał Walter.
- I przyszedł na sępa na urodzinowe party Charliego -
dokończyła jadowicie Gaby.
- Tego się po prostu nie robi - oświadczył Walter,
spoglądając na Annę z wyrzutem. - Wszyscy o tym wiedzą.
Zawsze się obawiałem, że zejdziesz na psy, odkąd uparłaś się
przenieść ze Swancote Hall do tej państwowej szkoły.
- A w dodatku - wtrąciła znowu Gaby - on próbuje skłócić
mnie z Zakiem.
Tego było Annie już za wiele.
- Nieprawda! - wybuchnęła. - To ty mu grozisz, że go
puścisz kantem, jeśli wstąpi do piechoty morskiej!
- Co? Myślałem, że Zak już dawno rozstał się z tym
głupim pomysłem! - zawołał Walter.
- Ja też tak myślałam - westchnęła Gaby.
- Muszę przyznać, że masz całkiem rozsądne podejście do
tej sprawy, kochanie - Walter aprobująco kiwnął głową. -
Jesteś młoda, piękna i utalentowana. Po co miałabyś wiązać
się z kimś, kto będzie znikał na długie miesiące, a w końcu
być może nawet zginie na jakiejś wojnie?
- Tato! Proszę cię, nie mów tak! - odezwała się Anna.
- Trzeba patrzeć prawdzie w oczy - ojciec wzruszył
ramionami. - Gaby zasługuje na coś więcej niż pierwszy
lepszy rekrut. Powiedz mi, Gaby, co słychać u tego miłego
chłopaka, który nazywał się Fanshawe?
Anna z trudem powściągnęła język, by nie powiedzieć, że
ten miły chłopak nazwiskiem Fanshawe rozstał się z Gaby już
dobrych parę miesięcy temu, bo nie stać go było na jej
ekskluzywne zachcianki. Ale czekała na telefon i była tym tak
przejęta, że nic innego nie miało znaczenia.
Przez cały wieczór co dziesięć minut sprawdzała, czy nie
było telefonu albo esemesa, a o jedenastej wieczorem zrobiła
to po raz ostatni i położyła się do łóżka. Okazałam się -
pomyślała ze smutkiem - taką idiotką, za jaką uważa mnie
Gaby.
W piątek przez całe rano snuła się bez energii po domu, w
cichości ducha strofując sama siebie za to, że tak bardzo
obchodzi ją ktoś, kto już o niej nie pamięta. I wtedy komórka
wreszcie zadzwoniła. Anna z bijącym sercem wyciągnęła ją z
kieszeni.
- Cześć, tu Shannon.
- O... Cześć - powiedziała, a jej serce całkiem oklapło.
- Fajnie, że się ucieszyłaś - powiedziała Shannon z ironią.
- Co się dzieje?
- Nic. Jak ci było u babci?
- Nie zmieniaj tematu - upomniała ją surowo Shannon.
- Poznałam kogoś fajnego na imprezie u Charliego
Musgrove'a w ostatnią sobotę. Powiedział mi, że zadzwoni,
ale nie zadzwonił. A teraz pomyślałam, że to on, i dlatego...
- Chłopak? Poproszę o więcej informacji. Jaka impreza?
Dlaczego nie byłam na nią zaproszona? Jaki on jest?
- To było u moich sąsiadów tutaj na wsi... O mój Boże!
Shannon, przepraszam cię, muszę kończyć. Ktoś do mnie
właśnie dzwoni! I pewnie to on!
- To odbierz, dziewczyno! - roześmiała się Shannon. - A
potem zadzwoń i opowiedz mi!
- Dobrze, cześć! - zawołała Anna i przycisnęła klawisz. -
Słucham?
- Anna? Cześć, tu Felix. Słuchaj, przepraszam, że nie
zadzwoniłem wczoraj wieczorem, ale...
- Nic nie szkodzi - odpowiedziała takim tonem, jakby
ledwie przypominała sobie, że się na coś umawiali. - Jak
minął tydzień?
- Wspaniale. I właśnie wracałem, kiedy odebrałem ten
telefon od...
- Poczekaj, strasznie przerywa - powiedziała Anna w
panice.
- Telefon od... Ruth... Bardzo ją kocham... Nie mógłbym
odmówić... Jestem teraz u niej...
I połączenie urwało się.
Anna padła na fotel. Był z dziewczyną! I nawet nie zadał
sobie trudu, żeby to ukryć! Wiedziała już wszystko, co
powinna była wiedzieć, więc...
Telefon zadzwonił znowu.
- Anno, przepraszam. Zanika sygnał. Na wypadek gdyby
znowu przerwało... Możemy się spotkać za godzinę? Bo
muszę ci coś powiedzieć. Anno! Jesteś tam? Anno!
- Jak sobie to wyobrażasz? - zawahała się. - Chcesz,
żebyśmy się teraz spotkali? Ja z tobą?
Felix wybuchnął śmiechem.
- Owszem, całkiem niezle zrozumiałaś, o co mi chodzi.
To jak będzie? Wyrazisz zgodę, odmówisz czy powiesz  być
może"?
- Tak, oczywiście. Bardzo chętnie. A gdzie? - Czuła, że
jej głos brzmi głucho, ale to dlatego, że mogła przewidzieć, co
od niego usłyszy. Wszystko się skończyło, jeszcze zanim
cokolwiek się zaczęło.
- Przyjadę po ciebie. Jestem w Fleckford, a mama wzięła
mój samochód, więc przyjadę autobusem. Przypomnij mi,
gdzie mieszkasz.
- To dość skomplikowane - odparła szybko Anna.
Musiałaby przedstawić go ojcu, a to wydawało jej się teraz
czymś zupełnie niepotrzebnym. - Poza tym mam samochód,
więc mogłabym podjechać do Fleckford. Spotkajmy się Pod
%7łeglarzem, nad rzeką.
- Dobrze - zgodził się. - To do zobaczenia.
Po kwadransie, gdy cała zawartość jej szafy leżała na
łóżku i na podłodze, a Anna rozpaczała z powodu swoich
włosów, z którymi nic się nie dawało zrobić, do jej pokoju
wpadła Gaby. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •