[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Co więcej, Rosjanie wydali polecenie zasypania wszystkich niebezpiecznych
miejsc, zwłaszcza w piwnicach klasztornych, po tym gdy penetrujących różne
piwniczne zakamarki żołnierzy radzieckich rozerwały miny-pułapki. Zachowała
się nawet relacja polskiego świadka, który latem 1947 roku uległ wypadkowi i
został odwieziony do radzieckiego szpitala wojskowego w Lubiążu, Czekając na
opatrunek zauważył, że lekarze rosyjscy zajmowali się dwoma rannymi
żołnierzami. Okazało się, że w czwórkę czerwonoarmiści wybrali się do
klasztornych piwnic na poszukiwanie skarbów, a może tylko zapasów wina.
Odkryli jakieś tajemnicze przejście i w tym momencie eksplodowała mina-
pułapka. Dwóch z nich zginęło na miejscu.
Według innych jeszcze relacji, w przyklasztornym parku Rosjanie w końcu
stycznia 1945 roku zastali zwały piasku. On właśnie posłużył im do zasypania
różnych niebezpiecznych miejsc w klasztornych piwnicach.
Czyżby Rosjanie dokończyli to, czego nie zdążyli zrobić Niemcy? Wszak na
zamaskowanie wielkiej fabryki podziemnej - a na jej tu istnienie w latach wojny
wskazuje wiele przestanek i dowodów pośrednich  Niemcy nie mieli wiele
czasu. Raptem jedenaście dni: od 12 stycznia, gdy na wojska hitlerowskie runęła
lawina ognia i stali zwiastująca wielką ofensywę Armii Czerwonej, do 23 tegoż
miesiąca, gdy Niemcy opuścili Lubiąż. Można wprawdzie założyć i na to zresztą
wskazują pewne fakty, ze wstępne prace maskujące wykonano już wcześniej.
Wszak Niemcy liczyli się z ofensywą Rosjan na początku 1945 roku, chociaż
zaskoczył ich i termin ofensywy (przewidywali, że nastąpi ona nieco pózniej), i
impet uderzenia, gdy podczas zaledwie kilkunastu dni znad Wisty, poprzez
ziemie centralnej Polski, dotarli oni w głąb Dolnego Zląska. Z drugiej Jednak
strony podziemna fabryka w Lubiążu, jeśli rzeczywiście istniała, była siłą rzeczy
zamaskowana od samego początku. Po 12 stycznia 1945 roku wystarczyło tylko
odciąć i zamaskować wejścia doń.
W związku z tym, iż w żadnych relacjach nie pojawiają się kolumny
ewakuowanych stąd robotników: jeńców i więzniów, można z dużym
prawdopodobieństwem przyjąć, że zostali oni żywcem pogrzebani pod ziemią,
gdzie zmarli wskutek uduszenia poprzez zniszczenie lub tylko wyłączenie
systemu wentylacyjnego.
*
Minęły lata. Jeszcze dziś w piwnicach dawnego klasztoru Cystersów w
Lubiążu można zauważyć coś, czego nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Oto
instalacje elektryczne i telefoniczne zostały dociągnięte do wypełnionych
gruzem i piaskiem klatek schodowych wiodących gdzieś w dół na niższą
kondygnację zasypanych piwnic klasztornych, czy może jeszcze głębiej? Na
ścianach zaś wiszą metalowe uchwyty po wiązkach przewodów elektrycznych
grubych jak ręka dorosłego mężczyzny. A oto obcięty, zapewne toporem,
potężny kabel energetyczny. Jego końcówka idzie gdzieś w dół, gdzie znowu
nic nie powinno być...
Gdy się uważnie poszuka, na terenie dawnego zespołu klasztornego znajdzie
się aż trzy pomieszczenia po stacjach transformatorowych. Po co były one tu
potrzebne? Albo inaczej. Jak potężnej mocy urządzenia musiały one zasilać w
prąd? Wprawdzie w pomieszczeniach po klasztornych Rosjanie znalezli
maszyny produkcyjne, ale wiele wskazuje na to, że pozostawiono je tu celowo,
by wprowadzić w błąd dowódców radzieckich, którzy powinni tym zostać
przekonani, że zdobyli całe wyposażenie jakiejś fabryki.
Wywiezionych przez Rosjan maszyn było jednak o wiele za mało, by na
początku stycznia 1943 roku niemieckie władze wojskowe mogły wystąpić o
pospieszną budowę linii energetycznej wysokiego napięcia 20 kV z Jurcza do
Lubiąża, motywując to, zaopatrzeniem w energię ważnego dla potrzeb wojny
projektu budów, który znalazł uznanie i daleko idące poparcie ze strony
feldmarszałka Milcha", Znalezione po wojnie pismo w tej sprawie miało
klauzulę tajności.
Feldmarszałek Erhard Milch był sekretarzem stanu w Ministerstwie %7łeglugi
Powietrznej Rzeszy i po samobójczej śmierci 17 listopada 1941 roku generała
Ernsta Udeta objął odpowiedzialność za uzbrojenie niemieckiego lotnictwa. W
kwietniu 1947 roku Amerykański Trybunał Wojskowy w Norymberdze skazał
go na karę dożywotniego więzienia (wyszedł na wolność w 1954 roku) za
wykorzystywanie w przemyśle lotniczym III Rzeszy niewolniczej pracy
więzniów, jeńców Wojennych i robotników przymusowych. Na rozprawie nie
padło słowo "Leubus - Czy jednak nic skazano go i za to, co w latach wojny
działo się w Lubiążu? A zwłaszcza pod Lubiążem?...,
*
Jeśli wierzyć Annie Sukmanowskiej i Stanisławowi Stolarczykowi,
autorom książki "Tańcząc na wulkanie", w Urzędzie Ochrony Państwa znajduje
się teczka z dokumentami ozdobiona hasłem "Lubiąż". W przechowywanych
materiałach napisano między innymi, że w Lubiążu "znajduje się zbudowany na
bazie opactwa z XII wieku klasztor Cystersów z XVII wieku oraz zespół
budynków przyklasztornych. Z informacji uzyskanych przez nas (czyli przez
poprzedniczkę UOP, Służbę Bezpieczeństwa - przyp. L.A.) od 1973 roku z
terenu RFN wynika, że w okresie drugiej wojny światowej w klasztorze tym
znajdowała się fabryka zbrojeniowa składająca się z części naziemnej
usytuowanej w klasztorze oraz podziemnej znajdującej się pod przyległymi do
Lubiąża polami. Obie części miały połączenie tunelem, przy czym z hal
podziemnych przeprowadzono na powierzchnie szyb usytuowany w pobliżu tak
zwanego Wzgórza Trzech Krzyży. W fabryce pracowali jeńcy wojenni dowożeni
z pobliskich obozów (głównie Gross-Rosen i Brzegu Dolnego), a podczas ich
transportu do fabryki ludność miała zakaz opuszczania mieszkań. Brak jest
informacji o ich powolnym odtransportowaniu do obozu. Z informacji tych
wynika także, ze przed wkroczeniem do Lubiąża Armii Radzieckiej okoliczna
ludność zdeponowała w klasztorze swoje kosztowności, które miały zostać ukryte
między innymi w czyści podziemnej fabryki oraz w podziemiach istniejących w
pobliżu kościoła świętego Walentego, leżącego w części lak zwanego Lubiąża
Nowego.
Wyżej wymieniony kościół z klasztorem, jak również znajdującym się w
Lubiążu zespołem budynków szpitala psychiatrycznego, miał mieć połączenie
podziemnymi korytarzami...".
Nie ulega chyba wątpliwości, że Cystersi wybudowali sobie podziemne
tunele, które w razie konieczności szybkiej ucieczki miały im służyć do skrytego
opuszczenia klasztoru. Taka była bowiem "moda" w Zredniowieczu, a Zląsk nie
należał wówczas do ziem bezpiecznych. Przewalały się przez nie liczne najazdy,
niszczyły wojny. Tunele te musiały być więc na tyle długie, by mogły
umożliwiać zakonnikom wyjście na powierzchnię w bezpiecznej odległości od
zagrożonego klasztoru.
O tych pocysterskich lochach wiedzieli Niemcy. I one zapewne dały
początek tajemniczej budowie w latach drugiej wojny światowej. Zdaniem
Stanisława Siorka Niemcy zainteresowali się Lubiążem już w połowie lat
trzydziestych, od 1937 roku produkując tu silniki do dwóch typów
"Messerschmittów", a od 1939 roku silniki do rakiet A-4, znanych bardziej jako
V-2.
Ta rozpowszechniana przez Siorka informacja (na przykład w "Przeglądzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • g4p.htw.pl
  •